Nie zdążyłam zamknąć wejściowych drzwi, kiedy moja córka przywarła do mnie całym ciałem obejmując mnie histerycznie. Była bardzo wzruszona.
- Co się stało? – przeraziłam się gwałtowności jej reakcji. W mojej głowie momentalnie pojawiły się dziesiątki najgorszych scen, jakie mogły przytrafić się dziesięciolatce w szkole i po niej.
- To mój najszczęśliwszy dzień w życiu” – oświadczyła ku mojemu zdumieniu Metuka, po czym zaprzeczyła sama sobie - nie, drugi, najszczęśliwszy dzień. Pierwszy był, kiedy wyszłam z twojego brzuszka” (moja córeczka sprytnie ukradła moją wersję najszczęśliwszego dnia i przywłaszczyła ją sobie).
Po krótkim namyśle sprostowała swoją wypowiedź :
- Trzeci najszczęśliwszy dzień, bo drugi był, kiedy dostałam Lunę (suczkę).
- Co się stało? – nadal nie rozumiałam.
- Amit (najprzystojniejszy chłopak w jej klasie, świetny piłkarz) zaproponował mi, abym była jego dziewczyną, a ja się zgodziłam!” – oświadczyła prawie płacząc z emocji. - To mój najszczęśliwszy dzień w życiu!”...” trzeci, najszczęśliwszy dzień w życiu!”
- To znaczy, że jesteście teraz parą? – spytałam się podejrzliwie.
- Jak to co? – w głosie Metuki usłyszałam nutę rozbawienia i pobłażliwości (taka „duża” matka i nadal nie wie co to znaczy być parą?) – On mnie kocha i ja go kocham – oświadczyła pewnym głosem moja.
- A co to znaczy „kocha”? – nie dawałam za wygrana i przynudzałam.
- Jak to co? – Metuka znów przesadnie głośno westchnęła - kiedy gonimy się na podwórku i okazuje się, że zapomniałam czegoś w klasie, proszę Amita by mi przyniósł”.
- A całujecie się? – spytałam lekko zatrwożona.
- Żartujesz? – moja córka odsunęła się ode mnie z dezaprobatą. – „To ichsa-pichsa”! (onomatopeja, w języku izraelskich dzieci oznaczająca odrazę, "be", "ble", "fe")– odpowiedziała robiąc przy tym bardzo zdegustowana minę.
- To co będziecie razem robić? – spytałam.
- Jak to co? – Metuka po raz kolejny przesadnie głośno westchnęła (no cóż, ma mało rozgarniętą matkę) – na przykład w Lag ba’Omer (Święto Ognia), kiedy mamy wolne w szkole, ja, Amit, Ram i Libi („oni są razem” - poinformowała mnie kumotersko) idziemy do kina i na sushi.
- To znaczy, że i Libi ma chłopaka? – ucieszyłam się, że moja córka rozwija się jednak w normalnym tempie.
- Ma, bo Ram kocha się we mnie, ale ja jestem już zajęta, a że Libi jest moją najlepszą przyjaciółką, a Ram, najlepszym przyjacielem Amita, to wszystko bardzo pasuje (oj, wa, woj, pomyślałam, nie dość, że moja malutka córeczka ma chłopaka w wieku niecałych dziesięciu lat, to od razu wchodzi w trójkąty czy nawet czworokąty).
- Na jaki film idziecie? – Metuka popatrzyła na mnie z politowaniem. – „Delhi Safari”, świetny, animowany film. - 3D!!! – dodała z dumą.
Zdjęcie Metuki - Kaśka Sikora