Jak ćma lecąca w ogień

Thursday, April 29, 2010

Skąd bierze się w Tobie pociąg do destrukcji?  Dlaczego znów i znów wpadasz do tej samej czarnej dziury, mimo że zdajesz sobie sprawę, że ona czai się tuż przed tobą? Jesteś inteligentny, dużo czytasz, nie łapiesz się na lep utartych schematów… Dokładnie wiesz gdzie ona jest. Nie przyznajesz się jednak do tego. Nawet przed samym sobą. Wiedza - nie pomaga ci. Odwrotnie. Specjalnie pójdziesz tę samą ścieżką, bo znów wpaść w pułapkę, pozwalającą poczuć znajomy ból... ten, który lubisz... swojski, zaprzyjażniony od lat. Tylko wtedy wiesz, że żyjesz…, mimo że nie cenisz życia tak bardzo i gdyby ktokolwiek, zapytał cię czy chcesz żyć, bo w Boga już dawno przestałeś wierzyć, odpowiedziałbyś: po co? Karzesz więc sam siebie za to, że mimo wszystko jesteś. Po jaką cholerę? Kogo to tak naprawdę obchodzi?



Cierpiąc, patrzysz na swoje niewyraźne odbicie w lustrze. Myślisz: a jednak żyję. Pewnie dodajesz do tego znak zapytania: żyję?


Ty już nawet nie wiesz czy to, co się dzieje, to jest naprawdę życie.


 


Nie przestaniesz pić. Nie ma siły, która by cię przed tym powstrzymała. Ty musisz! Potrzebujesz! Chcesz! Nie możesz inaczej! Więc…


Pijesz aż do momentu, kiedy pozbawiony ostrości świat kompletnie zatraca się w bezkształcie zamazanych konturów, a stojąc na granicy szaleństwa, gubisz się w sobie i w rzeczywistości przeistaczającej się w niezrozumiały bełkot. Nikt cię przed tym nie uratuje. Nie pozwolisz na to.



Zwykle zaczynasz niewinnie: "jeden kieliszek" mówisz sobie, a potem wzmacniając postanowienie dodajesz: "tylko jeden". Wiesz, że czekają na Ciebie rozrzucone po kątach niezałatwione sprawy, woła cię głos dziecka, które kochasz i nigdy nie chciałbyś skrzywdzić i jest też Ona – kobieta Twojego życia, ze swoją zawstydzającą miłością i piersiami nabrzmiałymi pragnieniem.


Nie masz jej nic do dania. Wszystkie słowa zostały wypowiedziane już dawno temu. Dziś przestały oznaczać cokolwiek. W świecie, w którym jesteś, nie ma dla niej miejsca i nie chcesz go – dla jej dobra – dla niej zrobić.


Tam gdzie ty się chowasz przed nią i samym sobą, zjawy z przeszłości zapraszają Cię na kolejkę, ladacznice ofiarują swe ciało za chwilę uniesienia, miłe kłamstewko czy jakiś grosz rzucony niedbale, a obrócone w popiół marzenia matają w sieć każdego, kto ośmieli się tam pojawić. To nie jest miejsc dla niej. Nawet gdyby chciała – a przecież już się to zdarzyło – nie pozwoliłbyś jej na to by była tu z tobą. Zresztą łudzisz się, że właśnie, dlatego tu jesteś… Strażnik jej miłość a ona ostatnia, z tych, którym jeszcze na tobie zależy…



Nie oszukuj się. Nie masz już sił… Nie wiesz ile wytrzymasz jeszcze. Boisz się tego, co stać się może, a co jest nieodwołalne. Nikt cię, ani nic nie powstrzyma. Nawet ty sam. Ale przecież dla takich momentów ty żyjesz - straceniec zagubiony w świecie, który nie istnieje i nie zaistnieje nigdy więcej.



Stałeś się czekiem bez pokrycia. W odorze spirytusowych oparów lecisz jak ćma do ognia... Poza nim wszystko wydaje ci się szaro-białe, zimne i pozbawione sensu… A ty jesteś przecież tęczą, skupiającą w sobie wszystkie kolory. Dokładnie tak jak sen, który miałeś o czarnej kuli toczącej się po drodze. Wystawał z niej zagubiony, czerwony trok. Ktoś za niego pociągnął i kula otworzyła się fontanną fluroscencyjnych barw oślepiających oczy…


 


Powiedziała ci, że cię zostawi, jeśli jeszcze raz znajdzie puste butelki przemyślnie przez ciebie pochowane po kątach – tych samych, w których śledzą cię upiorne oczy twoich dzieci. Poznajesz? Pamiętasz?


Nie będzie jej. Odejdzie z całą swą miłością, którą jak bankrut codziennie dostajesz na kredyt. Nie wróci. Ona już nie może. Skończył jej się czas nadziei i oczekiwania. Wiesz o tym, ale ty, z kolei, nie możesz przestać, choć próbujesz. Tylko jeden kieliszek – mówisz sobie a liczysz puste butelki.



Wiem, że i tak nie przeczytasz tego, co napisałam. Nie znasz języka, w którym ja znaczę swe ślady. Mimo wszystko, KOCHAM CIĘ!



Dla Ciebie:


 http://www.youtube.com/watch?v=xtnzCELTpug&feature=related


 

5 comments:

  1. Pięknie napisane... Zwłaszcza pierwszy akapit. Przechodzą ciarki.Pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Pięknie i mądrze napisane, pięknie i strasznie zarazem! Dlaczego tak czasem musi być, pomimo, że robimy wszystko, żeby żyć szczęśliwie... Dlaczego, dając siebie, otrzymujemy tylko ból i łzy, z małymi, krótkimi chwilami, kiedy to wydaje nam się, że już od teraz będzie dobrze? Ale jutro znów jest takie samo... żyjemy nadzieję, ale nadzieja kiedyś umiera. Może razem z nami, a może uda nam się jeszcze odbić i ukraść parę szczęśliwych lat..

    ReplyDelete
  3. ciekawe to co napisałaś , ja nie piję od 01.01,2010 i lżej jest właśnie tak, zaczynam wszystko od nowa, wiem że nie jest łatwo żyć ale idę w przyszłość

    ReplyDelete
  4. Bezradnosc vs lojalnosc&milosc.Trudna decyzja. aga.ta

    ReplyDelete
  5. Znam ludzi, którym się udało, których wzajemne relacje odnowiły się. Znam też ludzi, którzy stracili wszystko. A nadzieję trzeba mieć i ją strzec, bo gdy wydaje się, że już wszystko stracone, tylko ona trzyma przy życiu.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top