Prawo przyciągania

Thursday, July 8, 2010
Siódma dziesięć. Idę z Luną na spacerek (patrz post: "Luna -towarzyszka króla Charlesa"). Zdradliwe słońce udaje jeszcze słoneczko. Powietrze niby to orzeźwia zimną rosą, a zupełnie bezchmurne niebo przesłonięte mgiełką spalin próbuje uwieść mnie obietnicą cienia. Nie dam się nabrać! 30 stopni i 80 procentowa wilgotność i to z samego rana! Czyste wariactwo! Wystarczy skąpa sukienka narzucona na gołe ciało. I tak jej za dużo!

 


Luna obwąchuje każdą ciemniejszą plamę na murze, asfalcie i drzewach. Nie przepuszcza ani jednej… Nagłym zrywem biegnie do swojej codziennej ubikacji – małego skwerku koło budynku, w którym mieszkamy.


Moja psinka właśnie jest w tym słodkim okresie, kiedy z suczki mogłaby stać się suką (oświadczam, że wszelkie podobieństwo ze znanymi Wam osobami jest przypadkowe) gdybym tylko chciała na to pozwolić, ale nie pozwalam, bo wystarczy mi jedno zostawiające na podłodze purpurowe plamy zwierzątko obgryzające mi buty.


 


Z każdej strony chyżo nadciągają do Luny psy z przywieszonymi do nich właścicielami.


Nie mam wątpliwości, że poczuli sukę w rui! Moja suczka jest teraz jak fabryka feromonów przyciągająca wszystkich zdeterminowanych osobników płci przeciwnej, nawet, jeśli są wysterylizowani czy w wieku, w którym nie można byłoby ich posądzić o jakiegolwiek miłosne zapędy. Nie jestem pewna czy mi się to podoba, ale cóż ja mam tu do gadania? Fizjologa robi swoje!


- Hm, hm - sapią pieski.


- Aaaa, aa - wtórują im ziewający właściciele szarpani smyczą.


 


Luna przyśpiesza. Pierwszy z psów, który jej dopada, bezceremonialnie obwąchuje jej kuper. Liże zapamiętale wybałuszając oczy i merdając jak szalony postawionym ogonem (co by było – myślę - gdyby tak ludzie zamiast przywitań, pytania o zawód, miejsce pracy, zarobek czy zdrowie od razu, dla lepszego poznana się, rzucali się do obwąchiwania? Dobrze, że jest ewolucja i raczej już do tego nie dojdzie)!


Luna podkulona obraca się do psa przodem. Pod przycupniętym brzuchem merda jej z zadowolenia ogonek…


 


Następne liźnięcie i kolejne pociągnięcie smyczy przez właściciela. Nie łatwo jest utrzymać duże psy zainteresowane ekscytującym je zapachem…. Odeszli. Idziemy ścieżką zatrzymując się, co chwilę. Luna bawi się ze mną w grę zwaną: "hej, ty tam, patrząca na mnie z góry, sprawdźmy jeszcze raz, kto jest przewodnikiem stada!" Nie mam czasu na udowadnianie jej, że oczywiście ona, bo ja jestem niepewną siebie, nieśmiałą kobietką, gdy następne dwa samce, bez zbędnych ruchów, zaglądania w oczy, przywitalnego: chał, chał (czy wiecie, że izraelskie psy szczekają po hebrajsku? Jak? Chaf, chaf!!!) przystępują do lizanka rozpryskując ślinę na boki.  Lunie chyba zaczęło się podobać: odchyliła sztywno ogon i tylnie nogi pod boki…, wyprężyła grzbiet… Czas uciekać! Ratunku!!!


 

 

4 comments:

  1. sam juz nie wiem, co myslec o Twoich dwoch ostatnich wpisach na bloga. Hm, wiesz... podobno w niedziele sie konczy mundial :)A powaznie - podoba mi sie Twoj sposob postrzegania poszczegolnych aspektow zycia :)PozdrawiamD>

    ReplyDelete
  2. "Diburim kmo chol we ein ma leechol" w wolnym tłumaczeniu:"dużo mówisz - mało robisz", albo: "pogadaj se kobitko, pogadaj...popisz se, popisz, a i tak nic z tego nie było i nie będzie... Psia kość!!!!

    ReplyDelete
  3. chcialem uzyc zwrotu 'kapara sheli' ale to chyba nie na miejscu :)Tylko dlaczego zmieniasz tytul postu? Poprzedni byl jakze przyciagajacy hihihihih

    ReplyDelete
  4. Wszystkiemu winna jest autocenzura. Przyznam sie, ze mial na nia wplyw komentarz nijakiego:"dee"...Poza tym z samego rana, czy pozna noca, jestem odwazniejsza niz w srodku dnia...Jesli podobala Ci sie wersja nieocenzurowana zagladnij do: http://proba27.blog.onet.pl/Dzieki, Dee

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top