(Post został opublikowany pod koniec maja)
Mój mąż, podobnie jak jego ojciec, jest chory na poważną chorobę genetyczną sprzężoną z płcią. W jego rodzinie wszyscy mężczyźni są nią dotknięci i nie ma ani jednej uroczystości czy nawet zwykłego spotkania, by nie była ona głównym tematem.
Ostatnio przyćmiła nawet kwestię pamięci tych, którzy odeszli. Przy rodzinnym grobowcu jednego z protoplastów, nie udało się porozmawiać o czym kolwiek innym poza dolegliwościami chorobowymi.
Objawy schorzenia są bardzo poważne: chwilowa amnezja dotycząca wszystkiego i wszystkich (w tym żon, dzieci, pracy), rozgorączkowanie, nienaturalne podniecenie przejawiające się m.in. w nagłych ruchach ciała, niecenzurowanych okrzykach, atakach agresji; niespodziewane przejście od euforii do depresji, niemożność wysiedzenia na jednym miejscu i kompulsywne przenoszenie wzroku z prawej strony w lewą i odwrotnie.
Ataki powtarzają się regularnie. Trwają nie mniej niż 90 minut i charakteryzują się 15 minutową przerwą w środku. Najbardziej niebezpieczne mają tendencję powracającą co cztery lata (oczekujemy ich wystąpienia w tym roku).
Choroba nie dotyczy tylko mężczyzn z rodziny mojego męża, ale ma znamiona epidemii światowej. Zdarzają się też coraz częściej zachorowania wśród kobiet. Najostrzejszy przebieg odnotowuje się w Brazylii, gdzie podczas kolejnych ataków rząd ogłasza w całym kraju stan wyjątkowy. Dorośli nie pracują, dzieci nie uczą się w szkołach i prawie wszyscy chorują. Niestety zdarzają się nawet przypadki samobójstw.
Lekarze na całym świecie zalecają: zwolnienie "chorobowe", konieczność ścisłego przestrzeganie kwarantanny od żon i dzieci, odpoczynek przed telewizorem - w gronie męskich przyjaciół - wypijanie dużej ilości płynów (szczególnie zalecane jest dobrze schłodzone piwo), urozmaicone przekąski (w tym duża ilość pestek słonecznika) śpiew, okrzyki i wymachiwanie rękoma.
W wyjątkowo ciężkich przypadkach istnieje konieczność przebywania w masowym towarzystwie innych zarażonych w mikroklimacie o wysokim stężeniu bakcylem.
Niestety, nie ma szans na wyzdrowienie, ale zdarzają się przypadki czasowego zaleczenia choroby.
Mój mąż, z pochodzenia Brazylijczyk (mama z Rio de Janeiro) jest w szczególnie ciężkim stanie. Od kilku miesięcy czeka w napięciu na intensywną terapię w miastach RPA. Wylatuje w czerwcu. Mam nadzieję, że wróci w lepszej formie.
Ostrzegam wszystkie panie: zbliża się plaga zwana: "Mundial 2010". Nie będzie łatwo! PRZYGOTUJCIE SIĘ! Połączcie się z innymi kobietami, których mężczyźni cierpią. Spotkajcie się w kawiarniach, centrach handlowych czy na dobrych filmach. Dajcie upust swoim emocjom: poplotkujcie! Przeczytajcie książki, które leżą nietknięte obok łóżka lub zróbcie cokolwiek innego, w damskim gronie. Należy Wam się odrobina przyjemności! Życie z chronicznie chorym mężem nie jest łatwe.
Ojjj Kochana! Do samego końca prawie... Prawie dałam się nabrać ;] Niedobra, oj ty niedobra... Ale poprawiłaś mi humor lepiej niż wszystkie kabarety, za co dziękuję serdecznie :)Pozdrawiam cieplutko :)
ReplyDeleteCzytałem do pewnego momentu z zapartym tchem, a potem wybuchnąłem śmiechem :) Ja na szczęście dostałem szczepionkę na tą chorobę w postaci maniakalnego szwagra, który mówi tylko o piłce. Tym sposobem zabił we mnie kibica już w zarodku :) Znam tylko pięciu mężczyzn nie interesujących się "nogą"- mojego ś.p. dziadka, ojca, mnie i dwóch kolegów z klasy. Nie lubię piłki nożnej i czuję się z tym wyśmienicie :) Pozdrawiam
ReplyDeleteGenialnie napisane :) Napięcie rosło linijka po linijce :)
ReplyDeleteDałam się nabrać :))))
ReplyDeletehi, hi, hi, super tekst! Dzięki!
ReplyDelete:) też sie dałam nabrać..., a przecież cierpie również na ta niezwykła chorobe. To jest tak, ze pojawia sie u mnie wtedy, gdy naprawde nie mam czasu na nic, jak mawiają..., nie wiem, gdzie mam ręce włozyć. Najpierw podstępnie zaglada mi w oczy... nadsłuchuję, patrze ciagle w jednym kierunku, pokonując przy tym różne przeszkody wyciagam szyję na tyle czesto, ze powala mnie to z nóg i musze przysiąść, choć na trochę, potem dostaję dziwnych wypieków na twarzy, następnie powoli trace głos wydając z siebie różne okrzyki, az opadam z sił. Dziwnie to wyglada, no ale cóż, ta choroba tak się własnie ma. Nie zawsze sie tak jednak dzieje, jakby wybiórczo, ale jednak ...:). Pozdrawiam.ps.podobnie mnie dopada każdej zimy podczas zawodów narciarskich, hokeja, czy jazdy figurowej na łyżwach. Ech...
ReplyDeletesmakowite
ReplyDelete