Friday, January 14, 2022

Drodzy Czytelnicy!

Od wielu lat nie prowadzę już tego bloga. Jest więc on w formie archiwalnej.

Najlepsze życzenia.

Ela


"Plotki o miłości", wydawnictwo "Świat Książki"

Monday, April 23, 2018
https://www.swiatksiazki.pl/plotki-o-milosci-6377643-ksiazka.html

e-book: https://www.swiatksiazki.pl/plotki-o-milosci-6381969-e-book.html





Miłość i śmierć... Gdy odchodzą ci, których kochamy. Czy można kochać po wielkiej niespełnionej miłości? A jeżeli mylimy miłość z pożądaniem? Czy jest w tym czyjaś wina? Pożądanie dodaje sił, wyzwala emocje, które nadają blask i sens naszemu życiu, ale czy mamy do niego prawo?

Jak żyć po tragicznej śmierci córki? Jak budować związek na ciągłych błędach i na gruzach związków sprzed lat?

Plotki o miłości to historia kobiety kuszącej los, historia miłosnych szaleństw, ale też opowieść o samotności i o ciągłym niespełnieniu. Opowieść o kobiecie, którą kochało wielu, ale nikt nie potrafił wywiązać się z dawanych obietnic.

Zapraszam do czytania i pozdrawiam

Ela Sidi

Nowa powieść

Wednesday, February 28, 2018
W kwietniu wyjdzie moja nowa powieść „Plotki o miłości” (wydawnictwo „Świat Książki”). Zapraszam do czytania.

Pozdrawiam serdecznie

Ela Sidi

 

 

Nie rozdzielajcie nas. Apel do polityków.

Sunday, February 11, 2018




NIE ROZDZIELAJCIE NAS.
Apel do polityków - (kliknij)

Co się teraz stanie z Polakami i Żydami?
Przez 30 lat tysiące ludzi, organizacje i instytucje samorządowe i państwowe przywracały wiedzę i pamięć o wspólnym polsko‐żydowskim dziedzictwie.
Powstały wspólne projekty artystyczne, naukowe i edukacyjne. Budowaliśmy mosty porozumienia i międzyludzkiej solidarności. To wzbudzało szacunek i uznanie dla Polaków i Żydów w świecie.
Rozmawialiśmy ze sobą na najtrudniejsze tematy z naszej wspólnej historii, z czasów II Wojny i Zagłady, a także o tym, co stało się później. Dwie bolesne pamięci, polska i żydowska, zbliżyły się do siebie. Żadne prawo ustanawiane z jakiekolwiek intencji i przez kogokolwiek nie zmieni faktów z przeszłości.
Zwracamy się do polityków:
nie rozdzielajcie nas.
Znowu.
Warszawa, Tel Awiw, 8 .02. 2018

What will happen to the Poles and the Jews?
For 30 years, thousands of people, organizations and institutions have worked on recovering the memory of their common Polish‐Jewish heritage.
Many artistic, scientific and educational projects have been conceived. Countless bridges of understanding and human solidarity have arisen. We have discussed the most difficult aspects of our common history ‐‐ World War II and the Holocaust, as well as what came later.
The two painful memories – Polish and Jewish – have come closer together. Our endeavors have evoked respect worldwide as well as the appreciation of both Poles and Jews. No law, no matter how politically expedient and by whom it is put forth, can ever change the past. Today we ask politicians: do not tear us apart. Again.

Bogdan Białek – Stowarzyszenie im. Jana Karskiego, Kielce
Ewa Juńczyk‐Ziomecka – Fundacja Edukacyjna Jana Karskiego, Warszawa
Zbigniew Nosowski, Stanisław Krajewski – Polska Rada Chrześcijan i Żydów, Warszawa
Janusz Poniewierski – Klub Chrześcijan i Żydów “Przymierze, Kraków”
Joachim Rusek – Fundacja Judaica Centrum Kultury Żydowskiej, Kraków
Krzysztof Czyżewski, Małgorzata Czyżewska, Bożena Szroder, Wojciech Szroeder – Fundacja Pogranicze, Sejny
Adam Bartosz – Komitet Opieki nad Zabytkami Kultury Żydowskiej w Tarnowie, Tarnów
Agata Ignatowicz – Towarzystwo Przyjaciół Kultury Żydowskiej, Białystok
Jakub Nowakowski – Żydowskie Muzeum Galicja, Kraków
Joanna Podolska – Centrum Dialogu im. Marka Edelmana, Łódź
Andrzej Folwarczny – Forum Dialogu, Warszawa
Andrzej Białek – Instytut Kultury Spotkania i Dialogu, Kielce
Paula Sawicka – Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita
Janusz Makuch – Festiwal Kultury Żydowskiej, Kraków
Ilona Dworak‐Cousin, Zvi Henryk Kelner – Towarzystwo Przyjaźni Izrael‐Polska
Lili Haber – Forum of Israelis of Polish Origin
Batia Gilad – International Korczak Association
Ewa Tanous – Towarzystwo Polonijne Piast w Izraelu
Henryk Lewiński, Israel‐Poland Chamber of Commerce
T
The Board of the Israeli Association of Instructors of Deligations to Poland and the Imparts of the Memory of the Holocaust (Madrichej Polin)
Yaacov Kotlicki – Kieltzer Society in Israel
Tomasz Pietrasiewicz – Brama Grodzka Lublin
Stowarzyszenie Wspólnota Kulturowa BORUSSIA
Fundacja BORUSSIA

Ponadto Oświadczenie wsparli:

Prof. David Assaf (Tel Aviv University)
Dr. Scott Ury (Tel Aviv University)
Rabin Meir Azari (synagoga Beit Daniel)
Yaron Karol Becker
Aviva Kelner
Arie Golan
Dani Tracz
Maria Lewińska
Ela Sidi
Peter Feuerman
Shoshana Opatowski
Miriam Demer Ramati
Yaacov Guterman
Hagay HaCohen
Krystyna Carmi
Maria Shmuel
Tzipi Bauman
Zeev Cynamon
Alexander Opatowski
Izio Rosenblum
Oryah Meir
Hezi
Gilad
 Din Zohar
Karolina Mints
Ewa Woźniak‐Dor
Alicja Ron
Guy Ron
Daniela Korin Malec
Ewa Szubsztarska‐Stein
Izabela Gadi (Wilczyńska)
Monika Różalska
Karolina Przewrocka‐Aderet
Prof. Tadeusz Gadacz
ks. Michał Jabłoński, Kościół ewangelicko‐refomowany w Polsce
ks. Grzegorz Michalczyk, Kościół rzymsko‐katolicki w Polsce
ks. Janusz Daszuta, Kościół ewngelicko‐metodystyczny w Polsce
Dariusz Szada‐Borzyszkowski
Ireneusz Socha
Urszula Antosz‐Rehucka
Kamila Klauzińska
Małgorzata Domagalska
Katarzyna Sztop‐Rutkowska
Tadeusz Wolenski
Herve Cousin
Moshe Kapelusznik
Prof. Łukasz Tomasz Sroka
Elżbieta Ficowska
Zuzanna Radzik
prof. Sławomir Jacek Żurek
Romuald Jakub Weksler‐Waszkinel
Prof. Jan Grosfeld

NIE ROZDZIELAJCIE NAS. - Kliknij



Ojcostwo pod przymusem - wersja izraelska

Sunday, August 7, 2016
O godzinie 22:00 Yair Eliahu Rosen, ginekolog z Har Adar, zaparkował samochód na ulicy Uziel w Jerozolimie. Tutaj mieszkała kobieta, która kilka lat wcześniej była jego kochanką. Yair przez trzy godziny próbował przekonać ją do swoich racji krzykiem, prośbami i logiką. Nie przekonał. W pewnym momencie przenieśli się na kanapę. Tam Yair zdał sobie sprawę, że kobieta, która ukradła mu 12 lat temu spermę, nie zrezygnuje z wygórowanych żądań alimentacyjnych za jedną noc zakończoną wystrzeleniem armii plemników w gotową do reprodukcji komórkę jajową. Pół godziny po północy Yair podniósł poduszkę. Wyjął pożyczony od sąsiada półautomatyczny pistolet "Glock", średnicy 9mm, poduszkę przytknął do ust kobiety, strzelił. Wracając do domu podarł pismo od adwokata, który nakazywał mu zapłacenia 100 tysięcy dolarów za 12 lat zaległych alimentów i płacenie przez najbliższe 6 lat co miesiąc 700 dolarów na dziecko, którego on nie chciał. Kobieta, z którą miał przygodny, kilkumiesięczny romans obiecała mu przed wyjazdem do USA, że choć nie dostosuje się do jego żądań aborcji, nie będzie mieć wobec niego żadnych roszczeń z tytułu narodzenia dziecka.

Yair Eliahu Rosen został uznany przez izraelski są winnym zabójstwa i skazany na dożywocie. Na swoje usprawiedliwienie powiedział w sądzie: „Zrozumiałem, że jej celem były pieniądze, wycisnąć ze mnie ostatni grosz, żyć na mój rachunek, że ona wszystkim rozpowie, że mam nieślubne dziecko, które zaniedbuję i nie odwiedzam. Nie można torturować mnie przez całe życie i robić ze mnie szmatę.”

 Ofiary kobiet?

J. i D. zamiast strzelać, poszli do sądu. Ich historie mają wiele wspólnych elementów.
Na początku był pociąg fizyczny, i jak zgodnie twierdzą J. i D. „narkotyk gwałtu”, dosypany do czerwonego wina, czego sąd nie potwierdza. Tuż przed urwaniem się filmu mężczyźni zapamiętali łóżko, seks i przede wszystkim zapewnienia kobiet, że nie są zdolne do rodzenia dzieci, więc nie istnieje konieczność używania prezerwatywy. Mniej więcej w miesiąc po upojnej nocy zadzwonił telefon: „Jestem w ciąży. Ty jesteś ojcem. Ale niczego od ciebie nie żądam”. J. zaproponował 25 tysięcy szekli na aborcję. D. obiecał pokrycie kosztów.

„Chcę mieć dziecko, więc je urodzę” – obaj usłyszeli podobny komunikat. Kobiety znikły z życia mężczyzn na kilka lat, po czym powróciły z żądaniami finansowymi, z pretensjami i groźbami.J. przez 12 lat walczył i nadal walczy w sądzie o prawo do niebycia ojcem. „Czuję się zgwałcony – oświadczył w programie telewizyjnym wyemitowanym w Izraelu przez „Arutz 2” („Program 2” TV) – „wzięto ode mnie coś, czego nie chciałem dać”.

J. czuje złość na kobietę, która go, jak twierdzi, oszukała. Na 12 letnią, niechcianą córkę również.  „Ona nie jest niczemu winna – mówi, – ale nie potrafię nie kojarzyć jej z matką i nie czuć również do niej złości”.D. pomimo tego, że próbuje udowodnić w sądzie kradzież swojego nasienia, wykorzystanie przeciwko niemu narkotyków i próbę wyłudzenia pieniędzy, widuje się ze swoim synem.  Bo, „owszem dziecko urodziło się z przemocy, ale to moje dziecko”. D. jest również ojcem planowanego, chcianego dziecka. „To inny rodzaj uczuć” – mówi.

Dayana Har Even, prawniczka specjalizująca się w sprawach rodzinnych twierdzi, że w sprawach wymuszonego ojcostwa mężczyźni zwracają się do niej średnio dwa razy w miesiącu. Jeden z nich, 33 latek, o tym, że jest ojcem dowiedział się z zaproszenia na bar micwę. Dołączony był do niego pozew o zaległe alimenty.

Oszukany zgodnie z prawem

Dawid Glila miał 24 lata, kiedy poznał starszą od siebie o 11 lat rozwódkę Chanę Chaję Chen. „Do intymnych stosunków seksualnych dochodziło sporadycznie” – jak twierdzi Dawid. „Był to związek, który trwał przez dwa lata” – to wersja Chany, która nie znalazła potwierdzenia w sądzie. Od samego początku znajomości Hana twierdziła, że jest bezpłodna. „Nigdy podczas mojego małżeństwa nie udało mi się zajść w ciążę” – przekonywała go – „próbowaliśmy różnych sposobów, aby mieć dziecko, ale nam się to nie udało. Brak dzieci był powodem mojego rozwodu”.

Nie powiedziała kochankowi, że w trakcie małżeństwa była dwa razy w ciąży i przeszła naturalne poronienia.

Problem zaczęły się, kiedy Dawid zakochał się w innej kobiecie, postanowił się ożenić i zakomunikował Chanie, że z nią zrywa. Próbowała go zatrzymać. Chociaż jej się to nie udało, jeszcze raz poszli do łóżka.

Gdy Chana poinformowała go, że jest w ciąży, zażądał aborcji. Nie zgodziła się jednocześnie zapewniając:. „Nie martw się. Nie chcę od ciebie ani grosza." Ale  chciała. I to nie tylko co miesięcznych alimentów na dziecko, ale również jego samego. Bombardowała go sms-ami, w których kazała opuścić żonę, ponieważ jest: "złą i infantylną matką”. „Przez nią mój anioł i ty cierpicie” napisała Dawidowi w jednej z wiadomości, a w innej obiecała, że kiedy do niej wróci, „obsypie go wszystkim, co najlepsze” i „będzie miał w niej najlepszą przyjaciółkę.” Poinformowała jego żonę, że jej mężowi urodził się pozamałżeński syn. Odwiedziła babcię Dawida w szpitalu przynosząc jej zdjęcia prawnuka. Matkę Dawida zaprosiła do swego domu by pokazać jej pokój wnuka i przekonać, że są rodziną. Wysłała do Dawida dwóch przyjaciół z ultimatum, ze jeśli do niej nie wróci, ona złoży przeciwko niemu pozew sądowy o gwałt.  Kiedy i to nie poskutkowało, Chana odwiedziła członków rodziny Dawida opowiadając, że syn Dawida „ma teraz 3 lata. Przez cały dzień płacze: gdzie tata? i nie przestaje pytać o niego”.

Gdy Dawid Glila miał 33 lata i 3 córki urodzone w małżeństwie zwrócił się do biura prawniczego: „Bar-On, Cohen, adwokaci” z prośbą o reprezentowanie go w sprawie o oszustwo, utratę prywatności i kradzież nasienia a także w żądaniach rekompensaty za utratę prywatności w wysokości 900 tys. szekli.

26 listopada 2013 roku Sąd rejonowy „Ha’Szalom” w Tel Awiwie, na ul. Weizman 1, pod przewodnictwem sędziny Hanny Yinon, po dwuletnim rozpatrywaniu sprawy nr 23789-02-11uznał, że zgodnie z artykułem 56 rozporządzenia Kodeksu Cywilnego w  sprawach o przyznanie odszkodowania, że Dawid Galil został oszukany, naruszona została jego prywatność i padł ofiarą kradzieży nasienie w konsekwencji, której został zmuszony wbrew swojej woli do zostania ojcem i płacenia alimentów na biologiczne dziecko. Sąd nakazał Chanie Chai Chen zapłacić odszkodowania w wysokości 120 tys. szekli (łącznie 110 tyś, w tym 35 tys. za naruszenie prywatności i 75 tys. za oszustwo polegające na „kradzieży nasienia” oraz 12.5 tys. koszty sądowe.  To precedensowy wyrok. Jednak nadal nic nie zmienia sie w kwestii tego, że: "mężczyzna, który odbywa stosunki seksualne z kobietą powinien być świadomy, że tym samym bierze odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje wynikające z natury odbywania stosunków seksualnych. Jego chęć poczęcia dziecka bądź też niechęć do tego nie są relewantne, ponieważ człowiek nie ma absolutnej kontroli nad możliwościami biologicznymi mogącymi wynikać z odbywania stosunków seksualnych”, jak twierdzi profesor prawa, Meir Szmagar, ktory podkreślił oficjalne stanowisko sądów rodzinnych w kwestii odpowiedzialności jaka ciąży na obojgu rodziców w kwestii macierzyństwa i ojcostwa.

Sprawa o odszkodowanie za „kradzież nasienia” nie odbyła się w sądzie rodzinnym i nie dotyczyła relacji ojciec-biologiczne potomstwo, ale relacji prawnej pomiędzy mężczyzną a kobietą. Była to rozprawa o odszkodowanie tytułem poniesionych strat związanych z „ojcostwem wbrew woli” (nowy termin powstały w związku ze sprawą). Wszystkie izraelskie media podały informacje na temat precedensowego wyroku.  Przeciwnicy wyroku podkreślały fakt, że rekompensata „za kradzież nasienia” oznacza fakt, że matka będzie zobowiązana do wypłacenia rekompensaty z funduszu alimentacyjnego, a więc zaszkodzi interesom dziecka.

Jaki wpływ ma na dziecko fakt, że sąd uznał je poczętym w efekcie „kradzieży nasienia”?  Czy w takim razie można mówić również o „kradzionym dziecku”? Mecenas reprezentująca Dawida Glili, kiedy zadałam jej to pytanie odpowiedziała z gniewem w głosie: „nie ma takiego pojęcia jak „kradzione dziecko. Jest to nadużycie słowne stosowane przez obronę oskarżonej.  Czy mimo wszystko nie ma tu problemu z naruszeniem dobra dziecka? - spytałam. „O tym jakie będą konsekwencje czynu dla dziecka, kobieta powinna pomyśleć zanim oszuka mężczyznę i zmusi go do ojcostwa. Dziecko powinno być chciane przez obojga rodziców”.

111

Ojciec wbrew swojej woli

Co "kradzież nasienia" oznacza w prawie izraelskim?  – pytam mecenas Wardę Cohen, która wraz z Raananem Bar-Onem reprezentowała Dawida Glila w wygranym procesie.

Warda Cohen "Kradzież nasienia" to termin, który odnosi się do mężczyzny, który zostaję „ ojcem wbrew swojej woli” w wyniku wprowadzenia w błąd lub oszustwa partnerki seksualnej na skutek nieprawdziwego oświadczenia kobiety, że używa środków antykoncepcyjnych albo na przykład, że nie może mieć dzieci z powodu stanu zdrowia lub wieku.

Profesor prawa, Pinhas Schiffman twierdzi, że: "sądy mają tendencję do odrzucenia roszczenia zgłoszonych na podstawie "kradzieży nasienia", i nie przyjmuje tego argumentu jako powodu do zwolnienia z płatności alimentów". Czy udowodniona kradzież nasienia może być podstawą do rezygnacji z roszczeń o alimenty dla biologicznego dziecka?

W.C Dziecko, które urodziło się jako rezultat niezabezpieczonego stosunku seksualnego ma pełne prawo do roszczeń alimentacyjnych ze strony ojca i to bez względu na to w jakich okolicznościach zostało poczęte. Sądy izraelskie wielokrotnie orzekły, że mężczyzna zobowiązany jest płacić alimenty zgodnie z ojcostwem, a nie aktem poczęcia.

Co oznacza precedens przyznania przez izraelski sąd prawa do odszkodowania za „ojcostwo pod przymusem”?

W.C To oznacza, że po raz pierwszy sąd w Izraelu przyjął oskarżenia mężczyzny o „kradzież nasienia” przez kobietę i nakazał płatność odszkodowanie na rzecz mężczyzny, które zostanie wyegzekwowane od kobiety.

Do tej pory na mężczyźnie ciążyła pełna odpowiedzialność finansowa za poczęcie dziecka, niezależnie od sytuacji w jakiej nastąpiło zapłodnienie. Każdy człowiek ma prawo starać się o przyjście dzieci na świat. Prawem każdego człowieka jest też wybór, kiedy i jak chce by jego dzieci się urodziły.  Potrzeba urodzenia dziecka jest zrozumiała i ważna. Jednak nie daje ona prawa kobiecie do deptania praw mężczyzny, do kradzieży jego nasienia i do wyzysku jego niewinności i ufności. Od tej pory powołując się na orzeczenie sądowe mężczyźni, którzy stali się ofiarami oszustwa seksualnego mają prawo do zaskarżenia partnerki, która dopuściła się oszustwa.

Przez lata izraelskie sądy oddalały pozwy o kradzież nasienia ze względu na troskę o nieletnich i trudności dowodowe. Jak udało się wygrać proces?

W.C Założenie sprawy o odszkodowanie rozpatrywane oddzielnie od spraw alimentacyjnych było jednym z dwóch głównych powodów naszego sukcesu. Sądy rozpatrujące sprawy o alimenty nie przyjmują „kradzieży nasienia” jako powodu do zwolnienia z płatności alimentów. Zdecydowaliśmy więc, że należy rozdzielić kwestię stosunku prawnego pomiędzy ojcem a małoletnim, od stosunku prawnego jaki istnieje pomiędzy mężczyzną a kobietą. Mężczyzna w stosunku do nieletniego zobowiązany jest do płacenia alimentów. Może jednak otrzymać rekompensatę od kobiety, która go oszukał, zakładając, że oszustwo zostało udowodnione.

Drugim powodem sukcesu był rozbudowany materiał dowodowy w postaci szeregu świadków i dowodów rzeczowych, nagrań.

Jakie kroki powinien poczynić mężczyzna, który dowiedział się, że urodzi mu się dziecko poczęte wbrew jego woli w akcie zamierzonego oszustwa?

W.C Przede wszystkim, trzeba podkreślić, że jeśli nie chce się dzieci, to należy się przed tym zabezpieczyć. To podstawowa sprawa.  Nie chcesz dzieci, nie miej seksu. Idąc do łóżka nie można się spodziewać, że partnerka podpisze nam oświadczenie, że używa środków antykoncepcyjnych czy pokaże nam oświadczenie lekarskie, że jest bezpłodna. Jeśli doszło do aktu świadomego oszustwa należy bezzwłocznie porozumieć się z adwokatem i zebrać dowody rzeczowe np. listy, sms-y, nagrania rozmów świadków, którzy potwierdzają świadome wprowadzenie w błąd w kwestii np. płodności.

Jedna z prawniczek, która zajmuje się tego typu sprawami, Avivit Moscovich,  poleca  nawet prywatnych detektywów, którzy mogliby dostarczyć tego typu nagrań (to mój dodatkowa informacja, nie W.C).

Jaka jest pani ostatnia sentencja mowy końcowej w tej sprawie?

W.C Mężczyzna, który współżyje seksualnie z kobietą, nie może zwolnić się od odpowiedzialności, nawet jeśli wierzy, że kobieta używa antykoncepcji. Również kobieta, tak jak mężczyzna, w kwestii seksu nie jest zwolniona z konsekwencji swoich działań i można udowodnić jej akt oszustwa.

Czcij ojca swego

Thursday, June 23, 2016


15 sierpnia 2016 ukaże się w księgarniach „Czcij ojca swego” – nowe, poprawione i zmienione (w ok.25proc.) wydanie mojej pierwszej powieści „Biała cisza”.

Tym razem książkę wydaje wydawnictwo z Sopotu „Smak słowa”, znane z takich bestsellerów jak: „Porąb i spal. Wszystko, co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie”, Larsa Myttinga; „Księga Diny” Herbjørg Wassmo czy „Błądzą wszyscy (ale nie ja)”, Carola Tavrisa i Elliota Aronsona.

Wydawnictwo „Smak słowa” ofiarowało mi wspaniały prezent – możliwość zmiany czegoś, co się wydawało niezmienne.

Po kilku latach mogłam krytycznym okiem spojrzeć na moją pierwszą powieść i dopisać do niej fragmenty, które żałowałam, że nie pojawiły się w poprzedniej edycji wydanej przez „Semper”.

Powieść „Biała cisza” to rodzaj surowego materiału bez redakcji, tekst, który nie tylko był narracją dziecka, ale również w kwestii językowej odznaczał się specyficznym stylem, nie zawsze poprawnym, tak jakby rzeczywiście pisało go dziecko.

„Czcij ojca swego” to tekst zredagowany, zachowujący jednak narrację dziecka, prawdę o jego świecie - również w kwestii językowej. Jednocześnie, tekst nie razi usterkami typu zmiany w połowie książki imienia jednej bohaterki na drugą czy podwójne nazwy miejscowości. Na pewno lepiej się go czyta, chociażby dzięki wzbogaceniu scen o nowe elementy fabularne.

Zaskakujące zakończenie powieści „Czcij ojca swego” daje nowy wgląd na całą fabułę i ma różny od poprzedniego wydźwięk.

Serdecznie zapraszam do czytania.

Ela Sidi





SELFI Z LINII OGNIA

Thursday, May 12, 2016
- Wiecie, podobno partyzanci przynoszą tu rannych, a z powrotem jakieś skrzynki! Tak raportują obserwatorzy ONZ. Czytałem w necie.
- Kilka dni temu tu niedaleko zestrzelili syryjskiego MiG-a!
- Nie, to był Su. Ktoś zdążył odpalić komórkę. Wyślę ci link do YouTuba.
Kilkujęzyczny tłumek rozpakowuje kanapki, chrupie orzechy, popija sok. Razem lornetujemy syryjskie pogranicze. Nie podejrzewam moich chwilowych współtowarzyszy o bezduszność. Wyglądają na poruszonych piszącą się na wyciągnięcie ręki historią; to adrenalina wzmaga głód i pragnienie.

Kosovo Tour
Rajskie piaski Seszeli, alpejskie śniegi, ruiny Machu Picchu, szyk Pól Elizejskich - wszystko nuda. Te destynacje, jak branża turystyczna nazywa poczciwy cel podróży, są zbyt nudne i przewidywalne. Za mało w nich emocji, za mało przygody w stylu Jamesa Bonda.
Co innego Somalia, Afganistan, Irak, Liban, Libia, Kongo, pogranicze Meksyku, Syria. Selfie z eksplozją pocisku wystrzelonego przez drona to rzecz bezcenna. Podobnie jak autentyzm doznań i asumpt do intelektualnych dyskusji po powrocie. Bycie naocznym świadkiem zdarzeń, o których bębnią wszystkie telewizje, stało się modne. Philip Stone z Institute for Dark Tourism Research działającego przy University of Central Lancashire podaje, że w ostatnich czterech latach popularność turystyki wojennej czy też turystyki horroru wzrosła o 65 procent. Nowa gałąź turystycznego biznesu przynosi 260 miliardów dolarów rocznie.
Jedną z bardziej atrakcyjnych „destynacji” jest Izrael. To idealne miejsce dla łowców wrażeń.
Toczy się wojna, i to na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie jest w miarę bezpiecznie - w końcu to nie jakieś „państwo upadłe”. A co najlepsze, kiedy już opatrzą się widoki kolejnych ruin w Strefie Gazy albo na Zachodnim Brzegu, nie trzeba nudzić się w hotelu, jak w innych niebezpiecznych regionach. Przecież Izrael to również tradycyjne atrakcje: Morze Martwe, Jerozolima, Jezioro Galilejskie.
Wojnę na żywo i w technikolorze przyjeżdżają oglądać Amerykanie, Anglicy, nawet Czesi. Jedni na własną rękę, inni zdają się na zawodowców. Za jedyne 3600 funtów turyści „pasjonujący się polityką i sprawami bieżącymi" mogą przyjrzeć się „jednemu z najtrudniejszych sporów we współczesnej historii”. Brytyjskie biuro Political Tours zawiezie na granicę libańską i syryjską oraz oprowadzi po Wzgórzach Golan. W ofercie również „Ukraine – After the Revolution” oraz „Kosovo Tour”.
Ale, o dziwo, w Izraelu najwięcej jest... Izraelczyków. Podczas operacji „Pierścień obronny” i wcześniejszego „Płynnego ołowiu” do miast i miasteczek sąsiadujących ze Strefą Gazy ciągnęli turyści, którym nie wystarczyły telewizyjne relacje ani regularne alarmy rakietowe, już dawno oswojone przez mieszkańców Tel Awiwu i innych dużych miast.
Czego szukają na płonącym pograniczu? Mało im codziennego zagrożenia? Może to uzależnienie - od samego początku Państwa Żydowskiego izraelska codzienność to zamachy bombowe, strzelaniny, ataki rakietowe i regularne wojny, więc kiedy ryzyko opada, organizm łaknie adrenaliny jak tlenu?
Jest szabat, w Izraelu sobota to dzień wolny. Postanawiam sprawdzić.

Jak to na wojence ładnie
Zaledwie tydzień wcześniej mąż wybrał się tutaj na męską wyprawę z kuzynem z Nowego Jorku. Przywiózł zdjęcia słupów dymu nad miasteczkiem, opowieści o wystrzałach i refleksje na temat teatru wojny z darmowymi wejściówkami.
Półtora kilometra dalej rozpościerają się ruiny starej Kunaitry, zniszczonej w 1973 roku podczas wojny Jom Kippur. Tuż obok niej widać bazę wojsk ONZ. W oddali majaczy nowa Kuneitra, bogata miejscowość, w której syryjski rząd osiedlił najwierniejszych popleczników, obecnie zajęta przez rebeliantów.
Nie słychać wystrzałów, nie było ognia, dymu. W ostrym słońcu wyschnięte, szarobrązowe wzgórza przecięte błękitnymi taflami wody i zielonością sadów wydają się wręcz pastoralne. Aż dziw, że nie widzę żadnych autokarów z wycieczkami, które zwykle tu się zatrzymują. Na parkingu ledwie kilka samochodów. Za 5 szekli (5 złotych) mogę pooglądać syryjską sielankę przez zamontowaną na stałe lornetę.
Wyjaśnienie przychodzi samo, kiedy wdaję się w pogawędkę. Zagad Taufik Abuszait handluje jabłkami, ale od czasu, kiedy dosłownie nad jego głową zestrzelono syryjski samolot, nie ma klientów. Turyści boją się, wolą obserwować Kunaitrę z góry Bental.
- Czy się boją? No pewnie! Teraz tu spokojnie, ale za dwie minuty może być piekło - wskazuje miasteczko w oddali. - Co tu się działo, kiedy oni przyszli! Meczet puścili z dymem, zniszczyli ludziom domy. A to dopiero początek! Ale mnie bardziej interesują jabłka. Za 400 kilo sprzedane w Syrii – Syria dba o nas, syryjskich Druzów w Izraelu – dostawałem 1500 szekli. Teraz zamknęli granicę, a w Izraelu za te same 400 kilo dostaję tylko 700 szkli, najwyżej 800.

[caption id="attachment_868" align="alignnone" width="300"]Turyści filmujący Kunajtirę Turyści filmujący Kunajtirę[/caption]

Przypadkowi turyści
„Niespodzianka! Wojna gratis!”. Polscy turyści, którzy w lipcu 2014 wybrali się do Izraela na wakacje, nie byli świadomi, że będą uprawiać turystkę wojenną. Operacja „Pierścień obronny” dopiero się rozkręcała. Jedni dowiedzieli się o tym, gdy oglądali słynną Żelazną Kopułę w akcji, obserwując smugi dymu po zestrzelonych rakietach. Do innych dotarło, że zafundowali sobie wakacje z wojną w tle od razu po wylądowaniu, w schronie na lotnisku Ben Guriona.
Wojenne all inclusive przetestowaliśmy na własnej skórze.
Brat nie odwiedzał mnie przez długie lata. Kto by pchał się tu z rodziną! Przecież do Izraela przyjeżdżają lekkomyślni, szaleńcy i śmiertelnie zakochani. Ale długie rozmowy, brak zatrważających komunikatów z Bliskiego Wschodu, uspokajające zatrzęsienie letnich koncertów gwiazd muzyki z całego świata oraz okazyjne bilety WizzAir zrobiły swoje. Janusz przyleciał z żoną i dwójką dzieci szóstego lipca.
Dwa dni później szesnastoletni Jeremi właśnie uczył moją suczkę Lunę aportować, kiedy usłyszeliśmy pierwsze syreny. Potrójne, bo mieszkam na granicy trzech miast, Giwatayim, Ramat Ganu i Tel Awiwu. Zadziałał automatyzm odruchów wpojonych przez lata podczas szkoleń przeciwlotniczych udzielanych przez radio i telewizję.
Do najbliższego schronu było zbyt daleko, więc bez namysłu wpadłam do najbliższego domu. „Azaka!”, „Syrena!”. Właściciel w niekompletnym stroju bardziej niż rakietami przestraszony był wtargnięciem do jego salonu trójki obcych ludzi z parą dzieci i psem. Półtorej minuty oczekiwania na odgłos upadku szczątków zestrzelonej rakiety spędziliśmy w ślepej łazience, uśmiechając się niepewnie do siebie.
Następne alarmy łapały nas w moim własnym „heder atum”, betonowym pokoju o zabezpieczonych żeliwną płytą oknach i stalowych drzwiach; na klatce schodowej mieszkania w Tel Awiwie; na ulicy; w samochodzie i kilkakrotnie na plaży. Goście nie chcieli z niej zrezygnować. W końcu przyjechali nad Morze Śródziemne, a Izraelczycy dawali dobry przykład. „To jak tsunami” – komentował ośmioletni Maksio – „nagle ludzie zrywają się i biegną do miasta, jakby goniły ich fale”.
Najdziwniejszy, budzący grozę alarm zaskoczył nas w zoo, koło klatek z szympansami, wyjącymi ze strachu przy akompaniamencie innych zwierząt. Mogliśmy tylko skulić się na ziemi, zakrywając głowy rękami. Nadal nie we wszystkich miejscach publicznych w Izrelu są schrony.
Po tej przygodzie bratowa zaordynowała przyspieszony powrót. Ale mieli pecha. WizzAir, podobnie jak wiele innych linii lotniczych, odwołał loty. Udało się wylecieć dopiero po dwóch dniach.
Raczej szybko nie wrócą. Ale na miejscu bardzo szybko zaczęli naśladować tubylców, z ciekawością śledząc na żywo w telewizji zestrzeliwanie rakiet. Tych samych, które w każdej chwili mogły spaść im na głowy. - W tym zatarciu granic pomiędzy wojną a pokojem, telewizyjnym obrazem i realną rzeczywistością jest coś niezwykłego – mówili. Izraelską przygodę z rakietami wspominają w bezpiecznej Polsce jako unikalne przeżycie.

[caption id="attachment_875" align="alignnone" width="300"] Widok na granicę syryjską z góry Bental[/caption]

Zdęcie z fosforem
Góra Bental, ważny strategicznie punkt, z którego rozciąga się panorama wzgórz Golan i Galilei, wita mnie dziesiątkami uzbrojonych w lornetki i teleskopy turystów. Oczywiście spragnionych atrakcji: ostrzału Kunaitry, potyczek, syryjskich samolotów bombardujących pozycje rebeliantów. Albo chociaż kłębów dymu nad granicą; na zdjęciu też ujdą.
Oprócz dziesiątków Izraelczyków spotykam turystów z Szwecji. Wypytują wojskowych w mundurach ONZ o sytuację na granicy. Do niedawna „błękitne hełmy” przebywały w bazach w głębi Syrii, ale kiedy zrobiło się niebezpiecznie, ewakuowano je do Izraela. Żołnierze bardzo sobie chwalą kwatery w pobliskich kibucach. W wojnie uczestniczą, lornetując syryjskie bazy z nowego punktu obserwacyjnego na czubku Bentalu.
Nic się nie dzieje. Nuda. Oczekiwanie na wojenny spektakl umilają wycieczki po bunkrach i okopach, coś na ząb w panoramicznej kawiarni Kofi Anan oraz zakupy w sklepie z militarnymi pamiątkami.
Mieszkańcy pobliskich osiedli i kibuców przyjeżdżają tutaj jak do kina. Zajmują upatrzone miejscówki, ustawiają plastikowe krzesła, wyciągają napoje, pestki słonecznika i z wysokości 1171 metrów n.p.m komentują rozwój wydarzeń, starając się ustrzelić unikalne zdjęcie.

Achmed, sąsiad Taufika z pobliskiej Bukaty, sprzedaje turystom miód, orzechy, nadziewane serem i orzechami bakłażany w zalewie z oliwek, labane – tradycyjny ser jogurtowy i jabłka, głównie Starling i Golden Delicious. Nie bardzo może rozmawiać. Kolejka amatorów druzyjskich przysmaków nie ma końca. Ruch w interesie od rana do wieczora.

[caption id="attachment_873" align="alignnone" width="300"] Nauczyciel arabskiego z dawnej Kunajtiry, obecnie z Bukaty sprzedaje druzyjskie smakołyki[/caption]

Achmed urodził się w starej Kunaitrze. Z dumą powtarza, że był najmłodszym nauczycielem arabskiego w mieście. Do odgłosów wojny, która toczy się tuż, tuż, dolicza przyspieszonego bicia serca - po drugiej stronie granicy ma rodzinę.
Igal Mojal często przyjeżdża na Bental z pobliskiego kibucu Marom Nawe; znajomi proszą, by oprowadził ich po miejscach z pierwszych stron gazet. Właśnie opowiada o syryjskiej wojnie domowej widzianej z perspektywy sąsiada. Wkoło gęstnieje tłumek turystów.
- To zabawa kotka z myszką. Rebelianci zdobywają teren, siedzą kilka dni, wojsko ich wykurzają go, po czym zabawa się powtarza. Dziś jest spokój, ale to prawdziwa wojna. Codziennie ją słyszymy i widzimy. Moździerze, serie z karabinów, samoloty... Niedawno w samym środku syryjskiej wioski zrzucili bomby fosforowe. Fosfor wypalił ziemię, o tam – wskazuje czarne pasmo koło Nowej Kunaitry.
- A wy? Jak żyjecie na ostatnim przyczółku Izraela? - pytam.
- Normalnie. Dzieci chodzą do szkoły, dorośli do pracy. Tylko raz, kiedy były ostre walki, zabronili zbierać jabłka.
Wydaje się, że w tej wojnie Izraelczycy są tylko widzami. Ale Igal wcale nie jest tego taki pewien.
- Spokój to mieliśmy przez 40 lat, ale już przeszedł do historii. Jeśli wygrają rebelianci, będziemy mieli sąsiadów z Al-Kaidy; jeśli wygra Asad, w rewanżu za pomoc pozostawi tutaj Hezbollah. Tu jeszcze coś poważnego się wydarzy.

[caption id="attachment_1188" align="alignnone" width="300"]Izraelski turysta obserwuje Syrię Izraelski turysta obserwuje Syrię[/caption]

Wystarczy jeden pocisk
Cola, bakłażany, kawa, cały ten uspokajający turystyczny kram na górze Bental jest złudny. Wojna puka dosłownie do drzwi Izraela.
Kuneitra przez lata była jedynym przejściem granicznym między Izraelem i Syrią. Nieformalnym, bo oficjalnie oba kraje są w stanie wojny.
Tędy przemieszczały się jeepy UNDOF, Sił Rozdzielająco-Obserwacyjnych ONZ i prowadzone przez nigeryjskich kierowców ciężarówki Czerwonego Krzyża. Przez Kuneitrę wędrowali Druzowie, zamieszkali na zaanektowanych przez Izrael w 1967 roku terenach, by wziąć po drugiej stronie granicy tradycyjny ślub, odwiedzić święte miejsca czy skorzystać z przysługującego obywatelom syryjskim bezpłatnie wykształcenia.
27 sierpnia przejście zostało zamknięte. Również nieoficjalnie. Tego dnia Kuneitrę zajęły oddziały Frontu Al-Nusra. Powstańcze, ale co z tego, skoro sprzymierzone z Al-Kaidą.
Ale turystów to na razie nie martwi. Podobnie jak nie przejmują się tym, że jakiś czas temu zabłąkany pocisk moździerzowy ciężko ranił izraelskiego oficera. Nie odstraszają ich też wojskowi raportujący, że tuż przy granicy z Izraelem stacjonuje 30 tysięcy bojowników Hezbollahu, którzy mają na wyciągnięcie ręki niektóre rejony Górnej Galilei i Wzgórz Golan. Asad i jego protektor Hasan Nasrallah nie palą się do wojny z Izraelem, ale wystarczy drobny konflikt czy przypadkowy wystrzał, żeby podpalić beczkę prochu.
Jerozolima wyraźnie daje do zrozumienia, że nie będzie tolerować „przypadków”. 23 września dwa syryjskie myśliwce zapędziły się na terytorium Izraela. Raptem 800 metrów, spostrzegłszy pomyłkę, natychmiast zawróciły, ale Patrioty już wyskoczyły z wyrzutni. Turyści potraktowali spadochrony rozwijające się nad syryjskim pograniczem jako dodatkową atrakcję.

[caption id="" align="alignnone" width="300"]Nowoutworzony punkt obserwacyjny UN na górze Bental Nowoutworzony punkt obserwacyjny UN na górze Bental[/caption]

Piknik pod wiszącą lufą
Wracając do Tel Awiwu na chwilę zatrzymuję się w trzecim punkcie widokowym na Nową Kunaitirę. Do Doliny Łez zagraniczni turyści zaglądają najrzadziej. Dziwne, bo wojny mieliby pod dostatkiem. To tutaj podczas wojny Jom Kippur, w październiku 1973 roku, toczyła się bitwa pancerna. Krwawa i przełomowa; cmentarzysko zardzewiałych mastodontów wciąż przypomina o tym, że Syryjczycy stracili w Dolinie Łez 500 czołgów i pojazdów opancerzonych. Nieopodal pomnika bohaterskiego 77 batalionu zastaję grupę turystów z wioski Tajbe. To Beduini; przyjechali obejrzeć czołgi i „syryjskich buntowników”, a przy okazji zrobić sobie piknik.

[caption id="attachment_877" align="alignnone" width="300"]1 Arabscy turyści zdobywają izraelskie czołgi[/caption]

Uwaga, miny
Jadąc szosą nr 98 wzdłuż granicy snuję rozważania nad przewrotnością wojny, która budzi grozę, gdy dotyka nas samych, ale wystarczy spojrzeć na walczące figurki z oddali, by poczuć dreszcz emocji towarzyszący komputerowej strzelance. Banalne? Nie, jeśli oglądało się przez lornetkę Kuneitrę.
Oprócz mojej alfy na drodze nie ma innych pojazdów. Jedyną osadą w tej część Golanu jest moszaw - spółdzielnia rolnicza - Allonej Ha’Bashan, równo przed dwoma laty świadek ostrych walk w nieodległej, już syryjskiej wiosce Bariqa. Wojska Asada przypadkiem ostrzelały Golan, w odwetowym ataku zginęło trzech syryjskich żołnierzy.
Po obu stronach szosy mijam brunatne, porośnięte trawą wzgórza, stada krów, pasące się konie. Gdyby nie ruiny syryjskich wiosek, czerepy wysadzonych bunkrów i setki spłowiałych tabliczek „Uwaga, miny” - pamiątki po wojnach Izraela - mogłabym pomyśleć, że jestem w Bieszczadach.
Upał, 29 stopni i ani jednej chmurki. Niedaleko Keszet mijam ruiny koszar i widmowe ślady syryjskiej wioski Czerkiesów.
Pstrykam pamiątkowe fotki. Kiedy zatrzymuję się z wnętrza posiekanego kulami meczetu dobiegają mnie arabskie głosy. Zamieram. Uff, to tylko miejscowi motocykliści. Zdziwieni, że ktoś orócz nich kręci się po odludziu nieopodal granicy kontrolowanej przez dżihadystów.
Strach ma wielkie oczy. Ale i tak oddycham z ulgą dopiero wtedy, gdy przed przednią szybą rozpościera się tafla Jeziora Galilejskiego i dobiega mnie zapach pomarańczowych sadów Galilei.

[caption id="attachment_871" align="alignnone" width="300"] Wzgórza Golan. Tabliczka ostrzegająca o niebezpieczeństwie min[/caption]

(Tekst został opublikowany w "Gazecie Wyborczej").

 

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top