Filozofia za grosze, albo życzenia urodzinowe

Friday, August 27, 2010

Są tacy, którzy twierdzą, że sami wybieramy czas, miejsce i rodziców. Inni - że nasze narodziny są pozbawionym logiki przypadkiem, cudem, czy też darem stwórcy. Nie wiem, kto ma rację i czy ma to w ogóle dla mnie znaczenie, bo przecież już tu jestem, nie zważając na wszystkie powody, wrzucona w środek życia i może zostanę jeszcze jakiś czas...


 


Dani, parafrazując swego przyjaciela, izraelskiego dramaturga, Hanoch Levina, mawia: "Chciałbym być człowiekiem pijącym czerwone wino i jedzącym kawior. Tymczasem jem śledzie i piję wodę".*


 


Do mojej koncepcję siebie idealnej nawet się nie przybliżam i choć zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę taką, jaką chciałabym być, trudno mi się z tym faktem pogodzić. Każdego dnia łapię się na rozczarowaniu z tego, kim jestem, co robię, mówię, piszę. Przyznaję, nie łatwo mi być sobą a stałe niezadowolenie nie jest ani najmądrzejsze, ani najzdrowsze. Najlepiej byłoby, po tylu przeżytych latach, zaakceptować siebie taką, jaką jestem - w całej realności i poplątaniu i nie ważne czy dobrą czy złą, tylko właśnie taką, a nie inną, bo przecież tej innej nie ma.


 


Brakuje mi ufności – do świata, ludzi, siebie samej... Może to i dobrze? Przynajmniej mniej się narażam, choć…przecież nie lubię siebie ostrożnej.


 


Chciałabym potrafić wierzyć w siebie i przyjmować z całym dobrodziejstwem tego, co jest, ale i tego, czego nie ma. Może kiedyś będę potrafiła?


 


*"Ja nigdy nie piję piwa. Chciałbym być człowiekiem, który pije sok i mleko. W rzeczywistości piję herbatę".


Hanoch Levin, "Krum"


 

Wojna rosyjsko-gruzińska, 2008

Wednesday, August 18, 2010

W drugą rocznicę


 


"W sierpniu 2008 po załamaniu rozmów gruzińsko-osetyjskich, Gruzja przystąpiła do zbrojnego zajęcia separatystycznego obszaru. Rosja odpowiedziała siłą wypierając najpierw wojska gruzińskie z Osetii Płd. i Abchazji, a następnie dokonując inwazji na Gruzję i zajmując niektóre miasta (Gori, Poti i inne)". (pl.wikipedia.org/wiki/)


http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_w_Osetii_Po%C5%82udniowej_2008


 


"W piątek minie rok od wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej o Osetię Południową - separatystyczną republikę na terenie Gruzji, która w wyniku działań zbrojnych uniezależniła się od Tbilisi w latach 90. W nocy z 7 na 8 sierpnia zeszłego roku Tbilisi rozpoczęło ofensywę w celu odzyskania kontroli nad tym prorosyjskim regionem, a Rosja odpowiedziała na to szeroko zakrojoną operacją militarną. Po zeszłorocznej wojnie Rosja uznała niepodległość zarówno Osetii Południowej, jak i drugiej separatystycznej republiki - Abchazji."( Portal EurActiv.pl)


http://www.euractiv.pl/polityka-zagraniczna/artykul/pierwsza-rocznica-wojny-rosyjsko-gruziskiej-o-oseti-001180


 


Czy naprawdę Gruzja pierwsza dokonała zbrojnej inwazji? Czy informacje, które znamy i zna świat są prawdziwe?


 


Oceńcie sami:


http://www.tvali.ge/index.php?action=watch&v=149254 


http://www.tvali.ge/index.php?action=watch&v=173148


 

Putin odpowiada, czyli zabawa kotka z myszką

Tuesday, August 17, 2010

 "Wie Pan, dlaczego się palimy? Dlatego, że pizdziec! Wyjaśnię." [...]


W taki dramatyczny i bezpośredni sposób, używając dosadnych, rosyjskich przekleństw (aż 15 razy, w różnych odmianach i znaczeniach), rozpoczął i kontynuował anonimowy list pewien Rosjanin, który ma już dość nieudolnego rządzenia Rosją.


Nie inwektywy jednak były w nim najciekawsze, ani też dosadna krytyka listu, tylko sam jego adresat - nie kto inny tylko… Władimir Władimirowicz Putin - który w uznaniu za: "znakomitą ocenę sytuacji z leśnymi pożarami", "emocjonalne podejście do sprawy", "szczerość", "bezpośredniość" i "zdolności pisarskie na miarę Lenina i Gorkiego" nazwał nadawcę listu "zuchem" ("maładiec") i odpisał mu osobiście, przyznając się, że "miał prawdziwą przyjemność z czytania".


 


Przyznam się Wam, że i ja nieźle ubawiłam się czytając listy Putina i "Anonymosa" i byłam pełna podziwu dla odwagi Redaktora Naczelnego stacji radiowej "Echa Moskwy", Alexeya Venediktova, który po otrzymaniu, niepodpisanego pisma skierowanego do Prezydenta Federacji Rosyjskiej, zdecydował się przekazać go Putinowi z własnym podpisem i notatką:


"Drogi Włodzimierzu Władimirowiczu, czy wie Pan, że ludzie bardzo krytycznie odnoszą się do gaszenia pożarów w Rosji? Prosto w twarz, oczywiście, nikt Panu tego nie powie, ale Internet pełen jest krytyki, oburzenia i złości. Wielu mieszkańców rejonów dotkniętych klęską w swoich blogach wyraża się zdecydowanie niepochlebnie o tym, co zostało zrobione przez rząd. Oto przykład jednego z dramatycznych wystąpień w Internecie. Co Pan odpowiedziałby temu człowiekowi"?


 


A o czym był list? O daczy, 153 km od Moskwy, pewnej krowie jedzącej trawę z pola sąsiada i o czasach komunizmu, kiedy były 3 stawy, wisiał dzwon, w który uderzano w przypadku pożaru i była, co prawda jedna na trzy wsie jednostka pożarnicza - ale była, a także o latach demokracji, kiedy to zwolniono leśników ostrzegających o pożarach i zbierających informacje o zagrożeniu, zapodziano gdzieś jedyny wóz strażacki, zasypano stawy i zastąpiono dzwon nowoczesnym telefonem, którego jednak zapomniano podłączyć do linii telefonicznej…


 


Rozgniewany obywatel Rosji pytał się w nim, gdzie podziały się społeczne pieniądze, skoro w Rosji nie ma tak elementarnych rzeczy jak sprzęt przeciwpożarowy i zażądał od Putina zwolnienia z konieczności płacenia podatków oraz składek na fundusz emerytalny, by za oszczędzone w ten sposób pieniądze "móc samemu kupić jeden wóz strażacki dla trzech wsi".


 


W podsumowaniu "Chłopek-Roztropek" złożył rządowi i Putinowi propozycję:


"Weźcie wasze zasrane ustawy, dajcie nam żyć tak jak chcemy a chcemy żyć szczęśliwie i wspaniale […] Oddajcie mi, kurwa, mój dzwon, wykopcie stawy, suki, i zabierzcie z powrotem swój telefon"!!!


 


Nikt nie mógł nawet przypuszczać, że na to żądanie nie tylko odpowie Putin, ale że i będzie się tłumaczył, obarczając winą za zaistniałą sytuację upały: "jakich nie było w Rosji od 140 lat", skalę i zasięg pożarów, powszechność kataklizmów w całej Europie i nawet poskarży się na to, że i on, nieborak, "wdycha dym z palących się podmoskiewskich lasów". W końcu zaś obieca oddanie dzwonu - pod warunkiem jednak, że anonimowy nadawca listu ujawni swój adres, pod którym można go znaleźć…!!!


 


http://www.vsesmi.ru/news/4362171/


 

Twarz izraelskiej okupacji

Monday, August 16, 2010

22 letnia, Eden Abergil z Aszdodu, sierżant Sił Obronnych Izraela (CaHaLu), wyróżniona za swą służbę wojskową, przeniesiona rok temu do rezerwy, "tylko się chciała zabawić" - jak stwierdziła w wywiadzie dla izraelskiej gazety "Maariv" - zrobić sobie zdjęcia na tle związanych Palestyńczyków z opaskami na oczach. Kiedy zamieściła uśmiechnięte podobizny na Facebooku, w albumie zatytułowanym: "Armia – najpiękniejszy okres w moi życiu" jej kolega napisał: "Tak wyglądasz najbardziej seksownie".





[caption id="attachment_1544" align="alignnone" width="342"] In this undated photo, originally posted on a Facebook page belonging to Eden Aberjil, and taken from the Israeli blog site sachim.tumblr.com, an Israeli army soldier poses in front of blindfolded men identified in the Israeli new media as Palestinian prisoners. Israeli news media and bloggers have identified the soldier in the photos as Aberjil. (AP Photo/sachim.tumblr.com)[/caption]


Abergil. Pamiątka z wojska





Izraelskie "zabawy"



Abergil, zdziwiona gromami, które ściągnęła na swoją głowę, i pogróżkami typu: "Żywa nie wyjdziesz już z tego" czy "Nie zostało już Ci wiele życia", nie potrafi zrozumieć tego, co jej się przytrafiło: "Nie znęcałam się fizycznie nad Palestyńczykami. Opiekowałam się nimi. Co ja takiego zrobiłam?"


"Nic"! - odpowiada samej sobie i całemu światu, a jej szczerość wstrząsa mną nie mniej niż zdjęcia.


 


- "Wstyd, hańba, pod sąd z nią, potwór, głupia, idiotka, niszczy dobre imię naszej armii, jako była żołnierka wstydzę się jej!" – powtarzają się komentarze na izraelskiej ulicy i w internecie, a międzynarodowe media widzą w Eden Abergil twarz zdemoralizowanego Izraela znęcający się nad więźniami i gwałcącego prawa człowieka.


 


Dowództwo wojskowe telefonicznie poinformowało wczoraj Abergil o skreśleniu jej z listy rezerwistów, motywując swą decyzję tym, że "jest ona niegodna służby w izraelskim wojsku".


Broniąc się przed zarzutami Abergil podkreśla: "Poiłam i karmiłam tych ludzi (Palestyńczyków). Nie chciałam ich zranić! To była tylko zabawa. Wielu żołnierzy fotografowało się z Palestyńczykami, dlaczego oskarża się tylko mnie"?


 


No właśnie. Dlaczego tylko ją? Jak doszło do tego, że Eden nawet nie potrafi zrozumieć negatywizmu swego postępowania wydającego jej się normą? Czyżby faktycznie okupację, blokady, więźniów palestyńskich, deptanie praw innego człowieka będące "zwykłą" codziennością w Izraelu wymyśliła ta 22 letnia dziewczyna z Aszdodu i ona jest za nią odpowiedzialna?


Co stało się, przez lata okupacji, z moralnością młodych ludzi w mundurach z naszywką "צה"ל" ("CaHaL") i jak to ma wpływ na społeczeństwo izraelskie? Boję się odpowiedzieć.


 


God help us!


 

"Skinny" w wersji dla ortodoksów?

Sunday, August 15, 2010



 

Czy wkrótce w Europie zapanuje "moda na Żydów", a przynajmniej na ich niezmienny od stuleci styl ubierania się będący znakiem rozpoznawczym ultraortodoksyjnej społeczności żydowskiej?


Christina Højris Ottosen i Jens Kold-Christensen, dwóch projektantów duńskich z domu projektowego "Uncommon Creatures" z Copenhagi, w swej najnowszej kolekcji inspirowanej Żydami z Brooklynu, próbuje dokonać rewolucyjnej zmiany i przekształcić to, co kojarzyło się dotąd z niezmienną tradycją, czy wręcz z zacofaniem w przebój najnowszej mody.


 


 

Co o tym myślą sami "modele do naśladowania"?


Nie wiadomo. Ultraortodoksyjni Żydzi zwykle nie czytają tekstów w internecie i nie chodzą na pokazy mody.


 


Ultraortodoksyjni Żydzi. Nowi idole współczesnej mody?


http://www.uncommon-creatures.com/


 

Rosja płonie. Świadectwo zapisane w blogach

Tuesday, August 10, 2010

Rosja płonie. W telewizji pokazuje się zorganizowane akcje straży pożarnej i wojska, helikoptery rozlewające wodę na płonące lasy i karetki pogotowia. Mówi się o pożarach, wysokiej temperaturze, maskach rozdawanych mieszkańcom Moskwy, problemach z ugaszeniem ognia i o tym jak dzielnie Kreml radzi sobie z kataklizmem.


 


Czy wiecie jednak, że w szpitalach moskiewskich, w których nie ma klimatyzacji a temperatura wynosi ponad 50 st. C, rozkładające się trupy układa się już, z braku miejsca, w pozycji pionowej? Czy ktoś opowiedział Wam o tym, że na każdym oddziale, dzienna umieralność nie spada poniżej 17 osób i żaden lekarz w formularzu zgonu nie śmie napisać prawdziwej tego przyczyny?


 Z rosyjskich blogów i z relacji moich znajomych wynika, że najgorsza sytuacja jest na oddziałach położniczych, geriatrycznych i intensywnej terapii. Noworodki zawija się w mokre pieluchy. Od tego jak często zajęte i zmęczone pielęgniarki zmieniają je, zależy ich przeżycie. Absurdalnie, kobiety w połogu, niezależnie od swego stanu, trzymane są przepisowe 10 dni w szpitalu, podobnie jak ich świeżo narodzone dzieci, bez możliwości odwiedzin kogoś z zewnątrz i pomocy.

Starszymi ludźmi podobno nie ma komu już się przejmować… Są tacy, którzy twierdzą, że po tym pożarze niemowląt i staruszków na ulicach Moskwy już nie będzie.
( http://www.echo.msk.ru/programs/code/703027-echo/)



Nie ma wielu danych na temat tego, co się dzieje w więzieniach, gdzie w małych, wieloosobowych celach, w złych warunkach sanitarnych zamknięci są więźniowie.
Brakuje raportów o domach dziecka i domach starców, o szpitalach psychiatrycznych czy przytułkach dla biednych. Nikt też nie pyta się o bezdomnych. Sytuację tych nieuprzywilejowanych ludzi z marginesu, spoza zainteresowaniem mediów, można sobie tylko wyobrazić.


 


Moskwa i jej okolica zamęczona jest gorącem, dymem i fetorem spalenizny. Pozbawiona klimatyzacji czy chociażby wentylatorów, które są niemożliwe do kupienia, wyludnia się z tych, którzy mogących sobie na to pozwolić. Ich mieszkania, podobnie jak dobytek pogorzelców, często pada ofiarą grabieży.
Tych, którzy pozostają na miejscu ogarnia przerażenie. Fala ognia pojawić się może nagle i z nikąd. Jest nie do przewidzenia, nie ma jej komu gasić i nie ma też odpowiedzialnych za jej gaszenie. Niszczy w ciągu kilku minut dach nad głową, dobytek i zabiera życie.


 


Jeden z naocznych świadków powstania nowego, obszernego źródła ognia, szybko rozprzestrzeniającego się, zaalarmował, będący na miejscu batalion wojska w pełni wyposażonego do walki z ogniem. Dramatyczne wezwanie do natychmiastowego działania pozostało jednak bez odzewu, nie licząc stwierdzenia oficera, "że wszystko jest pod kontrolą". Ani jeden żołnierz nie ruszył się z miejsca. Wojsko czekało na telewizję, która zapowiedziała nadawanie "wiadomości z pola walki z ogniem" i na przybycie przedstawicieli władzy. W międzyczasie, nakarmieni, ale nienapojeni żołnierze (czyżby jadąc do pożaru zapomniano o wodzie?), zajmowali się… porządkowaniem kamieni przydrożnych by dobrze się prezentowały w kadrze i mieli rozkaz nie pobrudzenia mundurów przed filmowaniem…


 


Według nieoficjalnych danych i świadectwa" zwykłych" ludzi piszących swe spostrzeżenia w blogach i dzielących się swymi poglądami z najbliższymi, władza podjęła działania antypożarowe tylko w minimalnym zakresie i całkiem możliwe, że zrobiła to częściowo celowo.
Komu może zależeć na wypaleniu olbrzymich przestrzeni wokół Moskwy?


Czyżby ogień (nikt nie podważa jednak naturalnych przyczyn pożarów) stał się wygodnym narzędziem wymiany starych wiosek i miasteczek "zwykłych zjadaczy chleba" na przyszłościowe wille i apartamenty dla tych, którzy będą mogli słono zapłacić za przywilej mieszkania na drogocennych terenach podmoskiewskich?


 


Pożary w Rosji, położonej w dużej części na torfowiskach, zdarzały się regularnie od stuleci - sama Moskwa nie jeden już raz w swe historii została spalona. Ludzie byli do nich przyzwyczajeni tak jak do opadów deszczu, wódki, cierpienia wpisanego w religię i w historię narodu, czy do wiecznego czekania na następnego cara, który weźmie w swe silne i sprawiedliwe ręce władzę wraz z odpowiedzialnością za pokorne rzesze i kraj.



Przez lata socjalizmu rozbudowano w całym ZSRR system antypożarowy, wzmocniono i wyszkolono liczne jednostki straży pożarnej. W każdym budynku zainstalowano gaśnice i sprzęt przeciwpożarowy oraz potworzono system małych zbiorników wodnych, stawów i jeziorek będących źródłem wody i naturalną barierą dla pożaru. W "rosyjskim kapitalizmie" zbiorniki wodne zostały sprzedane prywatnym właścicielom, ogrodzone i w dużej mierze zasypane w celu zabudowy.


Część gaśnic i sprzętu, pozostawiona bez nadzoru i konserwacji, przestała być sprawna lub została rozkradziona.


 


W nowych czasach, w których lekarzowi podobnie jak strażakowi, pracującemu w Moskwie na państwowej posadzie, zarobek wystarcza zaledwie na dojazd do pracy i małe kieszonkowe, walka z ogniem przestała się opłacać. Dobrze wyszkoleni strażacy poszukali sobie lepiej płatnej pracy. Ci, którzy pozostali, stracili motywację do wykonywania zawodu i aby dorobić do głodowej pensji, systematycznie i powszechnie sprzedali mienie państwowe, czyli tzw."niczyje". W konsekwencji, niektóre przyjeżdżające do gaszenia ognia wozy strażackie nie są w stanie podjąć jakiegokolwiek działania. Brakuje im dosłownie całego sprzętu.


 W momencie, w którym ze względu na długi okres suszy i wyjątkowo wysokie (podobno najwyższych od 140 lat) temperatury, żarzący się pod powierzchnią ziemi torf zapalił wysuszoną glebą wybuchając dziesiątkami tysięcy ognisk stających się w ciągu kilku minut ścianami ognia niszczącymi całe wioski, osiedla podmiejskie i lasy, a których rozprzestrzeniania się nie jest w stanie zatrzymać nawet wszechmogący Putin (o ile byłby w tym naprawdę zainteresowany), jedyną nadzieję w ocaleniu, widzą Rosjanie w niebie. Może ono zapłacze nad ich losem ulewnym deszczem i ich uratuje?

 


Post napisana podstawie informacji zawartych w radiu "ECHO MOSKWA" – nazywanym "ostatnim bastionem wolnych mediów w Rosji", w rosyjskich blogach i publikacjach medialnych.


 


Źródła:


http://en.wikipedia.org/wiki/Echo_of_Moscow


http://doctor-liza.livejournal.com/


http://leon-orr.livejournal.com/899898.html


http://inessa-ra.livejournal.com/13672.html


http://www.echo.msk.ru/programs/code/703027-echo/


http://community.livejournal.com/pozar_ru/


 


Bułgaria, Złote Piaski i kawa za 200 euro

Monday, August 9, 2010

Miały być Włochy, mała domek nad jeziorem Garda, intymność, romantyka i parki wodne dla dzieci – była Bułgaria, kompleks hotelowy z 294 pokojami, basenami i ogrodami o powierzchni 900sq.m, SPA, łaźnią turecką, saunami, placem zabaw dla dzieci, dziecięcym klubem i 99 sklepami w centrum handlowym należącym do hotelu. Czyżbyśmy pomylili loty i noclegi? Nie. Daliśmy się namówić znajomym, by po raz pierwszy popróbować wspólnego wyjazdu z nimi i z dwójką ich dzieci w wieku zbliżonym do wieku naszej siedmioletniej Metuki i przez cały tydzień pozostać w jednym hotelu, w jednym miejscu (do tej pory w wakacje byliśmy w ciągłym ruchu).





Złote piaski. Widok z okna hotelowego


Dlaczego w Złotych Piaskach, w Bułgarii? Bo znalazł się jakiś sąsiad, który już tam był i jakaś koleżanka z pracy, która polecała "Barcelo Royal Beach" (akurat miała rację!). Poza tym, tego lata każde izraelskie biuro podróży miało w swojej ofercie zamiast niepopularnej ze względu na konflikt polityczny (patrz post: "Morze krwi") Turcji - Bułgarię. Poza tym nie czarujmy się. Za tydzień atrakcji we Włoszech zapłacilibyśmy o wiele więcej niż za hotel w Bułgarii, więc w ramach oszczędności i eksperymentu – do tej pory nigdy nie jechaliśmy na wakacje, z jakimi kol wiek znajomymi czy z biurem podróży - polecieliśmy nad Morze Czarne.


Nasi znajomi urodzeni w Izraelu - Fabi (rodzice z Argentyny) i Eliszewa (rodzice z Maroka) - nigdy dotąd nie byli w Europie Wschodniej kojarzącej im się ze mną i z… Tajlandią. Wyobrażali sobie Bułgarię, jako niekończący się targ z tysiącem sklepików (istnieje podobieństwo) i towarów za bezcen. Ich autosugestia była tak silna, że do końca urlopu wszystkie ceny liczyli w batach a nie w lewach bardzo się przy tym dziwiąc, że płacą ceny zbliżone do izraelskich, choć mimo wszystko niższe.


Zapowiedź tego, co nas czeka, mieliśmy już na lotnisku. Samolot nie mógł odlecieć, bo ponad 30 Izraelczyków zawieruszyło się gdzieś po odprawie bagażu i paszportów. Problemem nie było szukanie właściwej drogi na olbrzymim lotnisku Ben Guriona, tylko wabiące cenami bez cła sklepy. Wśród zagubionych byli również nasi znajomi, którzy po kolejnym "ostatnim" nawoływaniu zjawili się na pokładzie samolotu – zdrowi i zadowoleni z siebie – razem z kilkoma torbami "Duty Free".

- Była przecena: "kup 3 pary butów a 4 dostaniesz za darmo" - wyjaśniła Eliszewa triumfalnie pokazując mi kilka par nowych sportowych butów firmy "Nike" dla każdego członka rodziny. – Dzieciom szybko rosną nogi – usprawiedliwiła się na wszelki wypadek i spytała:
- Co, wyście nie zdążyli kupić? Przecież to była świetna okazja! – zaczerpnęła powietrza - Nie martwcie się. Na pewno w Bułgarii coś sobie atrakcyjnego znajdziecie! Weźmiemy się tam ostro za zakupy! – porozumiewawczo mrugnęła do mnie okiem a ja z przerażenia wcisnęłam się w fotel samolotu. Eyal "zaszalał z podarunkami w RPA, a ja byłam właśnie po zakupach "końca sezonu" i tak z nimi przesadziłam, że część z fatałaszków postanowiłam sprezentować sama od siebie na swoje zbliżające się urodziny (Świetny sposób na wyrzuty sumienia, poza tym oszczędza się partnerowi/partnerce ganiania po sklepach. Istnieje tylko jeden problem: zwykle do urodzin zapomina się już o prezencie z wyprzedzeniem).
- Nie martw się! Wszystko będzie dobrze! – wyszeptał mi do ucha Eyal i ścinał delikatnie za rękę (nie wiem, co miał na myśli, choć pewnie nie zakupy).


W samolocie charterowym wypełnionym w 100% Izraelczykami jadącymi do Burgas, nie było mi łatwo nie martwić się, skoro, co chwilę ktoś szturchał mnie, popychał, wołał na cały głos znajomych, siedząc próbował wbić mi kolana w plecy i na dodatek wstając łokieć w ucho, nie mówiąc przy tym ani razu "przepraszam", po czym ktoś inny brał mnie za lekarkę (nie mam pojęcia, dlaczego?) domagając się publicznie skutecznego sposobu na zapchane uszy swoich kilkuletnich pociech, które czekoladą wysmarowały mi koszulkę i krzyczały kopiąc fotel sąsiadów za każdym razem, kiedy musiały zapiąć pasy.

Z większością współpasażerów mieliśmy nadzieję pożegnać się na lotnisku w Bułgarii. Marzyliśmy o tym, że nasz hotel, jakimś cudownym sposobem, zostanie przeoczony przez Izraelczyków i z ich głośną obecnością zetkniemy się dopiero w locie powrotnym. Okazało się jednak, że w naszym, zajętym w 100% hotelu, język hebrajski jest najpopularniejszym, obok rosyjskiego (żeby Was to nie zmyliło – część "Rosjan", była również Izraelczykami). Na szczęście goście hotelowi nie przypominali w zachowaniu tych z samolotu. Czyżby tak dobrze wpłynęło na nas wszystkich powietrze europejskie?

Pierwsze widoki z okna autobusu wiozącego nas z Burgas do Słonecznego Brzegu przypomniały mi wycieczkę na Ukrainę sprzed laty: odrapane budynki, powykrzywiane chodniki, zniszczone bloki, stare samochody, masę zieleni, kwitnące dzikie róże i zaniedbane przystanki autobusowe z zardzewiałymi tabliczkami zapisanymi cyrylicą a do tego zachmurzone niebo naigrywające się z wysokiej temperatury powietrza i straszące deszczem.
W miarę zbliżania się do "Słonecznych Piasków" zmieniał się nagle ustrój. Z lat głębokiego socjalizmu wkroczyliśmy w drapieżny kapitalizm. Szare blokowiska zamieniły się w kompleksy hoteli i apartamentów z basenami, a zamiast starej furmanki z dziadkiem ulicą jechała dorożka z roześmianymi turystami.


Sunny Beach - przywitała nas głośną muzyką, atmosferą zabawy i monstrualną, przydrożną reklamą, na której blondynka o "soczystym ciele", z burzą włosów w stylu hollywoodzkim, w ostrym makijażu z nadmuchiwanymi ustami pomalowanymi na fioletoworóżowy kolor, kompletnie naga, siedziała w szpagacie zasłaniając kobiecy klejnot …zielonym jabłkiem. Z wrażenia nie byłam w stanie odczytać linijki tekstu pod modelką, ani też zrozumieć, do czego kusiła. Za to bardzo popularne i eksponowane miejsca z napisami: "Sex shop", "Pipe show", "Relax. Streptease", "Casino" nie pozostawiły wątpliwości, co do swego przeznaczenia.
- Och, będzie nam wesoło! – zatarł ręce Fabi obrzuciwszy spojrzeniem od góry do dołu przechodzące przez ulicę roześmiane dziewczyny w fikuśnych bluzeczkach zakrywających tylko w minimalny sposób wybitnie kobiece cechy sylwetki i w krótkich spódniczkach odsłaniających kilometry opalonych nóg.
- Uważaj! – pogroziła mu Eliszewa i władczo wzięła pod rękę – one jeszcze mogą być karalne!

 


"Barcelo"


Białe noce


Apartament w hotelu "Barcelo" okazał się miłym zaskoczeniem. Był wygodny i przestronny. Miał dwa duże pokoje i łazienkę, (ale z niezbyt przyjemnym zapachem), aneks kuchenny, lodówkę, sejf, klimatyzacje i balkon z widokiem na morze i baseny. Hotelowe śniadania i kolacje były szczególnie niebezpieczne: zbyt urozmaicone, smaczne, różnorodne i obfite, aby im się skutecznie oprzeć. Prawdziwy cios dla diety!


Łóżko w naszym pokoju (zamykanym na klucz) wydawało się za to, na pierwszy rzut oka idealne: olbrzymie, sprężyste, z własnym wyjściem na balkon i bez telewizji, która mogłaby ukraść się w nasze łaski. Padłam na nie niewykończona. Co prawda, Bułgaria niby była blisko Izraela, zaledwie dwie godziny lotu, ale trzeba było do tego doliczyć 2.5 godzinną konieczność stawienia się do odprawy na lotnisku, "spóźnienie zakupowe", czekanie na bagaż po przylocie, czekanie na zapełnienie się autokaru, ok. 30 km drogę z Burgas, "objazdówkę" hoteli w Złotych Piaskach, meldunek w hotelu ze zmianą pokoju na przylegający do naszych znajomych, kolację, pierwszy spacer z trójką dzieci wśród tłumów wczasowiczów i kompletnie nieprzytomnymi panami z rozbieganymi za dziewczętami oczyma, muzykę do 24 w nocy i pokazy sztucznych ogni…

Zbudziłam się w środku nocy zagubiona w obcym miejscu. Zrobiło mi się żal, że nie jesteśmy już z Eyalem młodymi studentami. Gdybyśmy nimi byli - pewnie nie miałabym teraz problemu z odnalezieniem w łóżku, na drugim krańcu pokoju, własnego męża... Leżelibyśmy w namiocie…na materacu… wąskim…bardzo wąskim… ciasno przytuleni jeden do drugiego lub jeden na drugim… Ech! Co też ja plotę?! Czy dzisiaj w ogóle studenci jeżdżą pod namiot?
Przeturlałam się do męża. Ledwo poczuł moją obecność, przyciągnął mnie do siebie przez sen. Jego zapach i dotyk wzruszył mnie (polecam mojego męża, jako najlepszą terapię na świecie: jest ciepły, opiekuńczy, mocny, ale i delikatny, miekko-twardy, zdecydowany i pewny. Och! Co też ja znowu wypisuję? Zapomnijcie o "terapii Eyalem"! Nie jestem taka szczodra!)
Zaczęłam szeptać mu do ucha jakieś sprośności, bez dygresji i wątków pobocznych, jak to zwykle robię w moim blogu, ale konkretnie, choć z fantazją… Czekałam na pomruki dzikiej bestii i reakcję komandosów – nadal jednak miałam… delikatną owieczkę – no może lepiej napiszę – baranka (sami wiecie jak mężczyźni uczuleni są na punkcie własnej męskości) smacznie śpiącego i jeszcze na dodatek uśmiechającego się przez sen…
Och! Gdzie podziały się czasy, kiedy kobiety z przesytu musiały kolejnym "bólem głowy" odpierać ataki na bramy zamku, a mężczyźni byli zawsze gotowymi do boju rycerzami na ognistych rumakach? (Wbrew sobie, w tym momencie, chciałabym zburzyć mit "bolącej głowy". Ludzie są istotami dążącymi do przyjemności i podejmującymi świadome działanie w celu eliminacji sytuacji nieprzyjemnych. Jeśli więc jakaś pani czy pan pozorują bóle głowy, krzyża, zmęczenie, pracę czy senność w celu uniknięcia rozkoszy w łóżku, to jest to tylko świadectwem na to, że tej rozkoszy nie doświadczają).
O???!!!! Przepraszam. Zapomnijcie o moich narzekaniach. Nie znam się na historii średniowiecza i mitologii. Mój mąż obudził się ja przestałam filozofować. Zaczęła się, bowiem…burza z piorunami…!!!

- Słyszeliście w nocy grzmoty? – spytał się Fabi przekładając plasterki ananasa z talerzyka Eliszewy do swojego.

- Coś tam stukało – odpowiedział Eyal lekceważąco.


- Żartujesz chyba?! Chłopie, to była burza stulecia!


Eyal dumnie wyprostował się przypominając w tym momencie koguta tuż przed pierwszym kukuryku.


– Myślałem – kontynuował Fabi - że jesteśmy w Izraelu i nas bombardują.


- Tak? – zdziwił się Eyal.
- Masz rację! To było coś niesamowitego! – wtrąciłam się – mam nadzieję, że tak będzie, co nocy. Lubię grzmoty!
- Ja też! – dodała skwapliwie Eliszewa przyłączając się do tematu.
Nigdy nie miałam wątpliwości, że faktycznie lubi. Wygląda na taką, która nie jedną burzę z piorunami przeżyła i na dodatek liczne powodzie, a możliwe, że i tajfuny… a nawet trąby powietrzne. Z Fabim wiele podróżowali po całym świecie i mieli nie jedną okazję przeżyć kataklizmy.
- No, więc jedziemy dzisiaj do Nessebaru? – zmieniłam temat.


- Z przyjemnością – odpowiedziała Eliszewa i poufałym głosem dodała: moja koleżanka, Irys, kupiła tam fantastyczne gliniane miski i kremy różane. Podobno jest tam sporo świetnych sklepów!
- Dobra. Spotykamy się na dole za dwadzieścia minut – zarządził Fabi poczuwający się do przewodzenia naszej grupie i żebyściecie się nie spóźnili – dodał srogim tonem nie wiadomo czy dla żartu czy na serio.


 


Typowy dom w Nessebar


Nessebar
Do Nessebar - "perły Morza Czarnego", małego miasteczka wpisanego przez UNESCO na listę "Światowego Dziedzictwa Kultury" pojechaliśmy turystyczną kolejką (3 lewa od osoby) z przesiadką (dodatkowe 3 lewa). Dzieci miały radość z jazdy, a my okazję do powolnego przyglądnięcia się Burgas. Cała miejscowość skupiona jest na turystach. Dla nich wybudowano setki hoteli, hotelików, apartamentów przylegających ciasno do siebie, o różnorodnych formach architektonicznych, kasyna, kluby, dyskoteki, restauracje i niekończące się sklepiki i atrakcje: karuzele, kule wystrzeliwane razem ze śmiałkami w środku na wysokość 6 piętra, mini-golf, pokazy filmów 5D, karting, bungi, trampoliny, zjeżdżalnie dla dzieci, sex shops, bary z tańczącymi na stolikach dziewczętami i wiele innych przynęt dla wczasowiczów.


Nessebar z drewnianymi domami, średniowiecznymi cerkwiami, fortecą, przystanią jachtową i atrakcyjnym położeniem nad morzem na pewno wart jest zobaczenia, tylko, że w środku lata jest tam gorąco, zabytkowe domy zasłonięte są wystawionymi na sprzedaż towarami i reklamami, ulicami przewala się tłum turystów a spocony, zmęczony człowiek jedynie myśli o jakiejś ławeczce w cieniu i ucieczce od gwaru i słońca. Idealnym do tego miejsca jest Bazylika Św. Stefana (wstęp 5 lewa, pozwolenie na fotografowanie – 4 lewa), zbudowana w XI wieku, zrekonstruowana w XVI, z rzadkimi, dobrze zachowanymi freskami, będąca z jednym z najwspanialszych dzieł sakralnej ikonografii w Bułgarii. Tutaj mogłam razem z Eyalem w zupełnej samotności, w miłym chłodku zafundować sobie prawdziwą przyjemność dla oczu i duszy.

 



Bazylika Św. Stefana

Po drodze do polecanej przez kogoś w internecie restauracji "Aquagrill" w starym porcie kupiliśmy różane mydełka – bułgarską specjalność i krem na usta o pięknym zapachu i mieliśmy okazję do podziwiania widoków morza.


Obiad w "Aquagrill" był katastrofą: drogi, niesmaczny – częściowo niejadalny. Strata czasu, pieniędzy i przejedzonych kalorii. Ryby i owoce morza bez dodatków i sałat, w wykrzywiającej buzie kwaśnej marynacie, lemoniada będąca dosłownie wyciśniętym sokiem z cytryny, bez rozcieńczenia wodą, niezdatna do picia mimo dodatkowych porcji cukru kosztowały - za 3 porcje (za porcję ryby+ napój) 96 lewa (ok. 250 szekli, ok. 48$).


Za sumę 79 szekli od osoby (237 szekli za 3), w naszej jednej z ulubionych restauracji w Herzlji, w Izraelu "Shuri Buri" dostaje się na pierwsze danie zestaw kilkunastu sałatek: w tym ryby marynowane i wędzone, warzywa w jogurcie i paście sezamowej, gorący chleb wypiekany w restauracji z masłem czosnkowym. Na drugie danie ma się do wyboru kilkanaście rodzajów ryb i dań z owoców morza, które serwowane są z sałatą i dodatkami.

Do hotelu wróciliśmy autobusem. Bez przesiadek, za jednego lewa od osoby. Następnego dnia pojechaliśmy na życzenie Eliszewy na zakupy i zwiedzanie Burgas, potem był wycieczka jeepem, morze, basen, park wodny, czytanie książek, spacerowanie, radowanie się zadowoleniem dzieci i bardzo intensywne zwiedzanie dziesiątków kramików, budek i sklepików. Nasi znajomi nie przepuścili chyba ani jednemu, co było nie lada wyczynem, a i my zaglądnęliśmy tu i ówdzie, choć tam gdzie akurat chcieliśmy najbardziej zajrzeć - do eleganckiego hotelu nad morzem, bez widocznej nazwy, przed którym stało kilkanaście samochodów w kolorze czarnym, najlepszych marek światowych, nie pozwolono nam się nawet zbliżyć. Kilku rosłych panów z posępnym obliczem wymownym gestem pokazało nam, dokąd sięga terytorium turystów finansujących najnowsze modele jeepów ich bossów.

 



Plaża w Złotych Piaskach

Złote Piaski. Posumowanie
Złote Piaski to typowy kurort nastawiony wyłącznie na turystykę i żyjący z turystyki. Nie brakuje tu atrakcji dla dzieci i młodzieży, głośnej muzyki, imprez dla nastolatków, atmosfery luzu i wakacji, podrobionych nieudolnie towarów zanych marek światowych i alkocholu.

Ceny są zdecydowanie za wysokie jak na jakość oferowanych usług, odpowiadające jednak zasadzie zawyżonego popytu.


Zaskakuje obfitość i swobodne upublicznienie usług seksualnych w różnych postaciach i w każdym miejscu oraz… muzyka lat 80-tych, której przeboje mimo upływu czasu i zdecydowanej większości turystów w wieku ok. od 16 do 25 lat nadal tu królują (może ktoś ma teorię, która potrafiłaby to wyjaśnić?)


 

Wracając do Izraela, na lotnisku wypiłam najdroższą kawę mojego życia. Kosztowała mnie … 200 euro. Na taką, bowiem sumę okradziono moją Visę życząc mi przyjemnego lotu i zapraszając do ponownych odwiedzin. Raczej się na nie nie zdecyduję. Za drogo - jak dla mnie.



Złote piaski - informacje praktyczne:


Atrakcje:

Wycieczka jeepem:
Za namową przedstawiciela izraelskiego biura podróży.
Cena:
60 lewa od osoby, dzieci do 12 roku życia pół ceny
Czas: Od 10: 00 do ok. 16:00
Atrakcje: rosyjski jeep z drugiej wojny światowej, nadal jeżdżący i kierowca Ivan – śmieszny, miły, prawdziwy cowboy, potrafiący ciekawie opowiadać (o ile zna się rosyjski i potrafi właściwie pytać)
Program:
pół godziny czekania na inne jeepy, szaleńcza jazda po wertepach, bez pasów i dachu chroniącego przed słońcem (oczywiście bez klimatyzacji), przejazd przez wsie bułgarskie, czekanie na psujące się po drodze inne jeepy, szukanie w krzakach butelki szampana (dotyczy tylko dwóch pierwszych jeepów), strzelanie z wiatrówki do plastikowych butelek, przejażdżka po górach, zwiedzanie szopy, w której pędzi się 60% rakiję - narodowy trunek bułgarski, podobny do śliwowicy, obiad na wsi z narodową muzyką, winem, rakiją i ewentualnie tańcami.
W cenę wliczony jest transport z i do hotelu.
Podsumowanie:
- Za drogo, ale pewnie można o wiele taniej.
- Niebezpiecznie
-Wesoło (szczególnie, jeśli jedzie się we własnym gronie znajomych)
- Gorąco
- Atrakcja dla dzieci



 Aquapark Nessbar "Paradise":

Ważne! Nie mylić z innymi parkami o bardzo podobnych nazwach, cenach i zdecydowanie mniejszej ilości nowoczesnych atrakcji.
- Dojazd darmowymi minibusami


- Duży wybór zjeżdżalni – w tym 22 metrowa "kamikaze"
-Trampoliny
-Tunele


- Spływy
-Bary, restauracje, sklepy
- Fast food
Cena:


-38 lewa od osoby


- Dzieci do 1.30 m – pół ceny
Podsumowanie:
Zabawa na cały dzień. Polecam


Wyjazd do Burgas (zwiedzanie miasta + zakupy):
- Autobus – 5 lewa od osoby
- Taksówka: 35 lewa (po stargowaniu), bez pasów, bez klimatyzacji
- Dojazd do nowego Centrum Handlowego – 10 lewa, taksówka
- Bardzo niebezpieczna jazda taksówką, z łamaniem praw ruchu drogowego, bez pasów
Posumowanie:
Najbardziej męczące od lat zakupy i najdroższe zważywszy na to, że na wyjazd wydaliśmy: 60 lewa przejazd + posiłki 80 lewa=140 lewa …nic nie kupiliśmy i w zasadzie nic ciekawego nie zobaczyliśmy.
- Strata czasu, sił, nerwów


Dorożka:
- 30-35 lewa za ok. 15 minut przejażdżki
- Atrakcja dla dzieci

- Drogo
- Uwaga na pijanych kierowców i nieoświetlone dorożki


Minigolf:
- 10 lewa – dorośli

- 6 lewa – dzieci
- Tylko wieczorem, nie w słońcu


- Atrakcja dla dzieci i dorosłych


Trampolina:
- 10 lew
- Dla dzieci lubiących unosić się wysoko w powietrzu prawdziwa frajda


Plaża:
- Bezpłatna
(Część naszego hotelu zajmowały apartamenty wykupione na własność. Cena dwupokojowego apartamentu z aneksem kuchennym na pierwszym piętrze sprzedawała się za ok. 49 tys. euro, a na ósmym – 90 tyś euro. Zastanawialiśmy się, kogo stać na takie sumy i kto chciałby kupić apartament w "Złotych Piaskach"? Jeden z poznanych Rosjan wyjaśnił mi, że on właśnie mieszka w takim apartamencie i dla niego taki apartament w Bułgarii jest tańszą możliwością wypoczynku nad morzem niż w Rosji. Okazuje się, bowiem, że linia brzegowa Morza Czarnego w Rosji jest w sporej części rozprzedana i chcąc wejść na prywatną plażę należy za każdym razem słono za to płacić.)
- Parasole – 7 lewa
- Leżaki – 7 lewa
- Woda w morzu nieczysta
- Tłoczno


SPA w "Barcelo" (wypróbowane)

- Masaż klasyczny z pianą w łaźni tureckiej – 79 lewa za 45 minut
- Masaż karku, pleców z użyciem błota z Morza Martwego, w łaźni na gorących kamieniach - 69 lewa za 30 minut
- Przyjemnie, profesjonalnie, relaksująco. Polecam.



Kina "5 D" (kino "pięciowymiarowe")
- 10 lewa – 10 minut
- Ciekawe, warte spróbowania


"Zwariowane kule":·- Przezroczyste, plastikowe kule nadmuchiwane powietrzem, podobne do dmuchawców lub bombek choinkowych

- Cena: 10 lewa za 10 minut
- REWELACJA!


Dzieci zamknięte w pływającej po basenie jednoosobowej kuli skaczą w niej, przewracają się, turlają, przebierają nogami jak chomiki w obracającej się klatce, krzyczą, szleją ze wszystkich sił bez obawy, że się przewrócą, potną, uderzą, wybrudzą… Po 10 minutach wychodzą szczęśliwe, spocone, wykończone i na pytanie czy chcą jeszcze raz? Entuzjastycznie odpowiadają: TAK!!!!!, Po czym dodają, ale jutro…
Zabawa szczególnie polecana pod koniec dnia. Dzieci po niej śpią jak susły!


Wymiana pieniędzy:
- Jeśli nie chce się być oszukanym: tylko w "Crown Change", w kolorze niebieskim i z logiem korony
- Niekorzystnie na lotnisku


http://www.barcelo.com/BarceloHotels/en-GB/Hotels/Bulgary/SunnyBeach/RoyalBeach/Home
http://www.aquaparadise-bg.com/index_en.html
http://www.restaurants-in-israel.co.il/restaurant.aspx?id=12767


 

"Zvi Migdal" - "Wieża Jelenia" - historia hańby i cierpienia. Część 2

Friday, August 6, 2010

Odpowiedź na pytanie zawarte w pierwszej części postu pt."Wieża Jelenia" – historia…? Część 1":

"Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy", lepiej znane, (choć rzadko wspominane) pod nazwą " Zvi (Cwi) Migdal "(dosł. "Wieża Jelenia") – największa i najbardziej wpływowa organizacja przestępcza w Ameryce Łacińskiej, z przełomu XIX i XX wieku, której członkami byli w większości Żydzi, założona przez stręczycieli, alfonsów i właścicieli domów publicznych specjalizujących się w przemycaniu kobiet ze wschodniej Europy.(Do dziś w Brazylii i Argentynie synonimem prostytutki jest "polaca" lub "poloneza"). Z początku miała charakter filantropijny. Z upływem czasu organizacja urosła we wpływy i znaczenie poddając swej kontroli domy publiczne w Argentynie". (źrd "Wikipedia"). Do jej "zasług" należy wynalezienia najskuteczniejszych metod werbunku i przymusu do prostytucji - stosowanych z dużym powodzeniem po dzień dzisiejszy na całym świecie, również w Izraelu.



MODEL ORGANIZACJI**


Nazwa:
- "Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy"- do1906 roku (zmiana nazwy w konsekwencji oficjalnego protestu Ambasadora polskiego w Argentynie)
- " Zvi Migdal" – od 7.5.1906 roku
- "Ashkenazum" ("Żydzi z Europy Wschodniej") - nowy odłam pod przywództwem Simona Rubinsteina


Data powstania:
- 1860


Miejsce powstania:
- Buenos Aires, Argentyna


Oddziały:


- Główny: Buenos Aires, dzielnica żydowska na ul. Junin, Argentyna
- Rio de Janeiro, przy dzielnicy prostytucji Mangue, Brazylia
- Nowy York, UA
- Warszawa, Polska
- Południowa Afryka
- Indie
- Chiny


Data rozwiązania:
- 1930


- Założyciele i zasłużeni członkowie:
- Luis Zvi Migdal (od jego nazwiska pochodzi nazwa organizacji)
- Simon Rubinstein
- Adolf Weissman
- Sigmund Reicher
- Adolf Dickenfaden (zwany te "królem sutenerów")
- Noe Traumann
-Rodzina Goldenbergów
- Bracia Springfeder (z Warszawy)
- Bracia Goldstein
- Jacob Zabladovitch z trzema synami
- Israel Meyrowitz
- Zacharias Zytnitski (prezydent w roku 1926)
- Felipe Schön
- Max Salzman
- Simon Brotkevich
-Abe Marchik
- Jacob Zabladovich
- Sally Berman
- Marcus Posnansky


Rodzaj działalności:
- Charytatywna: budowa synagog i cmentarzy***, budynków użyteczności publicznej, wspieranie instytucji publicznych, finansowe wspieanie szkółżydowskich i synagog
- Prostytucja – zorganizowana
- Przymuszanie do prostytucji (głównie nieletnich)
- Prowadzenie "domów hańby" zwanych popularnie burdelami
- Stosowanie brutalnej siły fizycznej
- Gwałty
- Groźby zabójstw
-Wymuszenie mienia
- Zabójstwa
- Kradzieże
- Podpalenia
- Pozbawienie swobody fizycznej
- Stręczycielstwo
- Handel żywym towarem


Wysokość rocznych obrotów:
- ok. 50 mln dolarów (1920)


Liczba pracowników i "domów uciech":
1913 rok, Rio de Janeiro:
- 430 domów publicznych
-2000 "białych niewolnic


1920 r., Argentyna:
- 430 "rufianes" – żydowskich sutenerów i alfonsów – zarejestrowanych oficjalnie w Argentynie
- 2000 domów publicznych
- 5000 prostytutek

- Dane przedmiotu działalności handlowej:


Nazwa ogólna towaru:
- "Vermont", "Remonta", "Piranie", "Niedotykalne", "Nieczyste" - młode kobiety, Żydówki, prostytutki


- Nazwa szczegółowa:
- "Sztuki jedwabiu" albo "dywany smyrneńskie" – ładne dziewczyny
- "Krzyże brylantów" albo "Szkatułki z masy perłowej" – piękności
- "Worek kartofli" – dziewczyny brzydkie i niezgrabne


Ilość w sztukach:
- Ok 30 -50 tyś kobiet zmuszonych do prostytucji w ciągu 70 lat działalności
- Ok. 60-80 niewolnic w najokazalszych "domach uciech" w Buenos Aires


Wiek:
-12-16 lat


Miejsce urodzenia:
- Sztetl Europy Wschodniej: Galicji, Bukowiny, Królestwa Kongresowego i zachodnich guberni Rosji. (Wg raportu szwajcarskiego konsula w Buenos Aires, w 1914 r. 40% prostytutek pochodziła z terenów Polski)


Pochodzenie społeczne:
- Biedota żydowska

Wykształcenie:
- Brak


Sposób transportu:
- Droga morska – statki


- Sposoby werbunku:
- Ogłoszenia o pracy w synagogach i na murach
- Kontakty personalne: namowa do wyjazdu do pracy znajomych, sąsiadek, krewnych
- Szybkie ceremonie ślubne – tzw.: "Chupah Stille", bez rabina, w obecności jednego świadka, nieuznawane przez władze świeckie
- Śluby fikcyjne z fikcyjnymi rabinami
- Przymus


Powody sukcesu masowego werbunku:
- Serie 223 pogromów żydowskich w Rosji i na terenie polskich zaborów, w latach1881-1914, i związana z tym faktem 3.5 mln emigracja żydowska do Ameryki w poszukiwaniu bezpieczeństwa i chleba
- Strach przed kontynuacją pogromów
- Ubóstwo
- Wiarygodność "rufianes" (sutenerów) specjalnie przeszkolonych, o nienagannych manierach i prezentacji
- Wiarygodność miejsca werbunku: synagogi
- Brak danych możliwych do weryfikacji
- Brak wykształcenia
- Nadzieja


Sposoby przysposobienie do zawodu, tzw."okres pobierania nauki":
- Od chwili wejścia na statek:
- "Łamanie dziewic":
- Gwałty – w tym zbiorowe
- Głodzenie
- Zamykanie w klatkach
- Izolacja od znajomych
- Kary fizyczne i psychiczne


Wydajność:


- 20-50 klientów dziennie


Sposoby sprzedawania "towaru":
- Aukcja na "rynku mięsa"
- Parada nagich kobiet bezpośrednio przed oczyma nabywców


Miejsce transakcji:
- Buenos Aires, Argentyna:
- Hotel "Palestina"
- Café "Parisienne"


Status społeczny klientów:
- Zamożni, "szanowani obywatele", w tym:
-Urzędnicy
- Sędziowie
- Dziennikarze
- Sprzedawcy


Przyczyny zwyżek cenowych "Vermontu" i popularności wykonywania zawodu "rufianes":
- Masowa emigracja do Ameryki Łacińskiej – głównie mężczyzn
- Stosunek mężczyzn do kobiet:10:1
- Bezrobocie
- Stosunkowo łatwy i opłacalny zarobek
- Poczucie solidarności grupowej i przynależności do tego samego środowiska wschodnio- europejskich Żydów
- Częściowa legalność prostytucji i sutenerstwa


Powody bezkarności przestępców:
- Organizacja zorganizowana, mafijna
- Stosowanie terroru
-Współpraca z urzędnikami emigracyjnymi, policją, sądem
- Ciche poparcie państwa: 25% ogólnej sumy podatków wpływających, co roku do kasy państwa argentyńskiego (1920 r.) pochodził z prostytucji
- Poparcie części społeczeństwa
- System łapówek i szantażu
-Specyfika położenia ofiar:
- Młody wiek
- Oddalenie od rodziny i znajomych
- Pobyt w obcym kraju
-Brak znajomości języka
- Brak pieniędzy
- Brak wykształcenia
- Zła kondycja fizyczna: ˇ- Wycieńczenie fizyczne
- Choroby weneryczne
- Głód
- Przemoc fizyczna
- Zła kondycja psychiczna:
- Depresja
- Zobojętnienie
- Brak nadziei
- Strach
- Wstyd: przed Bogiem i ludźmi
-Brak realnych możliwości powrotu do poprzedniego życia


Przejawy krytyki organizacji i sposobu zarabiania przez nią pieniędzy:
- wykluczenie ze społeczności żydowskiej
- zakaz wstępu do synagog, teatrów
- zakaz pochówku na publicznym cmentarzu
- tworzenie się organizacji broniących paw kobiet np. Jewish Asociation for Protection of Women and Girls (1885)
- bojkot członków organizacji w miejscach publicznych
- nie wynajmowanie mieszkań i nieobsługiwanie "rufianes"


Rozwiązanie organizacji:
- Data: wrzesień 1930

Przyczyny pośrednie:
- Narastająca niechęć zarówno w środowisku żydowskim jak i argentyńskim
- Wzrost świadomości społecznej
- Normalizacja życia emigrantów
- Zmiana rządu w Argentynie


Przyczyny bezpośrednie:
- Proces sądowy:
-Sędzia: Dr Rodriguez Ocampo
- Oficer prowadzący dochodzenie: Julio Alsogaray
- Świadek koronny: była prostytutka, Żydówka z Łodzi, Rachel - Lea Lieberman (zmarła w wieku 35 lat), której zaznania pozwoliły na skazanie trzech osób i rozwiązanie organizacji


- Dane procesu sądowego:
- 600 podejrzanych
-108 skazanych
-105 uwolnionych dzięki apelacji
-3 faktycznie wtrąconych do więzienia
- Setki deportowanych do Urugwaju


 

Chciałabym napisać w podsumowaniu, że dzisiaj nie ma już "białych niewolnic", biedne kobiety z całego świata nie są sprzedawane i zmuszane do prostytucji, zniknęli z powierzchni ziemi sutenerzy i handlarze kobietami lub przynajmniej, że jest to obecnie marginesowe zjawisko, gdyż świat się zmienił, ludzie stali się szlachetnymi i zwyciężyło dobro nad złem. Oczywiście byłoby to kłamstwo, pobożne życzenie czy bajka dla naiwnych dzieci. Współczesne niewolnictwo seksualne, wraz z filozofią "żyje się tylko raz i trzeba wszystkiego w życiu wypróbować" ma się świetnie, rośnie systematycznie i ma powszechny, globalny charakter.


Na świecie około 4 mln kobiet, chłopców i dziewcząt podlega rok rocznie przemytowi w celu prostytucji.

Dochody z pornografii i prostytucji wzrosły przez ostatnie 10 lat o 400% i wynoszą one tylko w Europie 7 do 13 mld dolarów rocznie. W 1996 r. raport Rady Europy szacował, że 100 tys. dzieci ze Wschodniej Europy prostytuowało się w Europie Zachodniej.
Według danych International Organisation Migration - Organizacji ds. Migracji przy ONZ i danych " Fundacji La Strada", co roku około 10 tys. Polek jest wywożonych za granicę i zmuszanych do prostytucji.

Prostytucja – najstarszy zawód świata – i problem "białego niewolnictwa" nie został wynaleziony przez Żydów. Sutenerami, alfonsami i handlarzami kobiet byli i są – prawie w 100% mężczyźni pochodzący z każdego państwa, z każdej religii i z każdego narodu.




"Własność" Denka
"
W Bukareszcie można kupić młode dziewczyny – 8000 euro sztuka. Pozostają one własnością kupującego do końca życia, chyba, że zostaną odsprzedane dalej. Większość z dziewczyn została sprzedana w niewolę przez ich rodziców w Mołdawii, gdy były jeszcze dziećmi. Tuż po transakcji kupujący oznacza nabyty towar, tatuując mu na ciele swoje imię".
http://religiapokoju.blox.pl/2010/03/Rumunia-handel-kobietami.html


W każdej gazecie w Izraelu spotyka się ogłoszenia o "salonach masażu", zdjęcia młodych dziewczyn w negliżu, a ulice Tel Awiwu codziennie zaśmiecane są ulotkami z nagimi blond pięknościami i wyraźnymi numerami telefonów. W internecie można zamówić sobie prosto do domu (przesyłka wliczona w cenę) na przykład w prezencie urodzinowym, młodziutką dziewczynę z Ukrainy czy Mołdawii, niekoniecznie pełnoletnią, wraz z pizzą z oliwkami i zimną coca-colą… Nikogo już to nie dziwi.


Według ankiety przeprowadzonej w Izraelu, w 2003 roku, tylko 9% (!!!) ankietowanych widziało w handlu kobietami łamanie praw człowieka. Większość respondentów zwracała uwagę tylko na "niekorzystny obraz moralności izraelskiej" związany z prostytucją, a 40% uważało prostytutki w Izraelu za partnerki handlowe sutenerów, alfonsów i właścicieli burdeli.
Fakty jednak zaprzeczają naiwnym, czy może raczej wygodnym dla własnego spokoju sumienia stwierdzeniom o dobrowolnym sprzedawaniu się kobiet i fortunom, które tym sposobem zarabiają, (nie mówiąc już o bajkowej wersji sprzedającej swe ciało dziewczyny (Julia Roberts) której tym sposobem udaje się zdobyć serce i fortunę przystojnego milionera (Richarda Gere) z filmu "Pretty Woman").


Prostytutki izraelskie – głownie pochodzące z byłego ZSRR, przebywające przeważnie nielegalnie lub na tzw."fałszywych papierach" w Izraelu - przymuszone do nierządu (95% z nich po raz pierwszy zaczęło pracować w zawodzie prostytutki dopiero w Izraelu) przyjechały do Ziemi Świętej by nająć się do niańczenia dzieci, kelnerowania, sprzątania, gotowania czy tańczenia. Miały nadzieję zarobić ciężką, uczciwą pracą pieniądze i wysłać je swym rodzinom. Tymczasem po nielegalnym przejściu granicy – zwykle z Egiptem, po gwałcie, pobiciu, okradzeniu, głodzeniu, terroryzowaniu, straszeniu, wstrzykiwaniu narkotyków, pozbawieniu mienia, dokumentów i wolności do swobodnego poruszania się a także przejściu przez procedurę poniżającej sprzedaży ich ciał, z dozwolonym "próbowaniem towaru", zostały zmuszone do pracy po 13 godzin dziennie, 30 dni w roku (również w okresie miesiączki i ciąży) świadcząc usługi seksualne ok. 30 mężczyznom dziennie… Coś Wam to przypomina?


Wg oficjalnych danych, każdego roku w Izraelu sprzedaje się 3000 kobiet i dziewcząt, często nieletnich. Nieoficjalne źródła podają liczbę dwukrotnie wyższą. Za młodą kobietę jej "właściciel" płaci się od 4000 do 10 000 dolarów. Zarabia ona dla niego w ciągu roku od 50 000 do 100 00 dolarów.
Klient może ją "otrzymać" za 100-600 szekli, z czego prostytutka dostaje ok.20 szekli lub nie jest zupełnie wynagradzana, ponieważ musi "odpracować swoją cenę wyjściową" i ma kary np. za chorobę, miesiączkowanie czy nie wypełnianie wysokich norm dziennych.


Wielkość obrotów z handlu kobietami w Izraelu wynosi 450.000.000 dolarów rocznie.

Do 2001 roku Izrael prawie całkowicie ignorował handel ludźmi. W konsekwencji wpisania, przez USA na "czarną listę krajów niestosujących podstawowych środków do zwalczania handlu ludźmi", pod groźbą sankcji gospodarczych, został zmuszony do podjęcia kroków mających na celu wyeliminowanie tego przestępczego precedensu. Powołano komisję śledczą, zaostrzono kontrole i zwiększono kary za przymus do prostytucji z 5 do 16 lat. W wyniku nowego podejścia do problemu, deportowano z Izraela, bez udzielenia porad prawnych, pomocy psychologicznej, ekonomicznej setki kobiet, które po powrocie, będąc wrakami ludzi, stały się łatwym łupem dla ponownej eksploatacji.


Czy faktycznie nic w tej upadlającej człowieczeństwo dziedzinie sprzedajnego, wymuszonego seksu niewolnic nigdy nie zmieni się? Czy my, kobiety, nie mogłybyśmy zacząć rodzić i wychowywać nowe pokolenie mężczyzn niezmuszających nikogo do seksu i niewykorzystującego finansowo ciało i duszę innego człowieka? Od kogo to zależy? Czy jest możliwe?


Nie przeczę: każdy ma prawo do dysponowania swoim ciałem w sposób, jaki mu tu odpowiada, ale nikt nie ma prawa do dysponowania ciałem drugiego człowieka, obojętnie czy należy ono do jego własnej czy cudzej żony, kochanki, córki czy nieznajomej.

Musimy być mniej obojętnymi na to, co się dzieje wokół nas, mimo że o wiele łatwiej jest przymknąć oczy, machnąć pobłażliwie ręką stwierdzając, że prostytutki świetnie zarabiają na seksie i gdyby chciały, przestały by się sprzedawać. Otóż nie. Nie zależy to od nich, ale może zależeć od nas!
I żeby nie było wątpliwości:, jeśli przeczytałeś ten tekst – nie możesz już powiedzieć: "Nie wiedziałem"!

Źródła:
"The Jewish Fight Against White Slavery 1870-1939", Edwarda J. Bristow

"Baile de Máscaras", Beatriz Kushnir
"The Jewish White Slave Trade and the Untold Story of Raquel Liberman", Nora GlickmanMałgorzata Kozerawska, Joanna Podolska, styczeń 22, 2007, Piranie czekają na kadisz
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53581,3859153.html


"Prostitution and the Deviant Girl", Yehuda Rimerman
"Bodies and Souls: The Tragic Plight of Three Jewish Women Forced into Prostitution in the Americas 1860 to 1939", Isabel Vincent (William Morrow & Company, 2005).
Ilan Sheinfeld, "The Tale of a Ring" (powieść)
Patricia Suarez's trilogy "Las polacas", Colección teatro vivo, Buenos Aires 2002 (powieść)
Horacio Vázquez Rial, "Frontera Sur" (powieść)
I.B. Singer's, "Scum" (powieść w j. ang.)
Isaac Bashevis Singer, Szumowiny (powieść w j. polskim)
Elsa Drucaroff, "Piekło obiecane", Kraków, 2010

http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3403899,00.html


http://www.haaretz.co.il/hasite/pages/ShArt.jhtml?itemNo=1081937


http://www.news1.co.il/Archive/003-D-27354-00.html?tag=14-13-21


http://www.haaretz.co.il/hasite/pages/ShArt.jhtml?itemNo=947149


http://www.haaretz.co.il/hasite/pages/ShArtSR.jhtml?itemNo=866860&objNo=60104&returnParam=Y

http://www.vnnforum.com/showthread.php?t=100586

http://www.rense.com/general32/jewsandwhiteslavery.htm

http://he.shvoong.com/internet-and-technologies/websites/258780-%D7%A1%D7%97%D7%A8-%D7%91%D7%A0%D7%A9%D7%99%D7%9D-%D7%91%D7%99%D7%A9%D7%A8%D7%90%D7%9C/

http://he.wikipedia.org/wiki/%D7%A1%D7%97%D7%A8_%D7%91%D7%A0%D7%A9%D7%99%D7%9D_%D7%91%D7%99%D7%A9%D7%A8%D7%90%D7%9C


http://www.pmo.gov.il/MA/sachar/sachar/

http://rownosc.ngo.pl/x/312771

http://www.sciaga.pl/tekst/52673-53-handel_kobietami_w_polsce_i_za_granica

http://www.euranet.eu/pol/Raporty/Handel-ludzmi/Europa-najwiekszym-rynkiem-handlu-kobietami

 

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top