Zmarł Marek Orzeł. Pewnie niewielu ludzi w Polsce będzie wiedziało o kogo chodzi. Nie był milionerem, sławnym sportowcem czy gwiazdą seriali. Wiódł zwyczajne życie, w Rybniku, na Śląsku. Szukając go w "Google" – znajdziecie tylko wzmiankę o jednoosobowej firmie i trochę liczb, które nic nie potrafią powiedzieć o jej założycielu.
Pamiętam dołki w policzkach Marka. Wszystkim dziewczynom się podobały. Mnie też, choć udawałam, że absolutnie nie jestem nimi zainteresowana. Byliśmy konkurentami o tytuł najlepszego ucznia w klasie szkoły podstawowej i to się najbardziej wtedy liczyło. Marek, jak przystało na chłopaka, był lepszy w matematyce i fizyce, ja zaś w języku polskim i historii. Górowałam nad nim kilkunastoma centymetrami wzrostu.
Zawsze podglądaliśmy się. Myliśmy wzajemnymi punktami odniesienia. Za każdym razem przyjeżdżając do mojego miasta miałam nadzieję, że go gdzieś wypatrzę i rozpoznam, mimo wielu lat, w których nigdy go nie widziałam i rzadko o nim słyszałam.
Na pierwsze od czasów dzieciństwa spotkanie klasowe, 3 lata temu, nie przyszedł. Czekałam na niego z ciekawością zastanawiając się, co się z nim dzieje, czy jest szczęśliwy, czy zrobił karierę (tylu mniej zdolnych zrobiło…) i czy stojąc obok niego będę musiała zadzierać głowę by dostrzec dołki w jego policzkach – o ile tam jeszcze były…
Już wiem, że tego akurat nigdy już nie uda mi się sprawdzić. Marek na zawsze pozostanie dla mnie małym, zdolnym chłopcem z rozbrajającym uśmiechem, którego lubiłam i który był częścią mojego dzieciństwa. Nie zdążyłam zobaczyć jak wydoroślał.
Przepraszam, że nie na temat, ale czy po hebrajsku 'moje słowa' to będzie 'sheli milim'?
ReplyDeleteTo boli, pamięć boli, choć to dziwne sformułowanie - jakże pamięć boleć może, ale boli. Mam kilka osób w pamięci które już odeszły - ech ten czas gdzie ta młodość i niefrasobliwość i pewność że wiecznie? Myślę jednak coraz łagodniej o przemijaniu, tak jest i już. Staram się zachować w pamięci bliskość z tymi co już odeszli i jakoś lżej. Pozdrawiam moją imienniczkę serdecznie. :) i dziękuję za podzielenie się.
ReplyDelete"Słowa" - to "milim". "Milim szeli" - moje słowa, "hamilim" - "ha" - podkreśla ważność i odwołuje się "słowa", które już wcześniej było wspomniane.Pozdrawiam
ReplyDeleteTa śmierć przyszła tak nagle i zbyt szybko...Byłam nią zaskoczona, bo uzmysłowiłam sobie, że tymczasem, mój rówieśnik przeżył już całe, swoje życie...Pamiętam Marka jakby widziała go wczoraj.. A przecież w moim "wczorajszym dniu" był zaledwie chłopcem...Pozdrawiam serdecznie
ReplyDeleteMamy już grudzień więc możemy zapomniec o świętach listopadowych bo na widnokręgu mamy górę GIEWONT.Jesteśmy tutaj z córką na tygodniowym odpoczynku.Śniegu mało,mróz tylko w nocy ale zaczyna pachniec innymi świętami.Więc będę pierwszy;PIEKNYCH ŚWIĄT Z CHOINKĄ ZE ŚNIEGIEM RYBKĄ I W RODZINNYM GRONIE SAMYCH SUKCESÓW W NOWYM ROCZKU 2012 i niech DOBRY ANIOŁEK CZUWA NAD WAMI.
ReplyDeleteWitam serdecznie;Marek Orzeł był moim serdecznym przyjacielem, chodziłem z Nim do jednej klasy w Technikum Mechanicznym, a potem przez 5 lat byliśmy w jednej grupie na studiach na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Marek ożenił się i miał dwóch synów Dominika i Wojtka. Był współwłaścicielem firmy produkującej okna w Rybniku. Zawsze był koleżeński i wszyscy mogli liczyć na Jego pomoc. Pomagał wielu ludziom, był sponsorem wielu inicjatyw sportowych. Konsekwentnie od kilkunastu lat wspólnie, raz w roku w okresie Bożego Ciała wyjeżdżaliśmy z kilkoma innymi rodzinami w góry, aby pobyć razem, powspominać, pogadać i miło spędzić czas. Marek z rodziną często przyjeżdżał pierwszy i czekał na pozostałych, aby nas przywitać. W tym roku również jedziemy w góry - będzie z nami Lila - Jego żona z synami, ale Marek niestety nie będzie na nas czekał. Bardzo nam Go brakuje.PozdrawiamKrzysztof Jureczka kjureczka@intertrade.com.pl
ReplyDeletePrzeczytałem dwa wpisy: „ Orzeł „ i „ Petra – Wadi Rum.Bardzo często chcemy po latach wracać do wspomnień i przyjaciół z dzieciństwa / w moim przypadku także młodości/.Wspomnienia po latach zawsze są piękne i nie mają wad, a o drobnych przykrościach zwykle zapominamy. Jednak życie ten bijący nieubłagalnie zegar pisze czasami scenariusze, które sprowadzają na nas smutek i z naszymi bliskimi nie spotkamy się już. Jednak w naszych sercach pozostaną oni, tych wspomnień, nikt nam już nie odbierze.Petra - Wadi Rum przeczytałem jednym tchem. Tekst jest tak obrazowo i sugestywnie napisany, że człek z odrobiną wyobraźni widzi opisywane sytuacje i obrazy tak żywo jak by sam uczestniczył w wyprawie. Byłem tym urzeczony. Proszę o dalsze wpisy na blogu.Książkę także zakupię. Już się cieszę na myśl ,że ją przeczytam.Pozdrawiam bardzo serdecznieJan.
ReplyDelete