Za granicą

Sunday, September 26, 2010
Izraelczycy uwielbiają wyjazdy za granicę. Kto ich nie lubi? – zapytacie – i będziecie mieli rację, ale tylko w pewnym stopniu.  W Izraelu, żyjącym pomiędzy porannym wydaniem wiadomości a wieczornym, w państwie otoczonym morzem i wrogimi sąsiadami, ze spadającymi rakietami, militarnymi akcjami, wiecznymi demonstracjami, żołnierzami na ulicach, z prognozą pogody, w której zamiast deszczu wraz z niekończącymi się upałami zapowiadana jest latem wojna (na szczęście i tu jak na całym świecie meteorolodzy często się mylą), wyjazd za granicę, dla większości Izraelczyków, nie jest tylko poszukiwaniem przygody czy podróżą krajoznawczą, ale koniecznością życiową, bez której nie potrafią się obejść.

Są tacy, którzy twierdzą, że jest to konsekwencją klaustrofobicznie małego państwa, rozdartego konfliktami i by móc w nim przetrwać – potrzebny jest spokój Szwajcarii, wieczne piękno Rzymu, energia Nowego Yorku, egzotyka Tajlandii, romantyzm Paryża i przede wszystkim optymizm Indii, do których co roku wyjeżdża ok. 70 tys. młodych Izraelczyków, zwykle po zakończeniu służby wojskowej.


Podobno mieszkańcy Indii – biorąc pod uwagę ilość spotkanych przez nich Izraelczyków i hałas, jaki robią oni wokół siebie - myślą, że Izrael jest jednym z najbardziej zaludnionych państw na świecie i trudno, im uwierzyć, że liczba obywateli Izraela wynosi tylko  7.6 mln.


Izraelczycy, którzy często mieszkają w Indiach kilka miesięcy i nie potrafią zbyt długo wysiedzieć na jednym miejscu regularnie do nich powracają znacząc swoje ślady nie tylko w wielkich miastach, w nadmorskich plażach czy w górach, ale również w aszramach i licznych religijnych placówkach "Chabadników" (chasydów prowadzących działalność misjonarską wśród Żydów na całym świecie). W Indiach zakładają  oni własne restauracje, biura podróży, hotele, hostele i kluby oraz mają stałe miejsca spotkań w setkach miejsc.  Nie brakuje też miejscowych Hindusów, którzy z biegiem lat wyspecjalizowali się w  przyjmowaniu turystów z Izraela. Izraelczycy zwykle lubią przebywać we własnym towarzystwie, pomagają sobie nawzajem, są bardzo solidarni i nie można ich przeoczyć nawet w tak kolorowym i gęstym tłumie jak indyjski.


Kilka lat temu eliminacje do popularnego programu "Narodziny gwiazdy", opartego na amerykańskim "American Idol" ("Idol"), zostały, oprócz Izraela przeprowadzone właśnie w Indiach.


 


W Izraelu, powstałym w 1948 roku, będącym ze swej natury młodym państwem emigrantów (w 2001 roku 38% społeczeństwa stanowiły dzieci emigrantów) żyje tylko 5. 7 mln Żydów (mniej niż w USA) z ogólnej liczby ok. 16 milionów Żydów rozproszonych po całym świecie.  Każda, więc rodzina ma kogoś bliskiego za granicą, kogo odwiedza a fakt posiadania przynajmniej dwóch paszportów jest na porządku dziennym.


Wbrew pozorom, za granicę nie wyjeżdżają tylko niereligijni Żydzi, ale również ortodoksyjni. Ortodoksyjni, zwykle jadą do Europy - na groby sławnych rabinówi do USA, w odwiedziny współziomków, często nieuznających Izraela, jako państwa i będących mu, podobnie jak językowi hebrajskiemu, przeciwnymi, a laiccy żydzi wyjeżdżają, ponieważ "duszą się w tym małym kraju" – jak objaśnił mi to Jaron, kolega z pracy "i żeby nie zwariować muszą oderwać się od ciągłej obawy o bezpieczeństwo otaczającego ich świata".


 


W okresie świat i wakacji, czyli tradycyjnego okresu wyjazdów na ulicach miast jest zdecydowanie mniej korków, a ludzie ciągnący walizki na kółkach z nalepkami lotniska Ben Guriona i z dodatkową reklamówką "Duty Free" (zakupy w bezcłowych sklepach na lotnisku są sportem narodowym Izraelczyków) stanowią zwykły, powszedni obrazek niewzbudzający w nikim najmniejszego zdziwienia, choć duże zainteresowanie i wiele pytań – często zadawanych przez nieznanych przechodniów, którzy lubią być dobrze poinformowani i wykorzystać zebrane informacje do własnego wyjazdu.


 


W tym roku, w przewidywalnej liczbie 1.2 mln pasażerów korzystających z usług lotniska im. Ben Guriona w żydowskim miesiącu tiszrej (obecnie we wrześniu) będzie również moja rodzina.  Jak przystało na Izraelkę - choć z podwójnym obywatelstwem – i ja wyjeżdżam, za granicę. Niestety, Luna - moja suczka - nie. Metuka znalazła jej, idealne miejsce na czas naszej nieobecności: "Dog School" – Hotel Boutique dla psów". Jego reklama – w formie pocztówki – czyhała na zainteresowanie sobą w jednej z popularnych restauracji w Tel Awiwie.  Metuka, która właśnie zaczęła drugą klasę, przestudiowała dokładnie całą ofertę, po czym oświadczyła, że ona "bardzo, bardzo, bardzo prosi" i jej "największym marzeniem" jest wysłanie suczki do tego raju ofiarującego za 70 szekli na dobę:


- "Zrozumienie potrzeb fizycznych i mentalnych psów (przy "mentalnych" zacięła się trochę z czytaniem i potrzebowała wyjaśnienia)


- Kamery bezpieczeństwa


- Klimatyzację


- Wersalki


- Basen


- Zielony ogródek


- Agality (na szczęście, w nawiasie było wyjaśnienie informujące, że oznacza to: tor przeszkód dla psów)


- Kuchnię "gourmet" (wyrafinowaną kulinarnie)


- Usługi fryzjerskie i Spa


- Stały nadzór weterynarza


- Dywany


- Telewizję LCD


Niestety, ponieważ jestem zdecydowanie przeciwna telewizji w pokoju dzieci i psów, a moja suczka, "biedna Luna" - Cavalier King Charles Spaniel, choć podobna z charakteru do labradorów nie kocha tak jak one wody i może obejść się bez Spa, choć na dywany pewnie połakomiłaby się – ku niezadowoleniu mojej córki, zamiast w pięcio gwiazdkowym hotelu, podczas naszej nieobecności zostanie w zwykłym, rodzinnym domu naszych przyjaciół, za to bardzo sympatycznym.




Metuka


 Tym razem, ze względu na święta i wolny czas, pakowanie, którego zwykle, niecierpię, bo zawsze biorę za dużo tego, co niepotrzebne i za mało tego, co potrzebne i mam poważne problemy z podejmowaniem decyzji, było czystą przyjemnością.

Metuka postanowiła, że nadszedł już właściwy czas, żeby zacząć podróżować z własną torbą i miałyśmy masę dobrej zabawy przy wspólnym decydowaniu, jakie zabawki i ubrania weźmiemy ze sobą. Przy okazji mogłam wtajemniczyć ją w arkany dobrego smaku, a przynajmniej tego, co nim nazywam i pokazać jej, jakie komplety ubrań można ze sobą złożyć, biorąc pod uwagę kolory, fakturę materiału, wzór i funkcjonalność. Metuka musiała podjąć decyzję w sprawie tego, co lubi bardziej, a co mniej, co jest dla niej ważne, a co nie i skonsultować to na dodatek z mną, a czasami nawet i z tatą, kiedy mama też nie potrafiła rozsądzić, co "tak", a co "nie". Przede wszystkim jednak była to niezła zabawa, szczególnie, kiedy dołączyła do nas Libi, 7 letnia sąsiadka, "specjalistka od najnowszych trendów" i pod jej komando dziewczynki zaczęły "teatrzyk mody" przerywany koncertem piosenek. Od czasu do czasu, przywabiony odgłosami śmiechu, wpadał do pokoju Mashi (192cm.wzrostu, koszykarz) rozbawiając nas próbami ubrania się, w spódniczkę siostry (120cm wzrostu) i popisami tańca brzucha…


Po wybraniu wszystkich rzeczy na podróż, poprosiłyśmy Eyala by popatrzył praktycznym okiem i odrzucił to, co niepotrzebne i dodał to, co niezbędne.  Od kiedy wysłałam mojego syna na wakacje do rodziny w Polsce z torbą pełną cieniutkich koszulek i krótkich spodenek, za to z niewielką ilością ciepłych rzeczy (zrozumcie: w Izraelu było wtedy od dłuższego czasu 40 stopni, pakowałam go w pokoju bez klimatyzacji pocąc się jak w saunie i jakoś zabrako mi wyobraźni podsuwającej obrazki polskiego lata w deszczu, zimna i temperatury jaka panuje zwykle w Izraelu zimą) nabrałam zwyczaju radzenia się mojego praktycznego i rzeczowego męża.


Biedak, pod wpływem proszącego wzroku córki (świetna aktorka!) nie mógł wywiązać się z zadania, w rezultacie, czego cała torba Metuki wypełniła się ubraniami i zabawkami. Mam nadzieję, że moja córka uciągnie ją i będzie miała w co się ubrać...


Kilka miesięcy temu, jedząc kolację w gronie znajomych w Jaffo, siedział z nami pewien człowiek, bardzo często podróżujący po świecie, właściciel kilku firm, mających swoje filie w Nowym Yorku, Londynie, Paryżu i Tel Awiwie. Ów pan oświadczył, że od lat nie musi się już pakować i wyleczył się też z "gorączki podróży". 4 walizki z rzeczami odpowiednimi do klimatu i miejscowego "kodu ubioru" zawsze czekają na niego przygotowane w domu. Wyjazd za granicę jest dla niego tym, czym dla mnie wejście do samochodu i dojazd do pracy. Wraz z częstotliwością podróży, odwiedziny innego państwa, czy innego nawet kontynentu straciły dla niego swoją magię, spowszedniały i przestały być ekscytujące.


Czasami dobrze jest być niezbyt bogatym człowiekiem marzącym o podróżach, a jeszcze lepiej niezbyt bogatym człowiekiem właśnie wyruszającym, tak jak ja, w podróż!



Och, jak ja się cieszę!!!


Żegnajcie! Spotkamy się za dwa tygodnie!


A hoj, kapitan!  


11 comments:

  1. Przyjemnego wypoczynku , dwa tygodnie trudno , poczekamy , "swoja droga ":to pieknie pojechac po swietach na urlop , mieszkasz naprawde w cieplym kraju , w ktorym nikt chyba sie nie śpieszy. zazdrosze . Pozdrawiam .

    ReplyDelete
  2. Szczęśliwej podróży@i jeszcze milszych powrotów.A propos Izraelczyków,moi znajomi bardzo lubią przyjeźdżać do Polski,odwiedzać Podlasie(ale również inne regiony) i teraz jest piękna pogoda,więc odpoczywają od codziennych trosk(obecnie nad Jeziorem w Mikołajkach).

    ReplyDelete
  3. Szczęśliwej podróży i miłych wrażeń. Córeczka to mała piękność. Przypadkiem trafiłam na Twój blog, a tak naprawdę to nie wiem czy to przypadek czy coś więcej, od jakiegoś czasu zafascynowana jestem kulturą i dziejami Żydów. I muszę przyznać, że z ogromną przyjemnością czytam Twój blog.

    ReplyDelete
  4. ach, jak chciałabym się spakować i gdzieś wyjechać ;) nie ukrywam, że najchętniej do Izraela. Byłam dwa razy w Izraelu, ale nigdy więcej nie wrócę tam z wycieczką zorganizowaną. Tak więc jestem na etapie kombinowania, jak zwiedzać Izrael na własną rękę. Pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  5. Jestem zachwycona tym blogiem, doskonałym piórem i przybliżaniem tego pięknego miejsca, jakim jest Izrael. Chyba znalazłam swoje miejsce w internecie ;)Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wypczynku.

    ReplyDelete
  6. Dziękuję. Pozdrawiam

    ReplyDelete
  7. Izrael do tej pory fascynuje mnie swoim pieknem i z kazda wycieczka odkrywam go na nowo. Na pewno będziesz miala wiele ciekawych wrazen z kolejnego pobytu w Ziemi Swietej - czego serdecznie Ci zycze.Pozdrawiam

    ReplyDelete
  8. Juz wrocilam. Tym razem bylo ...pouczajaco. Moze o tym napisze...Pozdrawiam

    ReplyDelete
  9. Ja nie tylko lubie jezdzic do Polski, ale wrecz nie potrafie obejsc sie bez wyjazdow do niej. Polska - to czesc mnie do ktorej bardzo tesknie i ktora zawsze mnie intryguje.Pozdrawiam

    ReplyDelete
  10. Dziekuje. Mam nadzieje, ze nastepne teksty tez Cie zainteresuja.Pozdrawiam serdecznie

    ReplyDelete
  11. Natknęłam się przypadkiem na Pani (Twojego?) bloga. Odłożyłam książkę i czytam - od końca, codziennie po trochę - w miarę wolnego czasu. Przejęta, że przekraczam psychiczną barierę. Kiedyś może napiszę Pani - jaką. jestem zauroczona Pani dziennikiem. Pozdrawiam.

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.

Szukaj w Blogu

-----------------------------------------


----------------------------------------

Back to Top