Rozmowa skrocona i zredagowana zostala opublikowana 26.6.2014 r. na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
http://www.sdp.pl/wywiady/9811,z-ela-sidi-o-paradoksach-malego-ale-silnego-kraju-otoczonego-wrogami-o-antysemityzmie-zewnetrznym-i-wewnetrznym-rozmawia-wieslaw-luka,1401092499

Autorka "Izraela oswojonego"
Napisała Pani arcyciekawą książkę reporterską „Izrael oswojony”, w której czytam, że „Izraela nie da się oswoić”. Zatem: Izrael oswojony, czy ciągle oswajany?
Moim pierwszym odczuciem po przyjeździe do Izraela, które często dzielą ze mną polscy turyści, było odczucie swojskości tego kraju. Izrael, pomimo swej egzotyki, przypominał mi Polskę. Czułam się w nim swobodnie i nie miałam poczucia obcości, które pojawiło się dopiero w miarę głębszego poznania i codziennego doświadczenia. Dziś, po 23 latach mieszkania w nim, z mojego punktu widzenia, nadal nie jest on do końca oswajalny, bo nie potrafię jednoznacznie go zdefiniować i poznać. Chwilami mam wrażenie, ze wraz ze zdobytą przez lata wiedzą i doświadczeniem empirycznym coraz mniej go rozumiem. Coś, co wydawało mi się już zrozumiałe i porównywalne, w świetle dodatkowych kontekstów i zmian komplikuje się i odsłania dodatkowe aspekty.
Podobnie jak wielu Izraelczyków, praktycznie obracam się w ściśle określonym, moim własnym środowisku, głównie świeckich Żydów z Centrum kraju. Nie mam prawie kontaktu z arabskimi mieszkańcami Izraela (nie mówiąc już o mieszkańcach Autonomii Palestyńskiej), w większości mieszkającymi we własnych miastach i osiedlach, czy z odseparowaną od laickiego świata enklawą ultraortodoksyjnych Żydów. Nie mam bliskich znajomych wśród osadników na Terytoriach Okupowanych, ani wśród izraelskich Beduinów, Druzów czy Etiopczyków. Te społeczności to również Izrael.
Z drugiej jednak strony, czuję się oswojona z tym krajem i jego mieszkańcami mówiącymi w zrozumiałym dla mnie języku. Izrael przestał być jednym z wielu krajów w świecie i stał się dla mnie wyjątkowy, bliski, nie-obcy. Została nawiązana pomiędzy nami relacja, która mnie zmieniła i zmienia, wpływa na moje życie i bliskich mi ludzi. Również czytelnik, który podjął się trudu przeczytania książki, zbliżył się do Izraela - oswoił z nim. Stworzone zostały więzy porozumienia.
Sprzeczność tytułu i cytatu podanego przez Pana, zgodna jest z moim wewnętrznym przekonaniem i koncepcją książki, której celem nie jest pokazanie wyczerpującego i wszechstronnego obrazu Izraela i Izraelczyków, ale raczej mozaiki najważniejszych, w moim pojęciu, elementów charakteryzujących to państwo. Tytuł książki nie jest jednoznaczny, podobnie jak Izrael, ponieważ nie ma jednego pojęcia Izraela, tak jak nie ma jednego typu Izraelczyka. To państwo, które ciągle się zmienia pod wglądem terytorium, języka, polityki, wpływów Wschodu i Zachodu, etnicznej struktury społecznej. To niespotykany w świecie eksperyment socjologiczno-polityczny powstania nowego narodu, wskrzeszenia z martwych starożytnego języka i zbudowania organu państwowego, który na Bliskim Wschodzie jest oazą demokracji, liberalizmu i kultury Zachodu.
Książka ma na celu podważyć mitologiczny obraz spójnego, zintegrowanego, zrozumiałego, przewidywalnego, uporządkowanego i jedynego modelu Izraela, bo takiego po prostu nie ma.
Nie chcę by czytelnicy czytając np. o kibucach, albo o ultraortodoksyjnych Żydach w Izraelu powiedzieli sobie: „o! to jest Izrael! Nareszcie rozumiemy, jaki on jest i jak go zaszufladkować!” Typowy Izrael jest pogmatwany, bałaganiarski, niejednolity, zdezintegrowany, no i właśnie, sprzeczny. Trochę przypomina mi Jakisia, głównego bohatera przełożonej przeze mnie na język polski sztuki izraelskiego dramaturga, Hanocha Levina, wystawianej w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Jakiś, nie potrafiąc poradzić sobie z zaspokojeniem żądzy, zastanawia się nad kwestią poślubieniem nieatrakcyjnej kobiety. Zamiast dwóch stron problemu znajduje dwanaście stron i wszystkie są jednocześnie sensowne i bezsensowne.
Dwadzieścia kilka lat trwa oswajanie, syn z pierwszego małżeństwa (gdańszczanin?) Zdążył już odbyć służbę wojskową w armii nad Jordanem o Morzem Martwym, a jego matka ma ciągle kłopoty z określeniem własnej tożsamości – czy to autentyczny problem psychologiczny (grożący schizofrenią), czy reportersko-pisarska, na poły fikcyjna skłonność do psychologizowania?

Maciek - "gdańszczanin"
Syn gdańszczanin. Przez trzy lata służył w Marynarce, w jednostce bojowej. Nie mam kłopotów z określeniem własnej tożsamości. Jestem Polką i Izraelką. „Schizofrenia”, o której pisałam w książce, dotyczyła głownie mojego pierwszego okresu pobytu w Izraelu, kiedy z mężem nieznającym polskiego mówiłam po angielsku, w hebrajskiej szkole językowej po hebrajsku i rosyjsku, a z polskimi znajomymi po polsku. Moją pierwszą pracę w Izraelu otrzymałam dzięki znajomości języka rosyjskiego, wiedzę o izraelskiej rzeczywistości czerpałam z rosyjskich gazet poruszających interesujące mnie problemy nowych emigrantów w Izraelu. W mojej kolejnej pracy, w gazecie polskojęzycznej, "Nowiny-Kurier", należącej do koncernu skupiającego w Izraelu gazety w językach obcych, na co dzień słyszałam ludzi rozmawiających po niemiecku, rumuńsku, węgiersku, rosyjsku i w jidysz.
Bojąc się, że mój syn, jako nie-Żyd zostanie źle przyjęty w hebrajskiej szkole, w której wszyscy oprócz niego będą Żydami, wysłałam go najpierw do katolickiej, prywatnej szkoły francuskiej w Jaffo, gdzie oprócz dzieci arabskich uczyły się dzieci cudzoziemców, a dopiero później do szkoły hebrajskiej we własnej dzielnicy w Giwatajim. Będąc w Jaffo Maciek uczył się, oprócz francuskiego i angielskiego, również arabskiego i hebrajskiego. Ze mną zaś mówił po polsku, z ojczymem po angielsku lub na migi. To rzeczywiście był w moim życiu okres Wieży Babel.
Poza tym, wracając do kłopotów z pojęciem oswajania, myślę, że moje dzieci, zwłaszcza córka urodzona w Izraelu, ktore wyrosły w rzeczywistości izraelskiej, w ogóle nie zadają sobie pytania, kto kogo i czy w ogóle oswaja i czy jest to proces zakończony czy nadal trwający. One przyjmują Izrael, jako swoje miejsce, bo są jego częścią od najmłodszych lat. Nie mają poczucia obcości, jakie mnie urodzonej i wychowanej w Polsce, identyfikującej się z Polakami nadal się zdarza.
Pisze Pani, że rzeczywistość Izraela, to mozaika paradoksów społecznych, politycznych, kulturowych, obyczajowych, religijnych – czy Gojka, silnie przywiązana do polskości, wymieni dwa, trzy paradoksy, z którymi przeżyła szczególne trudności w procesie oswajania?
Jednym z pierwszych paradoksów, które trudno było mi zrozumieć, była kwestia poczucia wspólnoty Izraelczyków, poza którą pozostawałam przez wiele początkowych lat. Na co dzień Izrael sprawia wrażenie totalnie rozbitego i żyjących setkami nakładających się na siebie konfliktów: świeckich Żydów i ortodoksyjnych, syjonistów narodowo-religijnych z chasydami niezaciągającymi się do wojska; lewicy dążącej do porozumienia z Palestyńczykami z prawicą wzbraniającą się od jakichkolwiek ustępstw; Żydów sefardyjskich z Żydami aszkenazyjskimi; urodzenych w Izraelu z nowymi emigrantami – olim, Żydów z Rosji z Izraelczykami z innych krajów; białych przeciwko czarnym Etiopczykom; mieszkańców Centrum - Tel Awiwu i okolicy - z mieszkańcami prowincji; laickich, socjalizujących kibucników z religijnymi, Żydami. Jednak Izraelczycy potrafią być wyjątkowo solidarni, zwłaszcza w konflikcie z nie-Żydami i w takich wyjątkowych przypadkach jak wojna, oswobodzenie porwanego żołnierza, Gilata Szalita, czy protest społeczny.
Nadal trudno mi się oswoić z faktem, że Izrael w którym mieszkają Zydzi z całego świata, nie chce być krajem wielonarodowościowych i wielokulturowym, zamyka się na inne niż żydowska narodowości i religie. Poza tym nadal nie potrafię zrozumieć jak Żydzi, którzy sami doświadczyli przez tysiąclecia dyskryminacji dopuszczają w swojej ojczyźnie dyskryminacji innych. Mam tu na myśli Palestyńczyków.
Dysonans poznawczy wywołał u mnie fakt tego, że Izraelczycy nie mówią o sobie "Jestem Żydem", ponieważ zakładają, że wszyscy w państwie Żydów są Żydami i nie kłopoczą się tym zagadnieniem próbując każdego dnia wyszukiwać wśród siebie tych nie-Żydów. Izraelczycy mówią o sobie: „Ani Polani” - "Jestem Polakiem”, Węgrem, Marokańczykiem.... To skąd pochodzi się czy pochodzili przodkowie z diaspory nadal jest, w moim przeświadczeniu, jednym z podstawowych komponentów tożsamości Izraelczyka.
Innym element izraelskiej rzeczywistości, które mnie zaskoczył jest święto Jom Kippur, 24 godzinny post, umartwianie się mające na celu żal za grzechy i wyjednanie przebaczenia u Boga. Święto to dla świeckich Izraelczyków– zwłaszcza dzieci – stało się jednym z najradośniejszych świąt, okazją do wycieczek rowerowych po ulicach, które w tym dniu zamknięte są dla ruchu pojazdów.
Wielką wartością tej książki jest to, że nie unika Pani krytycznych informacji i komentarzy o małym, ale silnym kraju otoczonym wrogim światem arabskim. Żydzi tymczasem skłonni są każdą krytyczną o sobie opinię oceniać jako przejaw antysemityzmu – jak często Gojka spotyka się z zarzutem własnego antysemityzmu?
Nie oceniam zjawisk, ale piszę o nich z rożnego punktu widzenia, starając się zrozumieć racje dwóch czy kilku stron. Książka jednak nie jest pozbawiona emocji, ponieważ przejmuję się tym, co się dzieje w Izraelu i nie ukrywam tego. "Izrael oswojony" nie jest tylko o grzecznym Izraelu, wyrozumiałych, tolerancyjnych Izraelczykach i „świętych Żydach”. Na pewno moim zamiarem nie było popierać czy zwalczać jakieś poglądy czy zjawiska. Pisząc o Izraelu z własnej perspektywy, nie widziałam powodu żeby nie odkrywać swojego stosunku do różnych zjawisk z mego codziennego życia, choć przede wszystkim starałam się przedstawić kwestie w sposób obiektywny. Wiele "kontrowersyjnych" wątków dotyczących antysemityzmu, polskich Żydów, antypolonizmu w Izraelu, stosunku do gojów czy kwestii palestyńskiej szczególnie skrupulatnie sprawdzałam, z troską o to by nikogo nie obrażać, ale jednocześnie przedstawiać fakty, nawet, jeśli nie są one wygodne dla wszystkich.
„Kto nie jest z nami jest przeciwko nam" – twierdzą Izraelczycy, a wojna medialna jest częścią strategii obronnej tego państwa nadal będącego formalnie w stanie wojny z niektórymi państwami arabskimi.
"Izrael oswojony" nie jest książka propagandową. Idealne państwa istnieją teoretycznie jedynie w krainie Utopii, a idealni ludzie - w bajkach. Często spotykałam w Izraelu pogląd, że największymi antysemitami są sami Żydzi, jednak oni mają do tego prawo. Rzeczywiście, czymś innym jest, kiedy Izraelczycy wypowiadają krytyczne uwagi o Izraelu w swoim gronie, a czymś innym, kiedy robią to poza Izraelem lub kiedy krytyczną jest osoba nie będąca Żydem. Zdecydowanie nie jest to mile widziane. Jednak, gdyby moja książka była jednoznaczna i bezkrytyczna - szkoda byłoby na nią papieru i farby.
Zbierajac materiały do "Izraela oswojonego" nie jeden raz pytano się mnie, jaki jest wydźwięk książki? Po co ją piszę i gdzie się ona ukaże. Zdarzało się, że odmawiano mi wywiadów lub proszono bym nie zamieszczała nazwiska osób przekazujących mi informacje.
W Izraelu istnieje ogólnie akceptowany consensus: o Izraelu za granicą mówi się wyłącznie dobrze. Wynika to z przeświadczenia o tym, że światowe media są antyizraelskie, a świat przepełniony jest antysemityzmem. Poza tym rzeczywiście Izrael bardzo często krytykowany jest przez międzynarodowe media i organizacje praw człowieka. Dla równowagi, oczekuje się od Izraelczyków, że będą w każdym miejscu ambasadorami pozytywnej strony Żydów, Izraelczyków i Izraela. Oprócz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Informacji i Diaspory, Ministerstwo Turystyki, premiera oraz rzecznik do spraw propagandy w działania propagandowe mające na celu zwłaszcza uzasadnienie praw Izraela do istnienia, poparcie dla wojny z terroryzmem i zaakceptowanie słuszności polityki izraelskiego rządu wobec Palestyńczyków oraz szerzenia pozytywnego wizerunku wojska zaangażowana jest w Izraelu większość żydowskiego społeczeństwa. To jedna z misji narodowych Izraelczyków.
Od początku życia w Izraelu jest Pani związana z literaturą i dziennikarstwem – czy w tym pluralistycznym i demokratycznym społeczeństwie jedne pisma innym także zarzucają „wewnętrzny” antysemityzm? Proszę o przykłady!
"Ma'ariv", izraelski wiodący dziennik, w którym pracowałam ponad 14 lat jako projektantka graficzna, postrzegany jest jako czasopismo centrum. W okresie, kiedy redaktorem naczelnym był Amnon Dankner – „Ma’ariv” opowiadał się przeciwko skrajnej lewicy. Zarzucał gazecie "Ha’aretz”, bycie platformą antysemicką i oskarżał o podżegnanie przeciwko Izraelowi oraz bycie bodźcem wywołującym wystąpienia antysemickie w świecie.
Kiedy w 2005 roku zdecydował się na kampanie antykorupcyjną "Ejfo ha'busza?" ("Gdzie wstyd?") wymierzoną w rząd i administrację państwową zdobył poparcie gazety "Ha’aretz”.
"Haaretz”, najstarsza, codzienna, liberalna gazeta izraelska, w której obecnie pracuję, czytana przez elitę intelektualną Izraela, postrzegana jest jako gazeta proarabska (niektórzy twierdzą, "że jest bardziej proarabska niż sami Arabowie.”). "Ha’aretz" popiera rozdział państwa od religii, jest za wolnością słowa i prasy, za demokratycznym, ale żydowskim Izraelem, za poszanowaniem prawa Palestyńczyków i kompromisem w kwestii palestyńskiej. Przez niektóre media prawicowe takie jak "Izrael Hayom" uważany jest za pismo antysemickie. Szczególnie ostro było to zauważalne, kiedy "Haaretz" opublikował artykuł Amiry Hassa, korespondentki z Terytoriów Okupowanych, która uzasadniała rzucanie kamieniami w Żydów w Judei i Samarii czy terroryzm.
Czasopismo "Yedioth Ahronoth" było ostro krytykowane przez popleczników rządu i czasopisma związane z ekipą rządzącą, wtedy, kiedy w 2011 roku opowiedziało się przeciwko rządowej koncepcji ataku Izraela na reaktor atomowy w Iranie (wykorzystano wtedy wiersz Wisławy Szymborskiej "Koniec i początek", zaczynający się od słów: "Po każdej wojnie ktoś musi posprzątać...")
"Israel Hayom" należąca do żydowskiego multimiliardera, Sheldona Adelsona, najpopularniejsza, codzienna, bezpłatna gazeta - bardzo często spotyka się z zarzutem stronniczości i manipulacji faktami oraz opinią społeczną. Prawie każdy wybór redakcji nastawiony jest na tworzenia pozytywnego wizerunku Binjamina Netanjahu i partii "Likud". Gazeta ukrywa fakty niewygodne dla polityki obecnego rządu i bezpodstawnie atakuje opozycyjną partię "Kadima". Jest zagrożeniem dla swobody myśli w Izraelu.
"Israel Hayom" uważana jest przez większość medi i cześć społeczeństwa za "antysemicką", ponieważ podważa istnienie w Izraelu pozytywnego pluralizmu politycznego. Przeciwko niej wypowiedziały się czołowe osobistości izraelskiej prawicy. Avigdor Lieberman porównał ją do rosyjskiej gazety "Prawda”, a Minister Gospodarki, Naftali Bennett, powiedział, że "'Israel Today" to " usta jednej osoby – premiera".
Jak media pomagają rozwiązać konflikt izraelsko-palestyński? Może traktują go jako nierozwiązywalny? Czy prasa arabskojęzyczna ma swobodę rozwoju?
Badania mediów w okresie porozumienia w Oslo, przeprowadzone przez izraelskich naukowców, stwierdziły znaczną stronniczości izraelskich mediów w kierunku lewicy politycznej (w Izraelu "lewica" to określenie nastawienia w kwestii palestyńskiej). W 2011 roku na konferencji dziennikarzy w Ejlacie przedstawiono analizę mediów pod względem politycznego nastawienia. Okazało się, że 72 %, że media są lewicowo stronnicze, przy czym prym wiedzie - 84% - "Haaretz”, po nim Program 2 TV - 65%, dziennik "Yedioth Ahronoth” - 63 %, „Maariv" i telewizyjny Program 10 - 58%, radio - 55%, ("Kol Israel" 52 %). Na ostatnim miejscu uplasował się państwowy Program 1 - 49 %. Media są więc za pozytywnym, kompromisowym rozwiązaniem konfliktu.
„Assenara" (pierwsza prywatna gazeta arabska w Izraelu), "Akhbarak", "Panet" i inne arabsko-izraelskie gazety mają swobodę wypowiedzi, jednak jest ona ograniczona w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa narodowego, co dotyczy również media izraelskie w języku hebrajskim czy w innych językach.
Bardzo popularna w środowisku Izraelskich Arabów jest stacja telewizyjna "Al-Dżazira ", która, oczywiście, nie podlega izraelskiej cenzurze bezpieczeństwa.
A jak media odnoszą się do problemu jawnej dyskryminacji Żydów sefardyjskich – tych z krajów afrykańskich?
Amnon Levi, jeden z najbardziej cenionych i popularnych autorów programów telewizyjnych w Izraelu nakręcił w 2013 roku kontrowersyjny film: "Ha’szed ha’dati" - "Demony etniczne", w którym starał się udowodnić, że nadal istnieje w Izraelu ostra dysproporcja pomiędzy Sefardyjczykami i Aszkenazyjczykami, a w świecie nauki, polityki, mediach i gospodarce od lat występuje hegemonia "białych", czyli Żydów europejskich. Film rozgrzał media do dyskusji. Przeciwnicy teorii o dyskryminacji Sefardyjczyków w Izraelu twierdzą, że jest to zjawisko marginalne, należące do przeszłości i nie wynika ze świadomej dyskryminacji, ale jest konsekwencją niezależnych czynników kulturowo-mentalno-historycznych. Sefardyjczycy statystycznie zarabiają mniej i zajmują pośledniejsze stanowiska w życiu społecznym i ekonomicznym. Wśród 400 profesorów akademickich tylko 23 jest pochodzenia orientalnego. Mniej jest bezrobotnych wśród Aszkenazyjczyków niż Sfaradyjczyków.
W 2014 roku Leonid Nevzlin, mający 20% udziału w gazecie "Ha’aretz" (uważanej za najbardziej postępową, ambitną gazetę w Izraelu) utworzył nowe pismo "Liberal", którego celem jest szerzenie wartości liberalnych w polityce i kulturze. Wśród 31 cenionych dziennikarzy współpracujących z pismem nie ma ani jednego Araba, jest tylko 5 kobiet, a zdecydowana przewagę mają...Aszkenazyjczycy.
W ostatnich kilkunastu latach narastała fala imigrantów – Żydów i nie-Żydów z Rosji, skutkiem czego można mówić o powstaniu państwa w państwie. Jak ten problem odbija się w mediach?
Problem ten był "gorącym tematem" zwłaszcza w latach 90-tych, kiedy do 7.5 milionowego Izraela przybyło ok. milion emigrantów z Rosji, wśród których odsetek nie-Żydów był najwyższy ze wszystkich emigracji. Dziś Izrael oswoił się z żyjącymi w „rosyjskich gettach” "Rosjanami", jak ich się nazywa, i z ich stylem życia opartym na świeckich wartościach wyniesionych z byłego ZSRR. Nikogo już nie dziwi hebrajski wymawiany ze śpiewnym akcentem, towarzystwo rozmawiające po rosyjsku, czytające rosyjskie książki, słuchające rosyjskiej muzyki . Nawet długonogie blondynki już spowszedniały. Temat rosyjskich emigrantów nie jest już w centrum izraelskiej uwagi. Obecnie głownie pisze się o emigracji rosyjskiej w związku z osiągnięciami izraelskich sportowców pochodzenia rosyjskiego, w kontekście rosyjskich oligarchów oraz przede wszystkim, w związku z ich prawicowym czy skrajnie prawicowym nastawieniem do izraelskiej polityki, czego symbolem jest sprzymierzony z prawicowym rządem Beniamina Netaniahu, rosyjski polityk, lider partii "Jisrael Beitenu" (nacjonalistyczna partia polityczna w większości reprezentująca imigrantów przybyłych z krajów byłego Zwiazku Radzieckiego), Awigdor Liberman, zwolennika twardej ręki w kwestii polityki z Palestyńczykami, oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy i korupcję, propagującego oddzielenie Żydów od Arabów i transfer Arabów z Izraela.
Była Pani świadkiem znikania kolejnych, polskojęzycznych tytułów prasowych i polskich księgarni – jak Pani odczuwała to zjawisko?
Dziś nie ma już w Izraelu polskojęzycznych gazet, ani polskich księgarni czy antykwariatów. Umiera świat Żydów Polskich – ostatni żywy relikt wielonarodowościowej Rzeczpospolitej, która przestała istnieć. Po Żydach Polskich pozostają polskie książki, których nie ma kto przygarnąć do swojego domu. To nie tylko smutne, ale wręcz tragiczne.
Bardzo nas nad Wisłą boli zbyt często pojawiające się w mediach zachodniej Europy i Ameryki określenie „polskie obozy koncentracyjne”. Czy zdarzyło się Gojce interweniować w tej sprawie w Izraelu?
Nie spotkałam się w Izraelu z określeniem "polskie obozy koncentracyjne".
W artykule opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" pisze Pani, że młodzi Żydzi, wracający z Polski po odbytych „pielgrzymkach” do niemieckich obozów zagłady powtarzają karygodny pogląd, że Niemcy w czasie II wojny podstawiali tylko wagony do wywózki Żydów do gazu, a dzieła zagłady dokonywali Polacy. Czy widzi Pani sposób skutecznego i ostatecznego oczyszczenia świadomości Izraelczyków z tego kłamstwa?
W 7.10.2008 roku, w gazecie „Haaretz" opublikowane zostały wyniki sondażu historyka, prof. Mosze Zimmermanna z Uniwersytetu Hebrajskiego. Badania przeprowadzone zostały wśród izraelskich uczniów szkół średnich uczestniczących w wycieczkach do Polski "szlakami obozów”. Jednym z wniosków części młodzieży mówił o tym, że „Polacy byli (w czasie II Wojny Światowej) głównymi przestępcami, a Niemcy tylko dostarczyli wagonów". Pogląd ten jest jednak skrajny i niereprezentatywny na ogółu Izraelczyków. Polska narracja i żydowska okresu II wojny bardzo różnią się od siebie.
Trzeba zrozumieć doniosłość problemu. Auschwitz był czymś innym dla Polaków niż dla Żydów, których prawie milion został tu zamordowany. Polskie grupy, które zwiedzają to wyjątkowe muzeum, muszą usłyszeć nie tylko o ojcu Kolbe i zamordowanych Polakach-katolikach, ale również o tragedii, jaka spotkała tam naród żydowski.
Młodzież izraelska podróżuje do Polski na cmentarz, a nie jedzie tam na wycieczkę – twierdzą Izraelczycy. Ma oczywiście do tego nie tylko prawo moralne, ale i obowiązek. Jednak istnieje poważny problem w tym, że współczesna Polska postrzegana jest przez młodzież izraelską głównie w kategoriach śmierci, cmentarza, antysemityzmu. Jest to niesprawiedliwe, zwłaszcza w obliczu tego, że Polacy w ostatnich latach podjęli niesamowity trudu odsłonięcia prawdy o Holocauście w Polsce i są bardzo zaangażowani w kreowanie pozytywnego wizerunku Żydów i Izraelczyków.
Wyjazdy do Polski w przededniu pójścia do wojska nie mają na celu tylko i wyłącznie oddanie czci zamordowanym Żydom. Służą m.in. do wzmocnienia patriotyzmu u izraelskiej młodzieży. Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Oświaty Izraela, wycieczki do Polski mają na celu: „zacieśnianie więzi młodych Izraelczyków z przeszłością żydowską, pogłębianie identyfikacji z losem narodu żydowskiego i wzmacnianie osobistego zaangażowania na rzecz ciągłości żydowskiego losu i istnienia suwerennego państwa Izrael”.
Myślę, że masowe wyjazdy szkolne Izraelczyków mogą być również pomostem nowych stosunków z Polakami, bardziej otwartych i pozbawionych uprzedzeń, mogą się zmienić w praktyczną lekcję przełamania stereotypów. Jednak, aby tak się stało, nie można przyjeżdżać do Polski odgradzając się od współczesnej rzeczywistości i od Polaków. Trzeba wspólnie znaleźć nową formułę polsko-izraelską.
Na rzecz pozytywnej zmiany programów wycieczek szkolnych do Izraela walczy w Izraelu i w Polsce wielu ludzi. Bardzo zaangażowane w sprawę jest Yad Vashem w Izraelu, IPN w Polsce i Instytut Polski w Tel Awiwie, przewodnicy, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, nauczyciele i dyrektorzy szkół i osoby prywatne.
Miesięcznik „Znak” poświęcił tej tematyce większą cześć jednego ze swoich numeru. Powstało wiele filmów, głownie w Izraelu, ale w Polsce również.
Są już realizowane alternatywne wycieczki martyrologiczne do Polski. Młodzi Izraelczycy odwiedzają obozy, ale również ciekawe miejsca niezwiązane z wojną i nie chodzi mi tu o centra handlowe... Mają również kontakt z polskimi rówieśnikami, z którymi mogą wymienić poglądy. To niestety nie jest główny model oficjalnych wyjazdów.
W Izraelu trwa dyskusja nad tematyka wyjazdów młodzieży izraelskiej do Polski. Sporo osób uważa, że są one zainfekowane nacjonalistycznym odcieniem politycznym, szerzą ksenofobię i zaniedbują orientacje humanistyczne i uniwersalne na rzecz syjonizmu.

Eyal i Kim Sidi
Gojka z Izraela napisała bardzo ważną książkę o swojej przybranej ojczyźnie: zatem - czy „polska Izraelitka” nie spróbuje oswoić własnej, pierwszej ojczyzny milionom Żydów - „starszym braciom” (Mickiewicz) lub „starszym braciom w wierze” (Jan Paweł II) ?
W Izraelu są znani nie tylko Jan Paweł II czy Adam Mickiewicz, ale również Lech Wałęsa, którego tłumaczyłam w Izraelu na spotkaniu z dziennikarzem "Maarivu"; Fryderyk Chopin, Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda, Jozef Piłsudzki. Bardzo ceniona jest polska literatura i poezja tłumaczona na język hebrajski. "W "Haaretz" wielokrotnie ukazywały się wiersze Ewy Lipskiej, Zbigniewa Herberta, Wisławy Szymborskiej, Czesława Milosza, Juliusza Słowackiego Cypriana, Kamila Norwida. Podziwiany jest Krzysztof Penderecki, Ryszard Kapuściński, Leszek Kołakowski, Stanisław Lem. Polskie teatry i polscy muzycy wielokrotnie gościli w Izraelu.
Oswojenie przebiega w dwóch kierunkach: jest się oswajanym i oswaja się. To równoległy proces. Ja poznaję Izraelczyków, a Izraelczycy – mnie – przedstawicielkę Polek."Izrael oswojony" jest dowodem na to, że próbuję przybliżyć oba narody do siebie, poprzez wzajemne poznanie się. W książce pokazuje, że będąc Polką i nie-Żydówką można bez uprzedzenia pokazać Izrael takim, jakim jest: pozytywnym i negatywnym, zamieszkałym przez syjonistycznych fanatyków, ale i przez liberałów, zwolenników demokracji i propagatorów wartości humanistycznych, dążących do pokoju. Mój tekst o Izraelu fragmentami przedstawia negatywy tego kraju, ale krytycyzm wobec niektórych przejawów życia w Izraelu, co nie oznacza antysemityzmu i wrogości. Bardzo często, jako Polce zadawano mi pytania dotyczące historii Polski, literatury, mentalności, proszono o przetłumaczenie czegoś czy opowiedzenie o tym, jacy są Polacy i czy w Polsce jest coś interesującego do zobaczenia.
Wielokrotnie byłam w sytuacjach, w których wypatrzano rolę Polaków w czasie Holocaustu traktując jednoznacznie, jako antysemitów i uogólniając. Opowieści o Janie Karskim, Irenie Sendlerowej, „Żegocie” czasami słyszane były przez Izraelczyków po raz pierwszy. Z drugiej jednak strony, poznałam wspaniałych ludzi takich jak Mirka Krum-Ledowska, ocalona z Zagłady, która od lat zajmuje się opowiadaniem w izraelskich szkołach historii swojego ocalenia zawdzięczanego Polakom, czy Daniego Tracza – byłego dyrektora Teatru w Hajfie, jednego z założycieli „Suzanne Dellal Centrum Tańca i Teatru”, woluntarnie szukającego tłumaczy dla polskiej literatury, pomagającego polskim teatrom i Polakom przyjeżdżającym do Izraela.
http://www.sdp.pl/wywiady/9811,z-ela-sidi-o-paradoksach-malego-ale-silnego-kraju-otoczonego-wrogami-o-antysemityzmie-zewnetrznym-i-wewnetrznym-rozmawia-wieslaw-luka,1401092499
Autorka "Izraela oswojonego"
Napisała Pani arcyciekawą książkę reporterską „Izrael oswojony”, w której czytam, że „Izraela nie da się oswoić”. Zatem: Izrael oswojony, czy ciągle oswajany?
Moim pierwszym odczuciem po przyjeździe do Izraela, które często dzielą ze mną polscy turyści, było odczucie swojskości tego kraju. Izrael, pomimo swej egzotyki, przypominał mi Polskę. Czułam się w nim swobodnie i nie miałam poczucia obcości, które pojawiło się dopiero w miarę głębszego poznania i codziennego doświadczenia. Dziś, po 23 latach mieszkania w nim, z mojego punktu widzenia, nadal nie jest on do końca oswajalny, bo nie potrafię jednoznacznie go zdefiniować i poznać. Chwilami mam wrażenie, ze wraz ze zdobytą przez lata wiedzą i doświadczeniem empirycznym coraz mniej go rozumiem. Coś, co wydawało mi się już zrozumiałe i porównywalne, w świetle dodatkowych kontekstów i zmian komplikuje się i odsłania dodatkowe aspekty.
Podobnie jak wielu Izraelczyków, praktycznie obracam się w ściśle określonym, moim własnym środowisku, głównie świeckich Żydów z Centrum kraju. Nie mam prawie kontaktu z arabskimi mieszkańcami Izraela (nie mówiąc już o mieszkańcach Autonomii Palestyńskiej), w większości mieszkającymi we własnych miastach i osiedlach, czy z odseparowaną od laickiego świata enklawą ultraortodoksyjnych Żydów. Nie mam bliskich znajomych wśród osadników na Terytoriach Okupowanych, ani wśród izraelskich Beduinów, Druzów czy Etiopczyków. Te społeczności to również Izrael.
Z drugiej jednak strony, czuję się oswojona z tym krajem i jego mieszkańcami mówiącymi w zrozumiałym dla mnie języku. Izrael przestał być jednym z wielu krajów w świecie i stał się dla mnie wyjątkowy, bliski, nie-obcy. Została nawiązana pomiędzy nami relacja, która mnie zmieniła i zmienia, wpływa na moje życie i bliskich mi ludzi. Również czytelnik, który podjął się trudu przeczytania książki, zbliżył się do Izraela - oswoił z nim. Stworzone zostały więzy porozumienia.
Sprzeczność tytułu i cytatu podanego przez Pana, zgodna jest z moim wewnętrznym przekonaniem i koncepcją książki, której celem nie jest pokazanie wyczerpującego i wszechstronnego obrazu Izraela i Izraelczyków, ale raczej mozaiki najważniejszych, w moim pojęciu, elementów charakteryzujących to państwo. Tytuł książki nie jest jednoznaczny, podobnie jak Izrael, ponieważ nie ma jednego pojęcia Izraela, tak jak nie ma jednego typu Izraelczyka. To państwo, które ciągle się zmienia pod wglądem terytorium, języka, polityki, wpływów Wschodu i Zachodu, etnicznej struktury społecznej. To niespotykany w świecie eksperyment socjologiczno-polityczny powstania nowego narodu, wskrzeszenia z martwych starożytnego języka i zbudowania organu państwowego, który na Bliskim Wschodzie jest oazą demokracji, liberalizmu i kultury Zachodu.
Książka ma na celu podważyć mitologiczny obraz spójnego, zintegrowanego, zrozumiałego, przewidywalnego, uporządkowanego i jedynego modelu Izraela, bo takiego po prostu nie ma.
Nie chcę by czytelnicy czytając np. o kibucach, albo o ultraortodoksyjnych Żydach w Izraelu powiedzieli sobie: „o! to jest Izrael! Nareszcie rozumiemy, jaki on jest i jak go zaszufladkować!” Typowy Izrael jest pogmatwany, bałaganiarski, niejednolity, zdezintegrowany, no i właśnie, sprzeczny. Trochę przypomina mi Jakisia, głównego bohatera przełożonej przeze mnie na język polski sztuki izraelskiego dramaturga, Hanocha Levina, wystawianej w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Jakiś, nie potrafiąc poradzić sobie z zaspokojeniem żądzy, zastanawia się nad kwestią poślubieniem nieatrakcyjnej kobiety. Zamiast dwóch stron problemu znajduje dwanaście stron i wszystkie są jednocześnie sensowne i bezsensowne.
Dwadzieścia kilka lat trwa oswajanie, syn z pierwszego małżeństwa (gdańszczanin?) Zdążył już odbyć służbę wojskową w armii nad Jordanem o Morzem Martwym, a jego matka ma ciągle kłopoty z określeniem własnej tożsamości – czy to autentyczny problem psychologiczny (grożący schizofrenią), czy reportersko-pisarska, na poły fikcyjna skłonność do psychologizowania?
Maciek - "gdańszczanin"
Syn gdańszczanin. Przez trzy lata służył w Marynarce, w jednostce bojowej. Nie mam kłopotów z określeniem własnej tożsamości. Jestem Polką i Izraelką. „Schizofrenia”, o której pisałam w książce, dotyczyła głownie mojego pierwszego okresu pobytu w Izraelu, kiedy z mężem nieznającym polskiego mówiłam po angielsku, w hebrajskiej szkole językowej po hebrajsku i rosyjsku, a z polskimi znajomymi po polsku. Moją pierwszą pracę w Izraelu otrzymałam dzięki znajomości języka rosyjskiego, wiedzę o izraelskiej rzeczywistości czerpałam z rosyjskich gazet poruszających interesujące mnie problemy nowych emigrantów w Izraelu. W mojej kolejnej pracy, w gazecie polskojęzycznej, "Nowiny-Kurier", należącej do koncernu skupiającego w Izraelu gazety w językach obcych, na co dzień słyszałam ludzi rozmawiających po niemiecku, rumuńsku, węgiersku, rosyjsku i w jidysz.
Bojąc się, że mój syn, jako nie-Żyd zostanie źle przyjęty w hebrajskiej szkole, w której wszyscy oprócz niego będą Żydami, wysłałam go najpierw do katolickiej, prywatnej szkoły francuskiej w Jaffo, gdzie oprócz dzieci arabskich uczyły się dzieci cudzoziemców, a dopiero później do szkoły hebrajskiej we własnej dzielnicy w Giwatajim. Będąc w Jaffo Maciek uczył się, oprócz francuskiego i angielskiego, również arabskiego i hebrajskiego. Ze mną zaś mówił po polsku, z ojczymem po angielsku lub na migi. To rzeczywiście był w moim życiu okres Wieży Babel.
Poza tym, wracając do kłopotów z pojęciem oswajania, myślę, że moje dzieci, zwłaszcza córka urodzona w Izraelu, ktore wyrosły w rzeczywistości izraelskiej, w ogóle nie zadają sobie pytania, kto kogo i czy w ogóle oswaja i czy jest to proces zakończony czy nadal trwający. One przyjmują Izrael, jako swoje miejsce, bo są jego częścią od najmłodszych lat. Nie mają poczucia obcości, jakie mnie urodzonej i wychowanej w Polsce, identyfikującej się z Polakami nadal się zdarza.
Pisze Pani, że rzeczywistość Izraela, to mozaika paradoksów społecznych, politycznych, kulturowych, obyczajowych, religijnych – czy Gojka, silnie przywiązana do polskości, wymieni dwa, trzy paradoksy, z którymi przeżyła szczególne trudności w procesie oswajania?
Jednym z pierwszych paradoksów, które trudno było mi zrozumieć, była kwestia poczucia wspólnoty Izraelczyków, poza którą pozostawałam przez wiele początkowych lat. Na co dzień Izrael sprawia wrażenie totalnie rozbitego i żyjących setkami nakładających się na siebie konfliktów: świeckich Żydów i ortodoksyjnych, syjonistów narodowo-religijnych z chasydami niezaciągającymi się do wojska; lewicy dążącej do porozumienia z Palestyńczykami z prawicą wzbraniającą się od jakichkolwiek ustępstw; Żydów sefardyjskich z Żydami aszkenazyjskimi; urodzenych w Izraelu z nowymi emigrantami – olim, Żydów z Rosji z Izraelczykami z innych krajów; białych przeciwko czarnym Etiopczykom; mieszkańców Centrum - Tel Awiwu i okolicy - z mieszkańcami prowincji; laickich, socjalizujących kibucników z religijnymi, Żydami. Jednak Izraelczycy potrafią być wyjątkowo solidarni, zwłaszcza w konflikcie z nie-Żydami i w takich wyjątkowych przypadkach jak wojna, oswobodzenie porwanego żołnierza, Gilata Szalita, czy protest społeczny.
Nadal trudno mi się oswoić z faktem, że Izrael w którym mieszkają Zydzi z całego świata, nie chce być krajem wielonarodowościowych i wielokulturowym, zamyka się na inne niż żydowska narodowości i religie. Poza tym nadal nie potrafię zrozumieć jak Żydzi, którzy sami doświadczyli przez tysiąclecia dyskryminacji dopuszczają w swojej ojczyźnie dyskryminacji innych. Mam tu na myśli Palestyńczyków.
Dysonans poznawczy wywołał u mnie fakt tego, że Izraelczycy nie mówią o sobie "Jestem Żydem", ponieważ zakładają, że wszyscy w państwie Żydów są Żydami i nie kłopoczą się tym zagadnieniem próbując każdego dnia wyszukiwać wśród siebie tych nie-Żydów. Izraelczycy mówią o sobie: „Ani Polani” - "Jestem Polakiem”, Węgrem, Marokańczykiem.... To skąd pochodzi się czy pochodzili przodkowie z diaspory nadal jest, w moim przeświadczeniu, jednym z podstawowych komponentów tożsamości Izraelczyka.
Innym element izraelskiej rzeczywistości, które mnie zaskoczył jest święto Jom Kippur, 24 godzinny post, umartwianie się mające na celu żal za grzechy i wyjednanie przebaczenia u Boga. Święto to dla świeckich Izraelczyków– zwłaszcza dzieci – stało się jednym z najradośniejszych świąt, okazją do wycieczek rowerowych po ulicach, które w tym dniu zamknięte są dla ruchu pojazdów.
Wielką wartością tej książki jest to, że nie unika Pani krytycznych informacji i komentarzy o małym, ale silnym kraju otoczonym wrogim światem arabskim. Żydzi tymczasem skłonni są każdą krytyczną o sobie opinię oceniać jako przejaw antysemityzmu – jak często Gojka spotyka się z zarzutem własnego antysemityzmu?
Nie oceniam zjawisk, ale piszę o nich z rożnego punktu widzenia, starając się zrozumieć racje dwóch czy kilku stron. Książka jednak nie jest pozbawiona emocji, ponieważ przejmuję się tym, co się dzieje w Izraelu i nie ukrywam tego. "Izrael oswojony" nie jest tylko o grzecznym Izraelu, wyrozumiałych, tolerancyjnych Izraelczykach i „świętych Żydach”. Na pewno moim zamiarem nie było popierać czy zwalczać jakieś poglądy czy zjawiska. Pisząc o Izraelu z własnej perspektywy, nie widziałam powodu żeby nie odkrywać swojego stosunku do różnych zjawisk z mego codziennego życia, choć przede wszystkim starałam się przedstawić kwestie w sposób obiektywny. Wiele "kontrowersyjnych" wątków dotyczących antysemityzmu, polskich Żydów, antypolonizmu w Izraelu, stosunku do gojów czy kwestii palestyńskiej szczególnie skrupulatnie sprawdzałam, z troską o to by nikogo nie obrażać, ale jednocześnie przedstawiać fakty, nawet, jeśli nie są one wygodne dla wszystkich.
„Kto nie jest z nami jest przeciwko nam" – twierdzą Izraelczycy, a wojna medialna jest częścią strategii obronnej tego państwa nadal będącego formalnie w stanie wojny z niektórymi państwami arabskimi.
"Izrael oswojony" nie jest książka propagandową. Idealne państwa istnieją teoretycznie jedynie w krainie Utopii, a idealni ludzie - w bajkach. Często spotykałam w Izraelu pogląd, że największymi antysemitami są sami Żydzi, jednak oni mają do tego prawo. Rzeczywiście, czymś innym jest, kiedy Izraelczycy wypowiadają krytyczne uwagi o Izraelu w swoim gronie, a czymś innym, kiedy robią to poza Izraelem lub kiedy krytyczną jest osoba nie będąca Żydem. Zdecydowanie nie jest to mile widziane. Jednak, gdyby moja książka była jednoznaczna i bezkrytyczna - szkoda byłoby na nią papieru i farby.
Zbierajac materiały do "Izraela oswojonego" nie jeden raz pytano się mnie, jaki jest wydźwięk książki? Po co ją piszę i gdzie się ona ukaże. Zdarzało się, że odmawiano mi wywiadów lub proszono bym nie zamieszczała nazwiska osób przekazujących mi informacje.
W Izraelu istnieje ogólnie akceptowany consensus: o Izraelu za granicą mówi się wyłącznie dobrze. Wynika to z przeświadczenia o tym, że światowe media są antyizraelskie, a świat przepełniony jest antysemityzmem. Poza tym rzeczywiście Izrael bardzo często krytykowany jest przez międzynarodowe media i organizacje praw człowieka. Dla równowagi, oczekuje się od Izraelczyków, że będą w każdym miejscu ambasadorami pozytywnej strony Żydów, Izraelczyków i Izraela. Oprócz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Informacji i Diaspory, Ministerstwo Turystyki, premiera oraz rzecznik do spraw propagandy w działania propagandowe mające na celu zwłaszcza uzasadnienie praw Izraela do istnienia, poparcie dla wojny z terroryzmem i zaakceptowanie słuszności polityki izraelskiego rządu wobec Palestyńczyków oraz szerzenia pozytywnego wizerunku wojska zaangażowana jest w Izraelu większość żydowskiego społeczeństwa. To jedna z misji narodowych Izraelczyków.
Od początku życia w Izraelu jest Pani związana z literaturą i dziennikarstwem – czy w tym pluralistycznym i demokratycznym społeczeństwie jedne pisma innym także zarzucają „wewnętrzny” antysemityzm? Proszę o przykłady!
"Ma'ariv", izraelski wiodący dziennik, w którym pracowałam ponad 14 lat jako projektantka graficzna, postrzegany jest jako czasopismo centrum. W okresie, kiedy redaktorem naczelnym był Amnon Dankner – „Ma’ariv” opowiadał się przeciwko skrajnej lewicy. Zarzucał gazecie "Ha’aretz”, bycie platformą antysemicką i oskarżał o podżegnanie przeciwko Izraelowi oraz bycie bodźcem wywołującym wystąpienia antysemickie w świecie.
Kiedy w 2005 roku zdecydował się na kampanie antykorupcyjną "Ejfo ha'busza?" ("Gdzie wstyd?") wymierzoną w rząd i administrację państwową zdobył poparcie gazety "Ha’aretz”.
"Haaretz”, najstarsza, codzienna, liberalna gazeta izraelska, w której obecnie pracuję, czytana przez elitę intelektualną Izraela, postrzegana jest jako gazeta proarabska (niektórzy twierdzą, "że jest bardziej proarabska niż sami Arabowie.”). "Ha’aretz" popiera rozdział państwa od religii, jest za wolnością słowa i prasy, za demokratycznym, ale żydowskim Izraelem, za poszanowaniem prawa Palestyńczyków i kompromisem w kwestii palestyńskiej. Przez niektóre media prawicowe takie jak "Izrael Hayom" uważany jest za pismo antysemickie. Szczególnie ostro było to zauważalne, kiedy "Haaretz" opublikował artykuł Amiry Hassa, korespondentki z Terytoriów Okupowanych, która uzasadniała rzucanie kamieniami w Żydów w Judei i Samarii czy terroryzm.
Czasopismo "Yedioth Ahronoth" było ostro krytykowane przez popleczników rządu i czasopisma związane z ekipą rządzącą, wtedy, kiedy w 2011 roku opowiedziało się przeciwko rządowej koncepcji ataku Izraela na reaktor atomowy w Iranie (wykorzystano wtedy wiersz Wisławy Szymborskiej "Koniec i początek", zaczynający się od słów: "Po każdej wojnie ktoś musi posprzątać...")
"Israel Hayom" należąca do żydowskiego multimiliardera, Sheldona Adelsona, najpopularniejsza, codzienna, bezpłatna gazeta - bardzo często spotyka się z zarzutem stronniczości i manipulacji faktami oraz opinią społeczną. Prawie każdy wybór redakcji nastawiony jest na tworzenia pozytywnego wizerunku Binjamina Netanjahu i partii "Likud". Gazeta ukrywa fakty niewygodne dla polityki obecnego rządu i bezpodstawnie atakuje opozycyjną partię "Kadima". Jest zagrożeniem dla swobody myśli w Izraelu.
"Israel Hayom" uważana jest przez większość medi i cześć społeczeństwa za "antysemicką", ponieważ podważa istnienie w Izraelu pozytywnego pluralizmu politycznego. Przeciwko niej wypowiedziały się czołowe osobistości izraelskiej prawicy. Avigdor Lieberman porównał ją do rosyjskiej gazety "Prawda”, a Minister Gospodarki, Naftali Bennett, powiedział, że "'Israel Today" to " usta jednej osoby – premiera".
Jak media pomagają rozwiązać konflikt izraelsko-palestyński? Może traktują go jako nierozwiązywalny? Czy prasa arabskojęzyczna ma swobodę rozwoju?
Badania mediów w okresie porozumienia w Oslo, przeprowadzone przez izraelskich naukowców, stwierdziły znaczną stronniczości izraelskich mediów w kierunku lewicy politycznej (w Izraelu "lewica" to określenie nastawienia w kwestii palestyńskiej). W 2011 roku na konferencji dziennikarzy w Ejlacie przedstawiono analizę mediów pod względem politycznego nastawienia. Okazało się, że 72 %, że media są lewicowo stronnicze, przy czym prym wiedzie - 84% - "Haaretz”, po nim Program 2 TV - 65%, dziennik "Yedioth Ahronoth” - 63 %, „Maariv" i telewizyjny Program 10 - 58%, radio - 55%, ("Kol Israel" 52 %). Na ostatnim miejscu uplasował się państwowy Program 1 - 49 %. Media są więc za pozytywnym, kompromisowym rozwiązaniem konfliktu.
„Assenara" (pierwsza prywatna gazeta arabska w Izraelu), "Akhbarak", "Panet" i inne arabsko-izraelskie gazety mają swobodę wypowiedzi, jednak jest ona ograniczona w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa narodowego, co dotyczy również media izraelskie w języku hebrajskim czy w innych językach.
Bardzo popularna w środowisku Izraelskich Arabów jest stacja telewizyjna "Al-Dżazira ", która, oczywiście, nie podlega izraelskiej cenzurze bezpieczeństwa.
A jak media odnoszą się do problemu jawnej dyskryminacji Żydów sefardyjskich – tych z krajów afrykańskich?
Amnon Levi, jeden z najbardziej cenionych i popularnych autorów programów telewizyjnych w Izraelu nakręcił w 2013 roku kontrowersyjny film: "Ha’szed ha’dati" - "Demony etniczne", w którym starał się udowodnić, że nadal istnieje w Izraelu ostra dysproporcja pomiędzy Sefardyjczykami i Aszkenazyjczykami, a w świecie nauki, polityki, mediach i gospodarce od lat występuje hegemonia "białych", czyli Żydów europejskich. Film rozgrzał media do dyskusji. Przeciwnicy teorii o dyskryminacji Sefardyjczyków w Izraelu twierdzą, że jest to zjawisko marginalne, należące do przeszłości i nie wynika ze świadomej dyskryminacji, ale jest konsekwencją niezależnych czynników kulturowo-mentalno-historycznych. Sefardyjczycy statystycznie zarabiają mniej i zajmują pośledniejsze stanowiska w życiu społecznym i ekonomicznym. Wśród 400 profesorów akademickich tylko 23 jest pochodzenia orientalnego. Mniej jest bezrobotnych wśród Aszkenazyjczyków niż Sfaradyjczyków.
W 2014 roku Leonid Nevzlin, mający 20% udziału w gazecie "Ha’aretz" (uważanej za najbardziej postępową, ambitną gazetę w Izraelu) utworzył nowe pismo "Liberal", którego celem jest szerzenie wartości liberalnych w polityce i kulturze. Wśród 31 cenionych dziennikarzy współpracujących z pismem nie ma ani jednego Araba, jest tylko 5 kobiet, a zdecydowana przewagę mają...Aszkenazyjczycy.
W ostatnich kilkunastu latach narastała fala imigrantów – Żydów i nie-Żydów z Rosji, skutkiem czego można mówić o powstaniu państwa w państwie. Jak ten problem odbija się w mediach?
Problem ten był "gorącym tematem" zwłaszcza w latach 90-tych, kiedy do 7.5 milionowego Izraela przybyło ok. milion emigrantów z Rosji, wśród których odsetek nie-Żydów był najwyższy ze wszystkich emigracji. Dziś Izrael oswoił się z żyjącymi w „rosyjskich gettach” "Rosjanami", jak ich się nazywa, i z ich stylem życia opartym na świeckich wartościach wyniesionych z byłego ZSRR. Nikogo już nie dziwi hebrajski wymawiany ze śpiewnym akcentem, towarzystwo rozmawiające po rosyjsku, czytające rosyjskie książki, słuchające rosyjskiej muzyki . Nawet długonogie blondynki już spowszedniały. Temat rosyjskich emigrantów nie jest już w centrum izraelskiej uwagi. Obecnie głownie pisze się o emigracji rosyjskiej w związku z osiągnięciami izraelskich sportowców pochodzenia rosyjskiego, w kontekście rosyjskich oligarchów oraz przede wszystkim, w związku z ich prawicowym czy skrajnie prawicowym nastawieniem do izraelskiej polityki, czego symbolem jest sprzymierzony z prawicowym rządem Beniamina Netaniahu, rosyjski polityk, lider partii "Jisrael Beitenu" (nacjonalistyczna partia polityczna w większości reprezentująca imigrantów przybyłych z krajów byłego Zwiazku Radzieckiego), Awigdor Liberman, zwolennika twardej ręki w kwestii polityki z Palestyńczykami, oskarżonego o pranie brudnych pieniędzy i korupcję, propagującego oddzielenie Żydów od Arabów i transfer Arabów z Izraela.
Była Pani świadkiem znikania kolejnych, polskojęzycznych tytułów prasowych i polskich księgarni – jak Pani odczuwała to zjawisko?
Dziś nie ma już w Izraelu polskojęzycznych gazet, ani polskich księgarni czy antykwariatów. Umiera świat Żydów Polskich – ostatni żywy relikt wielonarodowościowej Rzeczpospolitej, która przestała istnieć. Po Żydach Polskich pozostają polskie książki, których nie ma kto przygarnąć do swojego domu. To nie tylko smutne, ale wręcz tragiczne.
Bardzo nas nad Wisłą boli zbyt często pojawiające się w mediach zachodniej Europy i Ameryki określenie „polskie obozy koncentracyjne”. Czy zdarzyło się Gojce interweniować w tej sprawie w Izraelu?
Nie spotkałam się w Izraelu z określeniem "polskie obozy koncentracyjne".
W artykule opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" pisze Pani, że młodzi Żydzi, wracający z Polski po odbytych „pielgrzymkach” do niemieckich obozów zagłady powtarzają karygodny pogląd, że Niemcy w czasie II wojny podstawiali tylko wagony do wywózki Żydów do gazu, a dzieła zagłady dokonywali Polacy. Czy widzi Pani sposób skutecznego i ostatecznego oczyszczenia świadomości Izraelczyków z tego kłamstwa?
W 7.10.2008 roku, w gazecie „Haaretz" opublikowane zostały wyniki sondażu historyka, prof. Mosze Zimmermanna z Uniwersytetu Hebrajskiego. Badania przeprowadzone zostały wśród izraelskich uczniów szkół średnich uczestniczących w wycieczkach do Polski "szlakami obozów”. Jednym z wniosków części młodzieży mówił o tym, że „Polacy byli (w czasie II Wojny Światowej) głównymi przestępcami, a Niemcy tylko dostarczyli wagonów". Pogląd ten jest jednak skrajny i niereprezentatywny na ogółu Izraelczyków. Polska narracja i żydowska okresu II wojny bardzo różnią się od siebie.
Trzeba zrozumieć doniosłość problemu. Auschwitz był czymś innym dla Polaków niż dla Żydów, których prawie milion został tu zamordowany. Polskie grupy, które zwiedzają to wyjątkowe muzeum, muszą usłyszeć nie tylko o ojcu Kolbe i zamordowanych Polakach-katolikach, ale również o tragedii, jaka spotkała tam naród żydowski.
Młodzież izraelska podróżuje do Polski na cmentarz, a nie jedzie tam na wycieczkę – twierdzą Izraelczycy. Ma oczywiście do tego nie tylko prawo moralne, ale i obowiązek. Jednak istnieje poważny problem w tym, że współczesna Polska postrzegana jest przez młodzież izraelską głównie w kategoriach śmierci, cmentarza, antysemityzmu. Jest to niesprawiedliwe, zwłaszcza w obliczu tego, że Polacy w ostatnich latach podjęli niesamowity trudu odsłonięcia prawdy o Holocauście w Polsce i są bardzo zaangażowani w kreowanie pozytywnego wizerunku Żydów i Izraelczyków.
Wyjazdy do Polski w przededniu pójścia do wojska nie mają na celu tylko i wyłącznie oddanie czci zamordowanym Żydom. Służą m.in. do wzmocnienia patriotyzmu u izraelskiej młodzieży. Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Oświaty Izraela, wycieczki do Polski mają na celu: „zacieśnianie więzi młodych Izraelczyków z przeszłością żydowską, pogłębianie identyfikacji z losem narodu żydowskiego i wzmacnianie osobistego zaangażowania na rzecz ciągłości żydowskiego losu i istnienia suwerennego państwa Izrael”.
Myślę, że masowe wyjazdy szkolne Izraelczyków mogą być również pomostem nowych stosunków z Polakami, bardziej otwartych i pozbawionych uprzedzeń, mogą się zmienić w praktyczną lekcję przełamania stereotypów. Jednak, aby tak się stało, nie można przyjeżdżać do Polski odgradzając się od współczesnej rzeczywistości i od Polaków. Trzeba wspólnie znaleźć nową formułę polsko-izraelską.
Na rzecz pozytywnej zmiany programów wycieczek szkolnych do Izraela walczy w Izraelu i w Polsce wielu ludzi. Bardzo zaangażowane w sprawę jest Yad Vashem w Izraelu, IPN w Polsce i Instytut Polski w Tel Awiwie, przewodnicy, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, nauczyciele i dyrektorzy szkół i osoby prywatne.
Miesięcznik „Znak” poświęcił tej tematyce większą cześć jednego ze swoich numeru. Powstało wiele filmów, głownie w Izraelu, ale w Polsce również.
Są już realizowane alternatywne wycieczki martyrologiczne do Polski. Młodzi Izraelczycy odwiedzają obozy, ale również ciekawe miejsca niezwiązane z wojną i nie chodzi mi tu o centra handlowe... Mają również kontakt z polskimi rówieśnikami, z którymi mogą wymienić poglądy. To niestety nie jest główny model oficjalnych wyjazdów.
W Izraelu trwa dyskusja nad tematyka wyjazdów młodzieży izraelskiej do Polski. Sporo osób uważa, że są one zainfekowane nacjonalistycznym odcieniem politycznym, szerzą ksenofobię i zaniedbują orientacje humanistyczne i uniwersalne na rzecz syjonizmu.
Eyal i Kim Sidi
Gojka z Izraela napisała bardzo ważną książkę o swojej przybranej ojczyźnie: zatem - czy „polska Izraelitka” nie spróbuje oswoić własnej, pierwszej ojczyzny milionom Żydów - „starszym braciom” (Mickiewicz) lub „starszym braciom w wierze” (Jan Paweł II) ?
W Izraelu są znani nie tylko Jan Paweł II czy Adam Mickiewicz, ale również Lech Wałęsa, którego tłumaczyłam w Izraelu na spotkaniu z dziennikarzem "Maarivu"; Fryderyk Chopin, Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda, Jozef Piłsudzki. Bardzo ceniona jest polska literatura i poezja tłumaczona na język hebrajski. "W "Haaretz" wielokrotnie ukazywały się wiersze Ewy Lipskiej, Zbigniewa Herberta, Wisławy Szymborskiej, Czesława Milosza, Juliusza Słowackiego Cypriana, Kamila Norwida. Podziwiany jest Krzysztof Penderecki, Ryszard Kapuściński, Leszek Kołakowski, Stanisław Lem. Polskie teatry i polscy muzycy wielokrotnie gościli w Izraelu.
Oswojenie przebiega w dwóch kierunkach: jest się oswajanym i oswaja się. To równoległy proces. Ja poznaję Izraelczyków, a Izraelczycy – mnie – przedstawicielkę Polek."Izrael oswojony" jest dowodem na to, że próbuję przybliżyć oba narody do siebie, poprzez wzajemne poznanie się. W książce pokazuje, że będąc Polką i nie-Żydówką można bez uprzedzenia pokazać Izrael takim, jakim jest: pozytywnym i negatywnym, zamieszkałym przez syjonistycznych fanatyków, ale i przez liberałów, zwolenników demokracji i propagatorów wartości humanistycznych, dążących do pokoju. Mój tekst o Izraelu fragmentami przedstawia negatywy tego kraju, ale krytycyzm wobec niektórych przejawów życia w Izraelu, co nie oznacza antysemityzmu i wrogości. Bardzo często, jako Polce zadawano mi pytania dotyczące historii Polski, literatury, mentalności, proszono o przetłumaczenie czegoś czy opowiedzenie o tym, jacy są Polacy i czy w Polsce jest coś interesującego do zobaczenia.
Wielokrotnie byłam w sytuacjach, w których wypatrzano rolę Polaków w czasie Holocaustu traktując jednoznacznie, jako antysemitów i uogólniając. Opowieści o Janie Karskim, Irenie Sendlerowej, „Żegocie” czasami słyszane były przez Izraelczyków po raz pierwszy. Z drugiej jednak strony, poznałam wspaniałych ludzi takich jak Mirka Krum-Ledowska, ocalona z Zagłady, która od lat zajmuje się opowiadaniem w izraelskich szkołach historii swojego ocalenia zawdzięczanego Polakom, czy Daniego Tracza – byłego dyrektora Teatru w Hajfie, jednego z założycieli „Suzanne Dellal Centrum Tańca i Teatru”, woluntarnie szukającego tłumaczy dla polskiej literatury, pomagającego polskim teatrom i Polakom przyjeżdżającym do Izraela.