W Królestwie Kongresowym, na długiej ławie, tuż pod oknem drewnianego domu z bali, na jednej z ulic żydowskiego "sztetel", w miejscu gdzie garbate chaty kryte strzechą spotykają się z chałupami o omszałych dachach, kilka ulic od synagogi, rytualnej łaźni i domu dla ubogich, siedział brodaty Żyd, "proste Jidn" w długim chałacie wyblakłym na słońcu, razem z elegancko ubranym mężczyzną w cylindrze, jakiego najbardziej światowi Żydzi nigdy nie oglądali. Mężczyźni rozmawiali o czymś wymachując rękoma. Zachwaszczony, nędzny ogródek przydomowy, podniszczony dom kryty gontem i niewielka ilość sprzętu w ciemnej izbie nie mogły wprowadzić w błąd nikogo. Ubóstwa, w jakim żyła ta wieloosobowa rodzina, nie dało się skryć, mimo porządku w obejściu i schludności jej członków.
W pewnym oddaleniu, podpierając się plecami o wykrzywione drzwi domostwa, siedziała kobieta ze spuszczoną głową, w szaro-burej, łatanej w wielu miejscach sukience i ciemnej chustce szczelnie przykrywającej włosy. Na jej kolanach spał mały chłopczyk, a dwóch innych, bosonogich, z wyglądu ośmioletnich, bawiło się patykami pomiędzy szukającymi ziarna kurami i starą furmanką, dzięki której, ojciec rodziny zarabiał na życie, rozwożąc po okolicy wodę w beczkach.
W małym okienku, z nosami przyciśniętymi do szyby, widać było cztery dziecięce głowki dziewczynek. Wszystkie miały długie włosy. Tylko u jednej z nich, najstarszej, były one jasne jak u goji, choć gęściejsze, skręcone w fale i ze rdzawym połyskiem. Golda wyróżniająca się urodą i sarnimi oczami, mogła mieć już jakieś z 12, a może już nawet 13 lat. Żydowskie dzieci w tamtych czasach dojrzewały wcześnie. Nie mogły sobie pozwolić na długie dzieciństwo. Pierworodna, więc córka Szymona-woziwody, osiągnęła właśnie idealny wiek zamążpójścia. Gdyby tylko miała pieniądze na posag, nie mogłaby się odpędzić od swatów. Bez niego jednak, żaden pobożny Żyd pragnący się poświęcić studiowaniu, dzień i noc, Tory nie mógł jej poślubić pod białym baldachimem. Z samej, bowiem, modlitwy i nauki nie mógłby, bowiem wyżywić żony, gromadki dzieci, jakie mogliby mieć – i na dodatek rodziców, nie mówiąc już o teściach.
Ślub najstarszej córki z nieznanym wprawdzie, ale rokującego dobrą przyszłość, miłym w obejściu, i bogato ubranym młodzieńcem, który właśnie uzgodnił z ojcem Goldy szybki termin "Chupah Stille" - "cichego ślubu" – bez rabina, w obecności jednego zaledwie żydowskiego świadka i obiecywał pokryć koszty wyjazdu młodej pary na drugi koniec świata, gdzie nie ma pogromów i antysemityzmu, zdawał się być łaską bożą nagradzającą rodzinie bogobojnej życie w cnocie i wypełnianiu nakazów prawa żydowskiego zgodnie z przysłowiem mówiącym: "Całą noc módl się, a godzinę śpij".
Ojcu żal było rozstawać się z posłuszną, pracowitą córką, skromną i wstydliwą, która od kilku już lat nie tylko, że szyciem pomagała zarabiać na życie, ale i bawiła młodsze rodzeństwo, opiekowała się schorowaną babką, szanowała rodziców i była przykładem cnotliwej, bogobojnej żydowskiej dziewczyny. Szymon miał jednak nadzieję, że daje jej szansę na lepsze życie bez strachu, że zabraknie jej chleba czy spotka ją krzywda od ludzi nienawidzących żydowskie kapoty.
Tego dnia, kiedy Goldzie przyszło wyruszać za morze, z tobołkiem na plecach i wszytymi w fałdy spódnicy pieniędzmi podarowanymi jej przez ojca po sprzedaży kozy na piątkowym rynku, dzień pachniał świeżo skoszoną trawą i pieczonym chlebem. Dwukilogramowy, świeży bochenek niosła na plecach razem z kilkoma spódnicami, bluzkami, poduszką i kołdrą, najlepszą jaka miała rodzina. Obok niej, na wozie, jechał paląc fajkę, jej nowo poślubiony mąż. Wiedziała już, że jest wysoki, nie znała jednak koloru jego oczu, bo nie śmiała jeszcze w nie zajrzeć.
O czym myślała żegnając się z rodzeństwem, rodzicami i życiem spędzonym na pracy, modlitwie i spotkaniach w synagodze? Może o trzech córkach wdowy po rytualnym rzezaku Nahumie, które wyjechały z miasteczka do pracy u pobożnej rodziny żydowskiej, zeszłej wiosny razem, z kuzynem jej nowego męża, a z którymi miała nadzieję spotkać się w nowej ojczyźnie? Pewnie zastanawiała się nad tym, jakim mężczyzną okaże się jej mąż. Czy prześcignie w religijności i pracowitości jej ojca? Czy będzie łagodny i wyrozumiały dla niej i dzieci, którymi obdarzy ich szczodry Bóg? Jak wygląda kraj za morzem, do którego jedzie? Czy będą tam sztetel podobne do tego, z którego właśnie wyjeżdża, tyle, że bogatsze? Czy tamtejsi goje mniej nienawidzą Żydów niż tutejsi? Czy ich chaty kryte są słomą czy może zbudowano je z kamieni a nie z drewna? A ulice? Czy da się nimi przejść, w deszczowy dzień, bez zapadnięcia się po kolana w błocie? Jak wygląda targ, na którym robić będzie zakupy na szabat i święta?
Nie znała jeszcze odpowiedzi i nie mogła sobie przedstawić czekającego ją nowego świata, bo nigdy dotąd nie wyjeżdżała poza miejsce, w którym się urodziła i żyła do tej pory. Nigdy też nie przeczytała w żadnej gazecie czy książce historii z nim związanych, bo nawet gdyby potrafiła czytać i tak jedynymi książkami w jej domu byłyby te sławiące "Szem".
Nie mogła też odgadnąć, czym zajmuje się jej małżonek, który mówił o sobie: "dostarczam światu towar, o którym się nie mówi…Dlaczego? Bo świat jest zbyt mądry, a ludzie zbyt delikatni. Nie lubią, gdy się rzecz nazywa po imieniu. Wolą, gdy ktoś na czarne powie, że to białe, a białe nazwie czarnym. Nie ma na to rady…"*
Nawet w najgorszych snach, Golda nie potrafiła wyobrazić sobie tego, co ją czeka: okradzenia, wielokrotnego, brutalnego gwałtu, tortur, głodu, poniżenia, aukcji, na której stać będzie nago przed obmacującymi ją jak kawał mięsa obcymi mężczyznami; morderczej pracy w charakterze prostytutki, chorób, wstydu, rozpaczy, pogardliwego odrzucenie przez społeczeństwo żydowskie, i może nawet wczesnej śmierci z ręki prześladowców lub własnej a potem pochówka na cmentarzu "nieczystych".
Jeśli dopłynęłaby do Rio de Janeiro, a byłby właśnie 1916 rok, to leżałaby na cmentarzu razem z 800 innymi, młodymi Żydówkami, które spotkał podobny do jej los, a na zapuszczonym, nieodwiedzanym przez nikogo grobie, jeśli miałaby odrobinę szczęścia, napisane byłoby jej imię, data urodzin i śmierci różniąca się pomiędzy sobą cyfrą dwudziestu - a może dwudziestu kilku lat i może napisana była by na nim nazwa jej rodzinnego miasteczka w dalekiej Europie Wschodniej do którego tęskniła. Mogła też na nagrobku mieć tylko jedną datę, tę, w której skończyło się jej cierpienie.
Jeśli zaś byłaby twarda i rozpaczliwie chciała żyć, to jej dzieci z nieznanych ojców, nigdy nikomu nie opowiedziałyby o tym, kim naprawdę była ich matka i czym się zajmowała, nawet, jeśli jej los był dowodem niewinności i cierpienia, a nie powodem do hańby.
Co ma wspólnego wypowiedź podróżnego(*) z opowiadania Szalom Alejchem pt."Człowiek z Buenos Aires" wpleciona w moją fikcyjną opowieść o Goldzie, którą wyobraziłam sobie na podstawie faktów z historii żydowskiej, o której nie uczyło się i nie uczy żadne żydowskie dziecko, z filantropią, domami publicznymi, handlem żywym towarem, Buenos Aires, polską Żydówką z Łodzi, a Warszawą?
W odpowiedzi na komentarze:
(Bezskutecznie próbowałam dodać swoją odpowiedż do komentarzu Oli, ale ze wzgędu na usterki techniczne było to niemożliwe)
Publikuje i publikowało się na temat "handlu żywym towarem" i "Zvi Migdal", ale nadal prawie nikt nie ma o tym pojęcia, choć nie był to tylko jakiś epizodyczny fakt związany z 3 milionową emigracją Żydów do Ameryki.
W jednym z opracowań znalazłam informację mówiącą o tym, że "7.5.1906 roku pół miliona Żydów w Argentynie zostało oficjalnie zarejestrowanych, jako sutenerzy".
Pisząc post "Wieża Jelenia" nie znałam książki Elsy Drucaroff pt. "Piekło obiecane". Tematem zainteresowałam się, kiedy usłyszałam o recenzji hebrajskiej powieści, Ilan Sheinfelda pt. "The Tale of a Ring" wydanej po hebrajsku i przetłumaczonej na kilka języków (nie ma polskiego przekładu), zawartej w poważnej (!!!) gazecie izraelskiej "Haaretz". Recenzja bulwersowała i prowokowała tytułem: "Czyżby żydowskie kurwy nie lubiły brutalnego seksu"?
Rozmowy ze znajomymi na temat prostytucji w Izraelu i na świecie oraz na temat "Zvi Migdal" były dla mnie zaskoczeniem. Inteligentni i szlachetni ludzie nadal myślą, że "prostytucja jest dobrowolnym wyborem kobiet, które zarabiają na handlu swym ciałem fortuny i że gdyby tylko chciały, przestały by się prostytuować. Specyfiką zaś izraelską jest to, że to gojki, głównie z Europy Wschodniej – "Rosjanki", przyjeżdżają na zarobek do Izraela i problem dotyczy ich".
Co do ukrywania wstydliwych kart historii narodów: nie lubimy przyznawać się do złego – czy to w kontekście indywidualnym czy narodowym. Są jednak tematy, o których nie można milczeć i aby coś zmienić – najpierw trzeba przyznać, że istnieje problem i nie dotyczy on kogoś innego tylko właśnie nas.
"Cóż taki jest nasz świat" - Twoje stwierdzenie, Olu, jest niebezpieczne. Oznacza bowiem akceptację. Czy faktycznie nic w tym naszym świecie nie da się pozytywnie zmienić? Czy Wy też tak myslicie?
Przypisy:
*Szolem Alejchem, Człowiek z Buenos Aires, [w:] Notatki komiwojażera, przeł. Jakub Appenszlak, Warszawa 1958, s. 69.
Czytam i wlasnym oczom nie wierze , co moze zrobic ziomek dla wlasnej korzysci ,wykorzystujac wiare wlasnego narodu i niewiedze ofiar, ile on musial wziac cichych slubow ,i jakie musial miec korzysci by , by wiezc swoja ofiare do ameryki poludniowej , czy kazdy narod ma taka ciemna strone ,w moim naiwnym przeswiadczeniu , popartym stwierdzeniem mojej starszej czesci rodziny - spoleczenstwo zydowskie w ich slowach zawsze sie wspieralo ,pomagajac sobie wzajemnie w utrzymaniu na powierzchni zycia i dostatku -musze sie otrzasnac , i poszukac ksiazki z ktorej korzystasz .Pozdrawiam Vojto
ReplyDeletePrzeciez tak naprawde to wszystkie marody sa takie same, maja podobne wady i zalety. Pewne roznice (statystyczne) maja swoje powody w konkretnych sytuacjach spolecznych, ktore zmieniaja sie z czasem. Prawda jest ze w pewnych konkretnych okresach historycznych pewne zawody i zajecia byly "zydowskie" (adwokaci, krawcy itp) a pewne prawie bez Zydow (zawodowi zolnierze, rolnicy itp). No a przecierz dzis Izrael jest dowodem ze moze byc tez zupelnie inaczej a nawet na odwrot. Prostytucja, handel kobietami i gwalt istnieja we wszystkich panstwach i narodach.Co mi przypomina dowcip, ktory uslyszalem od polskiego ksiegarza w Tel Avivie, niezapomnianego Mundka Nojsztajna:"Zydzi sa tacy sami jak kazdy inny narod! Tylko bardziej...".Dziekuje Gojko za swietny post i niecierpliwie czekam na dalszy ciag!
ReplyDeleteDla mnie nie było najważniejsze to, co "ziomek zrobił innemu ziomkowi" tylko to, że "ludzie, ludziom zgotowali taki los".Pierwsza część postu - opowieść o sztetel i Goldzie - jest moim wyobrażeniem fikcyjnej rodziny żydowskiej, żyjącej pod koniec XIX wieku, napisanym na podstawie pewnych faktów historycznych o którch woli się milczeć. Biografię do "Wieży Jelenia" (zbierałam ją w trzech językach: angielskim, hebrajskim i polskim) oraz fakty historczne z nią związane, zamieszczę w drugiej części postu już jutro. Pozdrawiam
ReplyDeleteNiedawno Onet opublikowal wywiad z Elsą Drucaroff autorka Piekla obiecanego http://czytelnia.onet.pl/2,1617623,0,33174,rozne.html. Gdyby 'Wieza Jelenia' cz. 1 nie byla fikcja literacka, na pewno bylaby na pierwszej stonie dzisiejszego Onetu. Mialaby Pani wtedy wiele roboty usuwajac komentarze od-grzechu-wolnych prawdziwych Polakow, ktory pierwsi (ochoczo) rzucaja kamieniem. Zydzi izraelscy (i pewnie zydzi z diaspory rowniez) maja swoja 'oficjalna' historie tak jak kazdy inny narod czy grupa etniczna na swiecie ja ma i pilnie strzega aby mlode pokolenia uczly sie jedynie tej 'wlasciwej' wersji. Ciekawe, kiedy wyjechalam z Polski i zawiazalam znajomosci z innymi 'expatami' dowiedzialam sie o wielu intersujacych 'historiach' np. ze Litwini wygrali bitwe pod Grunwaldem miazdzac wojska krzyzackie z lekka pomoca Polakow; ze Rosjanie obalili komunizm w Rosji Sowieckiej i przy okazji tez w krajach bloku sowieckiego; ze Anglicy w pojedynke pokonali hitlerowskie Niemcy; dzieci Polskich zydow wyrzuconych z Polski w '68 uswiadamialy mnie ze 'nowa' Polska ktora Polacy ochoczo stworzyli po '45 byla bardzo ciezka do zycia dla ich rodzicow - no bo przeciez dla reszty spoleczenstwa rezim komunistyczny byl istnym miodem i spelnieniem marzen, nieprawda? Niedawno przeczytalam kilka opracowan Benny Morris'a i Avi'ego Shlaim'a o wojnie w Izraelu (Palestynie) w '48 - ciekawe czy te teksty sa w 'kanonie' w Izraelskich szkolach srednich? Zgaduje, ze raczej trudno byloby je tam znalezc. Coz, taki juz jest nasz swiat.
ReplyDeleteJa wlasnie sama chcialam cos dopisac ale text sie ulotnil kiedy wpisywalam magiczny 'kod z obrazka'! to nic, napisze jutro jeszcze raz, dobranoc!
ReplyDeleteI live in Argentina and I investigate on The Zwi Migdal. I invite you to visite my facebook page where you will find articles and pictures: info Zwi Migdal.
ReplyDelete