Bułgaria, Złote Piaski i kawa za 200 euro

Monday, August 9, 2010

Miały być Włochy, mała domek nad jeziorem Garda, intymność, romantyka i parki wodne dla dzieci – była Bułgaria, kompleks hotelowy z 294 pokojami, basenami i ogrodami o powierzchni 900sq.m, SPA, łaźnią turecką, saunami, placem zabaw dla dzieci, dziecięcym klubem i 99 sklepami w centrum handlowym należącym do hotelu. Czyżbyśmy pomylili loty i noclegi? Nie. Daliśmy się namówić znajomym, by po raz pierwszy popróbować wspólnego wyjazdu z nimi i z dwójką ich dzieci w wieku zbliżonym do wieku naszej siedmioletniej Metuki i przez cały tydzień pozostać w jednym hotelu, w jednym miejscu (do tej pory w wakacje byliśmy w ciągłym ruchu).





Złote piaski. Widok z okna hotelowego


Dlaczego w Złotych Piaskach, w Bułgarii? Bo znalazł się jakiś sąsiad, który już tam był i jakaś koleżanka z pracy, która polecała "Barcelo Royal Beach" (akurat miała rację!). Poza tym, tego lata każde izraelskie biuro podróży miało w swojej ofercie zamiast niepopularnej ze względu na konflikt polityczny (patrz post: "Morze krwi") Turcji - Bułgarię. Poza tym nie czarujmy się. Za tydzień atrakcji we Włoszech zapłacilibyśmy o wiele więcej niż za hotel w Bułgarii, więc w ramach oszczędności i eksperymentu – do tej pory nigdy nie jechaliśmy na wakacje, z jakimi kol wiek znajomymi czy z biurem podróży - polecieliśmy nad Morze Czarne.


Nasi znajomi urodzeni w Izraelu - Fabi (rodzice z Argentyny) i Eliszewa (rodzice z Maroka) - nigdy dotąd nie byli w Europie Wschodniej kojarzącej im się ze mną i z… Tajlandią. Wyobrażali sobie Bułgarię, jako niekończący się targ z tysiącem sklepików (istnieje podobieństwo) i towarów za bezcen. Ich autosugestia była tak silna, że do końca urlopu wszystkie ceny liczyli w batach a nie w lewach bardzo się przy tym dziwiąc, że płacą ceny zbliżone do izraelskich, choć mimo wszystko niższe.


Zapowiedź tego, co nas czeka, mieliśmy już na lotnisku. Samolot nie mógł odlecieć, bo ponad 30 Izraelczyków zawieruszyło się gdzieś po odprawie bagażu i paszportów. Problemem nie było szukanie właściwej drogi na olbrzymim lotnisku Ben Guriona, tylko wabiące cenami bez cła sklepy. Wśród zagubionych byli również nasi znajomi, którzy po kolejnym "ostatnim" nawoływaniu zjawili się na pokładzie samolotu – zdrowi i zadowoleni z siebie – razem z kilkoma torbami "Duty Free".

- Była przecena: "kup 3 pary butów a 4 dostaniesz za darmo" - wyjaśniła Eliszewa triumfalnie pokazując mi kilka par nowych sportowych butów firmy "Nike" dla każdego członka rodziny. – Dzieciom szybko rosną nogi – usprawiedliwiła się na wszelki wypadek i spytała:
- Co, wyście nie zdążyli kupić? Przecież to była świetna okazja! – zaczerpnęła powietrza - Nie martwcie się. Na pewno w Bułgarii coś sobie atrakcyjnego znajdziecie! Weźmiemy się tam ostro za zakupy! – porozumiewawczo mrugnęła do mnie okiem a ja z przerażenia wcisnęłam się w fotel samolotu. Eyal "zaszalał z podarunkami w RPA, a ja byłam właśnie po zakupach "końca sezonu" i tak z nimi przesadziłam, że część z fatałaszków postanowiłam sprezentować sama od siebie na swoje zbliżające się urodziny (Świetny sposób na wyrzuty sumienia, poza tym oszczędza się partnerowi/partnerce ganiania po sklepach. Istnieje tylko jeden problem: zwykle do urodzin zapomina się już o prezencie z wyprzedzeniem).
- Nie martw się! Wszystko będzie dobrze! – wyszeptał mi do ucha Eyal i ścinał delikatnie za rękę (nie wiem, co miał na myśli, choć pewnie nie zakupy).


W samolocie charterowym wypełnionym w 100% Izraelczykami jadącymi do Burgas, nie było mi łatwo nie martwić się, skoro, co chwilę ktoś szturchał mnie, popychał, wołał na cały głos znajomych, siedząc próbował wbić mi kolana w plecy i na dodatek wstając łokieć w ucho, nie mówiąc przy tym ani razu "przepraszam", po czym ktoś inny brał mnie za lekarkę (nie mam pojęcia, dlaczego?) domagając się publicznie skutecznego sposobu na zapchane uszy swoich kilkuletnich pociech, które czekoladą wysmarowały mi koszulkę i krzyczały kopiąc fotel sąsiadów za każdym razem, kiedy musiały zapiąć pasy.

Z większością współpasażerów mieliśmy nadzieję pożegnać się na lotnisku w Bułgarii. Marzyliśmy o tym, że nasz hotel, jakimś cudownym sposobem, zostanie przeoczony przez Izraelczyków i z ich głośną obecnością zetkniemy się dopiero w locie powrotnym. Okazało się jednak, że w naszym, zajętym w 100% hotelu, język hebrajski jest najpopularniejszym, obok rosyjskiego (żeby Was to nie zmyliło – część "Rosjan", była również Izraelczykami). Na szczęście goście hotelowi nie przypominali w zachowaniu tych z samolotu. Czyżby tak dobrze wpłynęło na nas wszystkich powietrze europejskie?

Pierwsze widoki z okna autobusu wiozącego nas z Burgas do Słonecznego Brzegu przypomniały mi wycieczkę na Ukrainę sprzed laty: odrapane budynki, powykrzywiane chodniki, zniszczone bloki, stare samochody, masę zieleni, kwitnące dzikie róże i zaniedbane przystanki autobusowe z zardzewiałymi tabliczkami zapisanymi cyrylicą a do tego zachmurzone niebo naigrywające się z wysokiej temperatury powietrza i straszące deszczem.
W miarę zbliżania się do "Słonecznych Piasków" zmieniał się nagle ustrój. Z lat głębokiego socjalizmu wkroczyliśmy w drapieżny kapitalizm. Szare blokowiska zamieniły się w kompleksy hoteli i apartamentów z basenami, a zamiast starej furmanki z dziadkiem ulicą jechała dorożka z roześmianymi turystami.


Sunny Beach - przywitała nas głośną muzyką, atmosferą zabawy i monstrualną, przydrożną reklamą, na której blondynka o "soczystym ciele", z burzą włosów w stylu hollywoodzkim, w ostrym makijażu z nadmuchiwanymi ustami pomalowanymi na fioletoworóżowy kolor, kompletnie naga, siedziała w szpagacie zasłaniając kobiecy klejnot …zielonym jabłkiem. Z wrażenia nie byłam w stanie odczytać linijki tekstu pod modelką, ani też zrozumieć, do czego kusiła. Za to bardzo popularne i eksponowane miejsca z napisami: "Sex shop", "Pipe show", "Relax. Streptease", "Casino" nie pozostawiły wątpliwości, co do swego przeznaczenia.
- Och, będzie nam wesoło! – zatarł ręce Fabi obrzuciwszy spojrzeniem od góry do dołu przechodzące przez ulicę roześmiane dziewczyny w fikuśnych bluzeczkach zakrywających tylko w minimalny sposób wybitnie kobiece cechy sylwetki i w krótkich spódniczkach odsłaniających kilometry opalonych nóg.
- Uważaj! – pogroziła mu Eliszewa i władczo wzięła pod rękę – one jeszcze mogą być karalne!

 


"Barcelo"


Białe noce


Apartament w hotelu "Barcelo" okazał się miłym zaskoczeniem. Był wygodny i przestronny. Miał dwa duże pokoje i łazienkę, (ale z niezbyt przyjemnym zapachem), aneks kuchenny, lodówkę, sejf, klimatyzacje i balkon z widokiem na morze i baseny. Hotelowe śniadania i kolacje były szczególnie niebezpieczne: zbyt urozmaicone, smaczne, różnorodne i obfite, aby im się skutecznie oprzeć. Prawdziwy cios dla diety!


Łóżko w naszym pokoju (zamykanym na klucz) wydawało się za to, na pierwszy rzut oka idealne: olbrzymie, sprężyste, z własnym wyjściem na balkon i bez telewizji, która mogłaby ukraść się w nasze łaski. Padłam na nie niewykończona. Co prawda, Bułgaria niby była blisko Izraela, zaledwie dwie godziny lotu, ale trzeba było do tego doliczyć 2.5 godzinną konieczność stawienia się do odprawy na lotnisku, "spóźnienie zakupowe", czekanie na bagaż po przylocie, czekanie na zapełnienie się autokaru, ok. 30 km drogę z Burgas, "objazdówkę" hoteli w Złotych Piaskach, meldunek w hotelu ze zmianą pokoju na przylegający do naszych znajomych, kolację, pierwszy spacer z trójką dzieci wśród tłumów wczasowiczów i kompletnie nieprzytomnymi panami z rozbieganymi za dziewczętami oczyma, muzykę do 24 w nocy i pokazy sztucznych ogni…

Zbudziłam się w środku nocy zagubiona w obcym miejscu. Zrobiło mi się żal, że nie jesteśmy już z Eyalem młodymi studentami. Gdybyśmy nimi byli - pewnie nie miałabym teraz problemu z odnalezieniem w łóżku, na drugim krańcu pokoju, własnego męża... Leżelibyśmy w namiocie…na materacu… wąskim…bardzo wąskim… ciasno przytuleni jeden do drugiego lub jeden na drugim… Ech! Co też ja plotę?! Czy dzisiaj w ogóle studenci jeżdżą pod namiot?
Przeturlałam się do męża. Ledwo poczuł moją obecność, przyciągnął mnie do siebie przez sen. Jego zapach i dotyk wzruszył mnie (polecam mojego męża, jako najlepszą terapię na świecie: jest ciepły, opiekuńczy, mocny, ale i delikatny, miekko-twardy, zdecydowany i pewny. Och! Co też ja znowu wypisuję? Zapomnijcie o "terapii Eyalem"! Nie jestem taka szczodra!)
Zaczęłam szeptać mu do ucha jakieś sprośności, bez dygresji i wątków pobocznych, jak to zwykle robię w moim blogu, ale konkretnie, choć z fantazją… Czekałam na pomruki dzikiej bestii i reakcję komandosów – nadal jednak miałam… delikatną owieczkę – no może lepiej napiszę – baranka (sami wiecie jak mężczyźni uczuleni są na punkcie własnej męskości) smacznie śpiącego i jeszcze na dodatek uśmiechającego się przez sen…
Och! Gdzie podziały się czasy, kiedy kobiety z przesytu musiały kolejnym "bólem głowy" odpierać ataki na bramy zamku, a mężczyźni byli zawsze gotowymi do boju rycerzami na ognistych rumakach? (Wbrew sobie, w tym momencie, chciałabym zburzyć mit "bolącej głowy". Ludzie są istotami dążącymi do przyjemności i podejmującymi świadome działanie w celu eliminacji sytuacji nieprzyjemnych. Jeśli więc jakaś pani czy pan pozorują bóle głowy, krzyża, zmęczenie, pracę czy senność w celu uniknięcia rozkoszy w łóżku, to jest to tylko świadectwem na to, że tej rozkoszy nie doświadczają).
O???!!!! Przepraszam. Zapomnijcie o moich narzekaniach. Nie znam się na historii średniowiecza i mitologii. Mój mąż obudził się ja przestałam filozofować. Zaczęła się, bowiem…burza z piorunami…!!!

- Słyszeliście w nocy grzmoty? – spytał się Fabi przekładając plasterki ananasa z talerzyka Eliszewy do swojego.

- Coś tam stukało – odpowiedział Eyal lekceważąco.


- Żartujesz chyba?! Chłopie, to była burza stulecia!


Eyal dumnie wyprostował się przypominając w tym momencie koguta tuż przed pierwszym kukuryku.


– Myślałem – kontynuował Fabi - że jesteśmy w Izraelu i nas bombardują.


- Tak? – zdziwił się Eyal.
- Masz rację! To było coś niesamowitego! – wtrąciłam się – mam nadzieję, że tak będzie, co nocy. Lubię grzmoty!
- Ja też! – dodała skwapliwie Eliszewa przyłączając się do tematu.
Nigdy nie miałam wątpliwości, że faktycznie lubi. Wygląda na taką, która nie jedną burzę z piorunami przeżyła i na dodatek liczne powodzie, a możliwe, że i tajfuny… a nawet trąby powietrzne. Z Fabim wiele podróżowali po całym świecie i mieli nie jedną okazję przeżyć kataklizmy.
- No, więc jedziemy dzisiaj do Nessebaru? – zmieniłam temat.


- Z przyjemnością – odpowiedziała Eliszewa i poufałym głosem dodała: moja koleżanka, Irys, kupiła tam fantastyczne gliniane miski i kremy różane. Podobno jest tam sporo świetnych sklepów!
- Dobra. Spotykamy się na dole za dwadzieścia minut – zarządził Fabi poczuwający się do przewodzenia naszej grupie i żebyściecie się nie spóźnili – dodał srogim tonem nie wiadomo czy dla żartu czy na serio.


 


Typowy dom w Nessebar


Nessebar
Do Nessebar - "perły Morza Czarnego", małego miasteczka wpisanego przez UNESCO na listę "Światowego Dziedzictwa Kultury" pojechaliśmy turystyczną kolejką (3 lewa od osoby) z przesiadką (dodatkowe 3 lewa). Dzieci miały radość z jazdy, a my okazję do powolnego przyglądnięcia się Burgas. Cała miejscowość skupiona jest na turystach. Dla nich wybudowano setki hoteli, hotelików, apartamentów przylegających ciasno do siebie, o różnorodnych formach architektonicznych, kasyna, kluby, dyskoteki, restauracje i niekończące się sklepiki i atrakcje: karuzele, kule wystrzeliwane razem ze śmiałkami w środku na wysokość 6 piętra, mini-golf, pokazy filmów 5D, karting, bungi, trampoliny, zjeżdżalnie dla dzieci, sex shops, bary z tańczącymi na stolikach dziewczętami i wiele innych przynęt dla wczasowiczów.


Nessebar z drewnianymi domami, średniowiecznymi cerkwiami, fortecą, przystanią jachtową i atrakcyjnym położeniem nad morzem na pewno wart jest zobaczenia, tylko, że w środku lata jest tam gorąco, zabytkowe domy zasłonięte są wystawionymi na sprzedaż towarami i reklamami, ulicami przewala się tłum turystów a spocony, zmęczony człowiek jedynie myśli o jakiejś ławeczce w cieniu i ucieczce od gwaru i słońca. Idealnym do tego miejsca jest Bazylika Św. Stefana (wstęp 5 lewa, pozwolenie na fotografowanie – 4 lewa), zbudowana w XI wieku, zrekonstruowana w XVI, z rzadkimi, dobrze zachowanymi freskami, będąca z jednym z najwspanialszych dzieł sakralnej ikonografii w Bułgarii. Tutaj mogłam razem z Eyalem w zupełnej samotności, w miłym chłodku zafundować sobie prawdziwą przyjemność dla oczu i duszy.

 



Bazylika Św. Stefana

Po drodze do polecanej przez kogoś w internecie restauracji "Aquagrill" w starym porcie kupiliśmy różane mydełka – bułgarską specjalność i krem na usta o pięknym zapachu i mieliśmy okazję do podziwiania widoków morza.


Obiad w "Aquagrill" był katastrofą: drogi, niesmaczny – częściowo niejadalny. Strata czasu, pieniędzy i przejedzonych kalorii. Ryby i owoce morza bez dodatków i sałat, w wykrzywiającej buzie kwaśnej marynacie, lemoniada będąca dosłownie wyciśniętym sokiem z cytryny, bez rozcieńczenia wodą, niezdatna do picia mimo dodatkowych porcji cukru kosztowały - za 3 porcje (za porcję ryby+ napój) 96 lewa (ok. 250 szekli, ok. 48$).


Za sumę 79 szekli od osoby (237 szekli za 3), w naszej jednej z ulubionych restauracji w Herzlji, w Izraelu "Shuri Buri" dostaje się na pierwsze danie zestaw kilkunastu sałatek: w tym ryby marynowane i wędzone, warzywa w jogurcie i paście sezamowej, gorący chleb wypiekany w restauracji z masłem czosnkowym. Na drugie danie ma się do wyboru kilkanaście rodzajów ryb i dań z owoców morza, które serwowane są z sałatą i dodatkami.

Do hotelu wróciliśmy autobusem. Bez przesiadek, za jednego lewa od osoby. Następnego dnia pojechaliśmy na życzenie Eliszewy na zakupy i zwiedzanie Burgas, potem był wycieczka jeepem, morze, basen, park wodny, czytanie książek, spacerowanie, radowanie się zadowoleniem dzieci i bardzo intensywne zwiedzanie dziesiątków kramików, budek i sklepików. Nasi znajomi nie przepuścili chyba ani jednemu, co było nie lada wyczynem, a i my zaglądnęliśmy tu i ówdzie, choć tam gdzie akurat chcieliśmy najbardziej zajrzeć - do eleganckiego hotelu nad morzem, bez widocznej nazwy, przed którym stało kilkanaście samochodów w kolorze czarnym, najlepszych marek światowych, nie pozwolono nam się nawet zbliżyć. Kilku rosłych panów z posępnym obliczem wymownym gestem pokazało nam, dokąd sięga terytorium turystów finansujących najnowsze modele jeepów ich bossów.

 



Plaża w Złotych Piaskach

Złote Piaski. Posumowanie
Złote Piaski to typowy kurort nastawiony wyłącznie na turystykę i żyjący z turystyki. Nie brakuje tu atrakcji dla dzieci i młodzieży, głośnej muzyki, imprez dla nastolatków, atmosfery luzu i wakacji, podrobionych nieudolnie towarów zanych marek światowych i alkocholu.

Ceny są zdecydowanie za wysokie jak na jakość oferowanych usług, odpowiadające jednak zasadzie zawyżonego popytu.


Zaskakuje obfitość i swobodne upublicznienie usług seksualnych w różnych postaciach i w każdym miejscu oraz… muzyka lat 80-tych, której przeboje mimo upływu czasu i zdecydowanej większości turystów w wieku ok. od 16 do 25 lat nadal tu królują (może ktoś ma teorię, która potrafiłaby to wyjaśnić?)


 

Wracając do Izraela, na lotnisku wypiłam najdroższą kawę mojego życia. Kosztowała mnie … 200 euro. Na taką, bowiem sumę okradziono moją Visę życząc mi przyjemnego lotu i zapraszając do ponownych odwiedzin. Raczej się na nie nie zdecyduję. Za drogo - jak dla mnie.



Złote piaski - informacje praktyczne:


Atrakcje:

Wycieczka jeepem:
Za namową przedstawiciela izraelskiego biura podróży.
Cena:
60 lewa od osoby, dzieci do 12 roku życia pół ceny
Czas: Od 10: 00 do ok. 16:00
Atrakcje: rosyjski jeep z drugiej wojny światowej, nadal jeżdżący i kierowca Ivan – śmieszny, miły, prawdziwy cowboy, potrafiący ciekawie opowiadać (o ile zna się rosyjski i potrafi właściwie pytać)
Program:
pół godziny czekania na inne jeepy, szaleńcza jazda po wertepach, bez pasów i dachu chroniącego przed słońcem (oczywiście bez klimatyzacji), przejazd przez wsie bułgarskie, czekanie na psujące się po drodze inne jeepy, szukanie w krzakach butelki szampana (dotyczy tylko dwóch pierwszych jeepów), strzelanie z wiatrówki do plastikowych butelek, przejażdżka po górach, zwiedzanie szopy, w której pędzi się 60% rakiję - narodowy trunek bułgarski, podobny do śliwowicy, obiad na wsi z narodową muzyką, winem, rakiją i ewentualnie tańcami.
W cenę wliczony jest transport z i do hotelu.
Podsumowanie:
- Za drogo, ale pewnie można o wiele taniej.
- Niebezpiecznie
-Wesoło (szczególnie, jeśli jedzie się we własnym gronie znajomych)
- Gorąco
- Atrakcja dla dzieci



 Aquapark Nessbar "Paradise":

Ważne! Nie mylić z innymi parkami o bardzo podobnych nazwach, cenach i zdecydowanie mniejszej ilości nowoczesnych atrakcji.
- Dojazd darmowymi minibusami


- Duży wybór zjeżdżalni – w tym 22 metrowa "kamikaze"
-Trampoliny
-Tunele


- Spływy
-Bary, restauracje, sklepy
- Fast food
Cena:


-38 lewa od osoby


- Dzieci do 1.30 m – pół ceny
Podsumowanie:
Zabawa na cały dzień. Polecam


Wyjazd do Burgas (zwiedzanie miasta + zakupy):
- Autobus – 5 lewa od osoby
- Taksówka: 35 lewa (po stargowaniu), bez pasów, bez klimatyzacji
- Dojazd do nowego Centrum Handlowego – 10 lewa, taksówka
- Bardzo niebezpieczna jazda taksówką, z łamaniem praw ruchu drogowego, bez pasów
Posumowanie:
Najbardziej męczące od lat zakupy i najdroższe zważywszy na to, że na wyjazd wydaliśmy: 60 lewa przejazd + posiłki 80 lewa=140 lewa …nic nie kupiliśmy i w zasadzie nic ciekawego nie zobaczyliśmy.
- Strata czasu, sił, nerwów


Dorożka:
- 30-35 lewa za ok. 15 minut przejażdżki
- Atrakcja dla dzieci

- Drogo
- Uwaga na pijanych kierowców i nieoświetlone dorożki


Minigolf:
- 10 lewa – dorośli

- 6 lewa – dzieci
- Tylko wieczorem, nie w słońcu


- Atrakcja dla dzieci i dorosłych


Trampolina:
- 10 lew
- Dla dzieci lubiących unosić się wysoko w powietrzu prawdziwa frajda


Plaża:
- Bezpłatna
(Część naszego hotelu zajmowały apartamenty wykupione na własność. Cena dwupokojowego apartamentu z aneksem kuchennym na pierwszym piętrze sprzedawała się za ok. 49 tys. euro, a na ósmym – 90 tyś euro. Zastanawialiśmy się, kogo stać na takie sumy i kto chciałby kupić apartament w "Złotych Piaskach"? Jeden z poznanych Rosjan wyjaśnił mi, że on właśnie mieszka w takim apartamencie i dla niego taki apartament w Bułgarii jest tańszą możliwością wypoczynku nad morzem niż w Rosji. Okazuje się, bowiem, że linia brzegowa Morza Czarnego w Rosji jest w sporej części rozprzedana i chcąc wejść na prywatną plażę należy za każdym razem słono za to płacić.)
- Parasole – 7 lewa
- Leżaki – 7 lewa
- Woda w morzu nieczysta
- Tłoczno


SPA w "Barcelo" (wypróbowane)

- Masaż klasyczny z pianą w łaźni tureckiej – 79 lewa za 45 minut
- Masaż karku, pleców z użyciem błota z Morza Martwego, w łaźni na gorących kamieniach - 69 lewa za 30 minut
- Przyjemnie, profesjonalnie, relaksująco. Polecam.



Kina "5 D" (kino "pięciowymiarowe")
- 10 lewa – 10 minut
- Ciekawe, warte spróbowania


"Zwariowane kule":·- Przezroczyste, plastikowe kule nadmuchiwane powietrzem, podobne do dmuchawców lub bombek choinkowych

- Cena: 10 lewa za 10 minut
- REWELACJA!


Dzieci zamknięte w pływającej po basenie jednoosobowej kuli skaczą w niej, przewracają się, turlają, przebierają nogami jak chomiki w obracającej się klatce, krzyczą, szleją ze wszystkich sił bez obawy, że się przewrócą, potną, uderzą, wybrudzą… Po 10 minutach wychodzą szczęśliwe, spocone, wykończone i na pytanie czy chcą jeszcze raz? Entuzjastycznie odpowiadają: TAK!!!!!, Po czym dodają, ale jutro…
Zabawa szczególnie polecana pod koniec dnia. Dzieci po niej śpią jak susły!


Wymiana pieniędzy:
- Jeśli nie chce się być oszukanym: tylko w "Crown Change", w kolorze niebieskim i z logiem korony
- Niekorzystnie na lotnisku


http://www.barcelo.com/BarceloHotels/en-GB/Hotels/Bulgary/SunnyBeach/RoyalBeach/Home
http://www.aquaparadise-bg.com/index_en.html
http://www.restaurants-in-israel.co.il/restaurant.aspx?id=12767


 

8 comments:

  1. Dzieki , chyba Zlote Piaski odwiedze jesienia , musz przypomniec sobie rosyjski , a i mnie bedzie chyab turystow. Dzieki za spostrzezenia , jestes doswiadczona urlopowiczka .

    ReplyDelete
  2. Droga Elu, abstrahując od właściwego tematu Twojego postu - urzekł mnie całokształt bloga, tak się składa, że za niecałe 2 tygodnie lecę do Ziemi Świętej w celach turystyczno-edukacyjnych i bardzo miło było choć odrobinę zbliżyć się to tamtejszej kultury za pośrednictwem Twoich opowieści. Szczerze dziękuję i pozdrawiam jak najserdeczniej, pozostając od tej chwili wierną czytelniczką ;)PS Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że nie "e-paniowałam", tylko przeszłam na "Ty".

    ReplyDelete
  3. Życzę miłego pobytu w Ziemi Świętej i wielu wrażeń.Tak jak już pisałam w "Pani Bogini", w Izraelu wszyscy wszystkim mówią przez "Ty" co akurat bardzo mi sie podoba.Gorąco pozdrawiam

    ReplyDelete
  4. Kobieto spojrz na mape, i zobacz gdzie jest Sloneczny Brzeg a gdzie Zlote Piaski. A potem bierz sie za pisanie bo to torche zenujace czytac takie relacje '2w1'.Dla zainteresowanych Bulgaria a niezaintersowanych hotelami a'la ten na zdjeciu polecam polnocna czesc wybrzeza, od Zlotych Piaskow/ Albeny w gore. Balchik albo Kavarna jako baza wypadowa, samochodzik z wypozyczalni i piekno przyrody przed wami: Kaliakra, Tulenovo, Kamen briag, plaza w Rusalce itd

    ReplyDelete
  5. Co to za żdowskie wypociny????

    ReplyDelete
  6. z tego wszytskiego to chyba ta burza z piorunami była nalepsza ;), zazdroszcze ci, że tak możesz podróżować po świcie i tej burzy z resztą też.

    ReplyDelete
  7. Dokładnie, chciałam to samo napisać.Trochę to dziwne, zwłaszcza na kogoś kto wydał książkę i jest polecany na Onecie.

    ReplyDelete
  8. Wszystko OK w opisie tylko to wszystko dotyczy nie ZŁOTYCH PIASKÓW tylko SŁONECZNEGO BRZEGU, wiem, bo ten hotel na foto i opisie był naprzeciw ORELa w którym spałem.A te panienki tańczące na stołach w barach na powietrzu są mmmmmmmmm

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top