Mundial 2010. Faul na własne życzenie?

Thursday, June 10, 2010

Obudziłam męża w środku nocy.


- Co się stało? – spytał się przerażony.


- E…nic - odpowiedziałam – tylko…nie potrafię zrozumieć jak ktoś z taką niską pensją jak Twoja może spać tak głęboko?*


Eyal uśmiechnął się niewyraźnie i zasnął. Ja nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu udało mi się zdrzemnąć na jakieś dwie godziny. Przebudziłam się, jak zwykle, o 6:00 rano. Zaparzyłam mężowi kawę, by jak wstanie o 7: 00 była już zimna*, po czym zaczęłam szukać wiadomości na temat bezpieczeństwa turystów przyjeżdżających na rozgrywki piłkarskie w RPA.


 


Po dokumentalnym filmie o Południowej Afryce, wyświetlanym w telewizji izraelskiej, byłam poddenerwowana. Internet nie potrafił mnie uspokoić. Wiadomości  w nim nie były najlepsze. Johannesburg wezwał na pomoc w obniżeniu przestępczości sławnego, amerykańskiego burmistrza, poskromcy kryminalistów, Rudolpha Giuliani. Potrafił on przywrócić porządek w Nowym Yorku. Czy jednak udało mu się to samo w RPA? Czy bezpiecznie będzie oglądać "na żywo" mistrzowskie rozrywki w piłce nożnej?


 


- Kochanie, jutro pierwszy mecz Mundialu! Czy Ty rozumiesz co to znaczy? - Eyal  wpatrywał się we mnie rozradowanym wzrokiem.


- Oczywiście – odpowiedziałam złośliwie – zostanę słomianą wdową. Przed tym jednak ja też mam dla Ciebie pytania. Powiedz, długo jeszcze, po tym jak zasnęłam robiłeś wczoraj w nocy pompki*?...i... pamiętasz  o czym Ci mówiłam w trakcie seksu?


- Nie – odpowiedział mój mąż zdziwiony.


- Trzeba znów pomalować sufit*.


- E – stary dowcip – machnął lekceważąco ręką i śpiewając ambitną piosenkę izraelskich kibiców: "Ole, ole, ole…ole …itd.itp" poszedł wziąć prysznic.


Kiedy był już w drzwiach wyjściowych, spytałam się najpoważniej jak potrafiłam.


- Naprawdę chcesz lecieć na Mundial? Może się jeszcze zastanowisz?


- Coś Ty?! – mam bilety na rozgrywki, miejsce w samolocie i jeszcze darmowe spanie "de lux" u kuzyneczki. Dlaczego miałbym zrezygnować? Nie jestem szaleńcem! Nie martw się!


- Widziałeś wczorajszy film? – nie dawałam za wygraną. -  Tam jest naprawdę niebezpiecznie!


- A tu nie? – odpowiedział mi pytaniem mąż. - Kupię ci jakiś diamencik! – Dodał nonszalancko i jak gdyby nie było żadnego problemu wyszedł z mieszkania.


 


"Kupię ci diamencik" – przedrzeźniałam w myślach męża. - To, że jego rodzina w RPA żyje z wydobywanych diamentów wcale nie znaczy, że są one na naszą kieszeń. Przecież nie dostanie je za darmo! Przypomniało mi się jak ostatnim razem mój mąż postanowił kupić brylant u swego kuzyna, z Izraela. Miało wyjść "bardzo tanio!". Kamień z RPA miała przywieźć Dalia, (to ona właśnie ofiarowała Eyalowi wygrane na loterii, przeznaczonej tylko dla mieszkańców RPA, bilety na mecze i zaprosiła go do swego domu w Johannesburgu). Jej brat, szlifujący i sprzedający diamenty w "Bursie" w Ramat Ganie miał go przygotować i nawet poprosić współpracującego z nim złotnika o zrobienie kolczyków. Mojemu mężowi pozostało "tylko" zapłacenie za początkową wartość diamentu ocenianą po wydobyciu kryształu ze złóż. Wszystko już prawie było dograne, cena bardzo wysoka, ale możliwa do przyjęcia dla kogoś, kto chce zrobić przyjemność rodzącej pierworodne dziecko żonie, kiedy wyszło na jaw "drobne" nieporozumienie. Mój mąż chciał zapłacić w szeklach, a jego kuzynka miała na myśli dolary, czyli sumę czterokrotnie wyższą… 


 


Diamenty nie były mi w głowie. Zastanawiało mnie coś innego. Podobno na Mistrzostwa Świata w tym roku przyjechać ma tylko 50% procent turystów. Nie ma też ani jednego meczu, który byłyby "sold out" – wysprzedany, a to przecież coś znaczy, poza tym, że sporo spekulantów straci zyski ze sprzedaży biletów kupionych na handel.


 


Jeszcze całkiem niedawno nie przeszkadzały mi porozrzucane po domu tabele z rozgrywkami, czy pojedynczy bilet samolotowy do Johannesburga, "okazyjnie" kupiony w ostatnim momencie za cenę o 35 procent droższą niż zwykle. Cieszyły mnie rozentuzjazmowane telefony Eyala do rodziny w Johanesburg, bawiła monotematyczność męskich rozmów z innymi panami, wliczając w to uczone dyskusje na temat potencjalnych zwycięzców Mundialu. Teraz jednak dopadły mnie wątpliwości. Innego rodzaju niż te, jakie miałam niedawno czekając wraz z koleżanką na powracającego późno z pracy męża. Podejrzewałam wtedy,  że spóźnienie może świadczyć o tym, że ma kochankę.


- Kochankę? – Spróbowała pocieszyć mnie Ewa. - Coś ty Elu! Myśl pozytywnie. Może po prostu przejechał go autobus*?


W przeddzień wyjazdu Eyala na Mundial bałam się o jego bezpieczeństwo.


W RPA sprawy mają się na poważnie. Życie ludzkie jest tanie, a przestępstwa są na porządku dziennym, o czym świadczy, 50 morderstw dziennie - statystycznie 18 tysięcy rocznie - i 200 tyś. włamań.  Po zmroku nie ma ludzi na ulicach, a i w ciągu dnia trzeba wiedzieć gdzie można pójść, a gdzie jest to niebezpieczne.


 

Od czasu przewrotu Mandeli i zniesienia "apartheidu", RPA przepełniona jest emigrantami z całej Afryki żyjącymi w skrajnym ubóstwie, którzy, by polepszyć swą dolę gotowi są na wszystko.


Władze RPA powołały specjalne oddziały policji. Dodatkowo przeszkolono tych, którzy służą już od lat. Na czas Mundialu czarną biedotę z dzielnic nędzy wokół Cape Town zmuszono do przeniesienia się 20 km od miasta, do lepianek, bez bieżącej wody i elektryczności nieróżniących się jednak  wiele od tych na starym miejscu zamieszkania.Na ulicach i w miejscach publicznych mają być dodatkowe, liczne patrole… Mimo to jestem niespokojna.


 


Sytuacja pomiędzy czarnymi i białymi mieszkańcami RPA jest bardzo napięta. Mimo że  90% ziemi uprawnej należy do białych i oni też w większości zajmują luksusowe dzielnice i najbardziej lukratywne posady, nędza nie omija już białych Afrykanów. 600 tyś z nich, żyje bez pracy, koczując w ubogich dzielnicach karawanów. Według prawa, każdy właściciel firmy musi zatrudnić osoby o czarnej skórze, w tym na stanowiskach kierowniczych. Na każde miejsce pracy preferowani są odgórnie Murzyni. W kraju na porządku dziennym jest przemoc i korupcja. Nic nie wskazuje na to, że cokolwiek zmieni się w najbliższej przyszłości.


Według Andre Visagie'a, nowego przywódcy partii AWP (Ruch Obrony Afrykanów) wybranego na to stanowisko po śmierci, w kwietniu 2010 roku, swego poprzednika, zabitego w swojej sypialni ciosami maczety, "bliski jest dzień, kiedy setki czarnych przyjdą by zabić białych".  Od 1994 roku w RPA zginęło z rąk czarnych 3000 białych farmerów. W przeddzień Mundialu, Julius Malema – przywódca ANC (Afrykański Kongres Nacjonalny) – podżegnuje Afrykanów do zabijania śpiewając piosenkę z czasów apartheidu: "Kill the Boer".


 


Zaczynam mieć poważne wątpliwości czy kuracja piłką nożną na stadionach RPA (czytaj o niej w postcie "Ostrzeżenie") jest faktycznie najwłaściwszą dla mojego męża.


 


Spytacie się: "czy gdyby, nie daj Boże, coś mu się stało płakałabym"?


- Oczywiście!  - odpowiedziałabym  Wam. Ja przecież płaczę z powodu najmniejszego głupstwa*!


A tak na serio – panowie, kibice, nie lekceważcie problemu! Bądźcie ostrożni! Kobiety czekać będą na Was z siatkami nowych fatałaszków kupionych pracowicie podczas długich godzin kolejnych meczy. Ktoś przecież musi ocenić jak pięknie one w nich wyglądają!



* - W tekście wykorzystałam popularne w Izraelu dowcipy o Polkach


4 comments:

  1. Nieładnie tak się przechwalać, oj nie ładnie ];]- Ale w to mi graj, przynajmniej znamy swoje zady i walety! A na serio... Według mnie największym zagrożeniem w RPA jest HIV a nie przestępczość, z tą można sobie łatwo poradzić, wystarczy nie afiszować się diamentami na wierzchu i chodzić w dziurawych ciuchach, przynajmniej chłodniej ;] Aha... I nie powinno się sypiać w tym samym hotelu, co dziennikarze :PPozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  2. Mam nadzieję, że mojmu mężusiu AIDS nie zagraża, chyba że jeden ze znanych piłkarzy okazałby się ponętną niewiastą...Co do chwalenia się...Mężczyźni często próbują zaimponować swoim kobietom, czy składać obietnice bez pokrycia.Chwilami jest to nawet zabawne...Akurat tak się zdarzyło, że kuzynka i kuzyni Eyala zajmują się świecącymi kamykami, z których RPA (przemysł wydobywczy), Izrael (szlifierka diamentów) i Żydzi są znani.Jeśli chodzi, o moją skromną osobę to wolę szafiry :)... ale w ostateczności może też być niebieski diament - np. taki jak ten infantki Velazqueza... :)

    ReplyDelete
  3. Witam serdecznie :)Ja tak troszkę chyba liczyłem na to, że w miejscu wyjaśnienia gwiazdki pod tekstem znajdę te dowcipy w całości, a nie tylko wzmiankę i nich :)Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  4. Drogi Piotrze, niestety to nie byly "wzmianki" tylko "cale" dowcipy...Widocznie nie takie zabawne jak myslalam...A wiesz co robi Polka w Izraelu, kiedy wstaje rano w dobrym humorze?Czeka az jej przejdzie!Pozdrawiam

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top