"Filar Obrony", 17:30. Piatek. 23.11. 2012
Ekipa TVN24 nieszczęśliwie spóźniła się na „wojnę” w Izraelu o feralne dwa dni. Gdyby trochę poczekała, pewnie mogłaby za jakiś czas zarejestrować kolejny ostrzał Izraela. Tymczasem jednak, 21 listopada 2012, Palestyńczycy i Izraelczycy przestali się ostrzeliwać i zawarli rozejm kończący operację „Filar Obrony”, której nazwa dosłownie po hebrajsku brzmi: „Amud Anan”, czyli „Filar (słup) chmury”, ponieważ działania zbrojne zaplanowane były na tydzień wcześniej, ale nie doszły do skutku ze względu na zachmurzone niebo uniemożliwiające lotnictwu izraelskiemu atak. Nie mogąc filmować ostrzałów rakietowych, filmowcy zadowolić się musieli spacerem do schronu (patrz link), jednego z wielu, w jakie wyposażone są izraelskie nowe budynki lub te, które w ostatnich latach przeszły remont generalny (filmowany budynek został wybudowany w 1935 roku i jest przykładem architektury Bauhausu). Oprowadzająca polską ekipę, Ahuwa Pinkas Kaplan na pytanie reportera: „czy czuje się bezpiecznie w schronie, w którym w ostatnich dniach była trzy razy, najdłużej 10 minut”, odpowiedziała: „czuję się bezpiecznie w całym Izraelu, nie tylko tutaj”. Pomimo, że tylko 4 proc. Izraelczyków uważa, że po rozejmie nie dojdzie już w najbliższej przyszłości do ostrzałów Izraela, na to samo pytanie najprawdopodobniej wielu Izraelczyków odpowiedziałaby podobnie. Przyznanie się do strachu wskazywałoby na to, że Hamas wygrał, a Żydzi w swoim własnym państwie – z założenia powstałym jako miejsce schronienia dla Żydów z całego świata - znów się boją i nie są pewni swojej egzystencji, a ich życie i śmierć uzależnione jest od innych. „Am Izrael hu am hazak” – „Naród izraelski jest silnym narodem” – słyszy się często na izraelskiej ulicy, a powiedzenie „wszystko będzie dobrze” jest jednym z najpopularniejszych we wszystkich kręgach społeczności izraelskiej. Izraelczycy faktycznie czują się silni, bo na słabość nie mogą sobie pozwolić.

W Izraelu nie tylko mężczyźni,
ale i kobiety służą w wojsku.
Kiedy rodzi się dziecko,
każda izraelska matka ma nadzieję, że
kiedy ono dorośnie, nie będzie już wojen
Zdjęcie: Kaśka Sikora
W Tel Awiwie od ponad 20 lat nie słyszano syren, które od czasu wyjścia wojska izraelskiego ze Strefy Gazy wyły „wyłącznie” na południu Izraela. Kiedy jednak rozpoczął się atak, większość mieszkańców Tel Awiwu nie zmieniła swoich codziennych przyzwyczajeń, tak jakby wojna była naturalną koleją rzeczy. Nadal chodzono do restauracji i kawiarni na świeżym powietrzu, spacerowano, korzystano z ładnej pogody kąpiąc się w morzu i chodząc wieczorami do pubów i na koncerty. Dym nad Gazą i zestrzeliwanie przez „Żelazną Kopułę” rakiet mieszkańcy Aglomeracji Tel Awiwskiej oglądali na ekranach telewizorów. Było to bardzo dziwne uczucie uczestnictwa w realno-wirtualnym show. Najpierw przy wtórze miejscowej syreny, jak najzupełniej realnej, oglądało się w telewizyjnej transmisji na żywo wirtualne odpalanie wyrzutni antyrakietowej, w telewizji śledziło się lot rakiet i ich rozbłysk na niebie w momencie dosięgnięcia celu, a po minucie lub dwóch, słyszało się huk spadających odłamków u siebie za jak najbardziej prawdziwym oknem. Przyśpieszony rytm serca odczuwało się bardzo realistycznie tylko wtedy, kiedy nagle rozumiało się, że miało sie szansę zostać jednym tragicznych aktorów przedstawienia z rakietami i „Żelazną Kopułą” w roli głównej. Mieszkańcom Gusz Dan trudno było uwierzyć, że ostrzał rakietowy jest częścią ich rzeczywistości. Przeczyło temu doświadczenie. Nikt nie zginął, żaden dom w Tel Awiwie nie został zniszczony, a dzień przed ostrzałem był zupełnie zwyczajny, podobny do wielu innych dni. Żadna wroga armia nie przekroczyła nagle granic lądowych ani morskich Izraela. Państwo nie został zaatakowane przez wrogie lotnictwo. Nawet Gaza, oddalona zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od Tel Awiwu, filmowana na żywo, podobna do zbombardowanych w czasie II Wojny Światowej miast, z perspektywy Tel Awiwu wyglądała zupełnie nierealnie, jakby to nie z niej posyłane były rakiety na Izrael i jakby to nie izraelskie wojsko ją bombardowało.
Chociaż niby nic się nie stało, jednak nagle ceny mieszkań posiadających specjalne pomieszczenie mogące służyć jako schron, zwane „MAMAD”, czyli pokój zbudowany z betonu, z oknami zabezpieczonymi żeliwnymi płytami i z masywnymi, żelaznymi drzwiami, podrożały w Tel Awiwie o 10 proc, a ceny mieszkań posiadających zbiorowy schron – o 5 proc. Na południu zaś mieszkania tego typu poszły w górę dwa razy tyle (10-20proc.).
W Sderot i w innych izraelskich miastach południowego Izraela od 12 lat schrony nie świeciły pustkami. Były w ciągłym użyciu, w dnie i w nocy, po wiele godzin. Jednak pojedynczymi ostrzałami czy nawet ich serią, raz na jakiś czas, nikt się zwykle specjalnie nie interesował, tak jakby wystrzeliwanie rakiet na mieszkańców jakiegoś państwa było zupełnie zrozumiałym, banalnym faktem, bo przecież „tylko” w niektórych miastach i wioskach Izraela dzieci rodziły się do rzeczywistości, w jakiej z minuty na minutę mogło dojść do ostrzału ich domu, pomimo tego, że w całym kraju w zasadzie nie toczyła się oficjalna wojna.

"Żelazna Kopuła" - filar obrony izraelskiej
Jak żyje się rodzinom palestyńskim, bez ochrony schronów i „Żelaznej Kopuły”, których codzienny byt od lat jest zagrożony? Wielu Palestyńczyków służy terrorystom jako „żywe tarcze”. Budynki, w których mieszkają, wykorzystywane są często, bez ich wiedzy i zgody, na kwatery terrorystów, magazyny broni i na laboratoria materiałów wybuchowych. Wojsko izraelskie burzy je, a pod gruzami znajdują śmierć niewinni ludzie, pomimo tego, że izraelskie wojsko stara się oszczędzić ludność cywilną i w ostatnich atakach wojskowych zwanych w Izraelu „chirurgicznymi” zginęło o wiele mniej cywilów niż w poprzednich operacjach tego typu.
Jakie państwo demokratyczne zgodziłoby się na ostrzał rakietowy swoich mieszkańców, nie ważne raz w roku, raz w miesiącu czy raz dziennie? Nie można żyć w sytuacji, w jakiej jakaś organizacja terrorystyczna kieruje krajem i od niej zależy to czy dzieci idą rano do szkoły, uciekają do schronów czy giną na ulicach palestyńskich miast.
Hamas twierdzi, że ma prawo walczyć z Izraelem, który co prawda wyszedł ze Strefy Gazy, ale nadal sprawuje kontrolę nad wszystkimi wejściami do niej, strefą powietrzną i morską, a ponieważ okupuje on palestyńską ziemię, to naród palestyński, tak jak każdy okupowany naród, ma prawo do zbrojnej walki z okupantem.
Nie zważając na operacje zbrojne przeprowadzane w Izraelu regularnie co kilka lat, oraz na ciągłe zagrożenie atakami terrorystycznymi, do Izraela co roku przyjeżdżają nowi emigranci. W ostatnich latach zwłaszcza z Francji i z USA. Będąc Żydami, tylko w Izraelu czujemy się bezpiecznie i możemy być dumni z naszego pochodzenia, bez obawy o reakcje na nie otoczenia. Tutaj możemy swobodnie pokazać się z kipą na głowie i wieść życie w poszanowaniu zasad naszej religii – twierdzą olim chadaszim – nowi emigranci mający, o dziwo, poczucia bezpieczeństwa, w kraju, kojarzący się na całym świecie z wojnami i permanentnym zagrożeniem.
W Ramat Ganie, w którym mieszkam, należącym do Aglomeracji Telawiwskiej, na co dzień samotnie wychodzę na spacer z psem, również późnym wieczorem, zdarza mi się i nocą. Chodzę po ulicach, siedzę na ławce w parku, odwiedzam odosobnione skwery. Zawsze czuję się w takich sytuacjach bezpiecznie, chociaż moja suczka, należąca do rasy cavalier, jest malutka i zamiast gryźć potrafi jedynie lizać, a i to z podkulonym ogonem. Przez ponad 20 lat zamieszkiwania w Izraelu nigdy nie zostałam zaczepiona przez bandę wyrostków ani też pijaków. Pod tym względem czuję się bezpiecznie. Jednak niepokój często odczuwam w miejscach, w których znajduje się większa liczba ludzi, w autobusie, w centrach handlowych, w restauracjach i w hotelach za granicą, w których zatrzymują się grupy Izraelczyków. Od listopada 2012 roku, kiedy operacja „Filar Obrony” udowodniła mi, że arabskie rakiety mogą dosięgnąć również Tel Awiwu i spadać na Jerozolimę zamieszkała przez Żydów, Arabów i chrześcijan nie czuje się bezpiecznie nawet w moim własnym domu z prywatnym schronem, a co dopiero w całym Izraelu.
Boje się, że rakiety mogą stać się częścią mojego i moich dzieci codziennego życia i jedyny wybór jaki będę miała to, albo żyć w ciągłym zagrożeniu, albo wyjechać. Trzeciej drogi nie ma. Izrael przestał wierzyć w możliwość pokoju i nawet się tu o nim ostatnio nie mówi, zastanawiając nad tym jak się skutecznie przygotować do następnej wojny.
Poczucie bezpieczeństwa Izraelczyków oparte jest głównie na wierze w Siły Obronne Izraela (CaHaL) i ich atrybuty: sprawność, doświadczenie, motywacja oraz użycie najnowocześniejszej w świecie technologii. Według badań opinii publicznej, w konsekwencji ostatnich działań zbrojnych, wojsko izraelskie otrzymało największe poparcie i cieszy się większym zaufaniem społeczeństwa izraelskiego, większym niż rząd Izraela czy opozycyjni politycy.
Na całym świecie pokój jest stanem zwyczajnym, wojna nadzwyczajnym. W Izraelu mówiąc o pragnieniu pokoju człowiek czuje się jakby wypowiadał jakieś naiwne, infantylne pragnienie, zupełnie nierealne. Operację wojskową „Filar Obrony” poprało ok.90 proc. Izraelczyków. Zdecydowana większość społeczeństwa izraelskiego (76 proc.) wyraziła pragnienie kontynuacji działań wojennych i to nie dla tego, że kocha wojnę i przemoc, tylko ponieważ Izraelczycy naiwnie wierzą, że gwarancją braku ostrzału Izraela i pokoju jest kompletne oczyszczenie Strefy Gazy z broni i likwidacja tych, którzy są uważani przez Izrael za terrorystów.
Chciałabym doczekać się sondażu, który niezbicie udowodni, że Izraelczycy nie tylko czują się bezpiecznie w Izraelu, ale faktycznie są w nim bezpieczni i aby podobne były wyniki sondażu w miastach i wioskach palestyńskich. Podobno w najbliższej przyszłości zdarzy się następny cud w Izraelu: będziemy mogli podziwiać w akcji: "Szarwit Ksamim" - "Czarodziejską Różdżkę" - przechwytującą rakiety o średnim i długim zasiegu, takie, jak te używane przez Hezbollah...
Dopóki jednak zwyciężczynią zbrojnych zatargów będzie „Kipat Barzel” - „Żelazna Kopuła” i jej koleżanka "Czarodziejska Różdżka", nie ma chyba szans na optymizm w kraju, w którym przyszło mi żyć.

Rakiety zgromadzone w Sderot
Dodatkowy komentarz zdarzeń: mój, nieopublikowany tekst, napisany w 2009 roku, w czasie trwania „Operacji Płynny Ołów”. Przytaczam go bez zmian, powtarzam się w nim, ale chyba właśnie te potwórzenia są istotne...
11 rano. Niedziela 11.1.2009. "Tet Waw beszwat, 5769 roku. 16 dzień "Wojny w Gazie". 875 Palestyńczyków zostało do tej pory zabitych i 13 Izraelczyków. Możliwe, że w chwili, kiedy piszę zginęła kolejna osoba. Atak na Gazę, mimo protestów na całym świecie nadal trwa.
Jedna z dwóch rakiet wystrzelonych o godzinie 8 rano przez Hamas na izraelskie miasto Beer Szewa spadła na szkolny budynek niszcząc go w dużej mierze. Ofiar w dzieciach nie było, ponieważ od chwili rozpoczęcia wojny i pierwszych sygnałów syren nawołujących do krycia się w bunkrach przeciwrakietowych zawieszono naukę w szkołach i przedszkolach.
I dobrze, że tak postanowiono, bo zaledwie wczoraj, jedna z 40 rakiet wystrzelonych przez Hamas spadło na przedszkolny plac zabaw dla dzieci.
Moja córka bawi się właśnie w przedszkolu. Nigdy nie słyszała ostrzegającego wycia miejskiego alarmu, ani nie siedziała godzinami w bunkrze razem z nieznajomymi, wystraszonymi ludźmi. Moja Metuka i ja mamy szczęście. Mieszkamy w Tel Awiwie. Nikt nas nie bombarduje a piekło w Gazie oddalonej o 80 km. oglądam - tylko ja - w telewizji.
Mogę w miarę spokojnie spać w nocy. Mój mąż właśnie skończył 40 lat i został zwolniony ze służby rezerwy, syn na szczęście odsłużył już wojsko w niezbyt niebezpiecznej marynarce, co jednak nie chroni go od powrotu do munduru.
Dzisiaj poszłam, jak zwykle na gimnastykę dla kobiet w "Studio Gali". Podnosiłam ciężarki, wymachiwałam rękoma w rytm muzyki i ćwiczyłam mięsnie brzucha i pośladków by dobrze wyglądać w moich jeansach, które znów są zdecydowanie zbyt opięte. Plotkowałam o dzieciach i prawie zapisałam sobie przepis na doskonałe podobno ciasto pomarańczowe. (Sezon na cytrusy w Izraelu właśnie jest w pełni.) Po drodze do domu głęboko wdychałam zapach zieleni po deszczu i rozkoszowałam się ciepłem słońca, które mile łaskotało mnie po karku.
Wstąpiłam do "makoletu" – małego sklepiku dzielnicowego. Szybko znalazłam potrzebne mi mleko, jajka, bułki, jogurty i awokado. Ustawiłam się do trzyosobowej kolejki i czekałam na rachunek.
Znajomy sklepikarz właśnie opowiadał o swojej rodzinie z południa, która zmęczona strachem przed rakietami przyjechała odpocząć do Tel Awiwu.
- Mówię wam - dzieci w traumę wpędzili. Mój 6-letni bratanek znów się moczy w nocy, a jego siostra nie chce sama spać w łóżku. Na każdy głośniejszy dźwięk się podrywają a jak już słyszą karetę pogotowia to biegiem przytulają się do matki – wystraszone jak małe zwierzątka. Dobrze, że w końcu robimy z tym porządek! Należy im się!
"Im" – to oczywiście Palestyńczykom, a konkretnie Hamasowi, bo mój sympatyczny sklepikarz nie chce śmierci palestyńskich dzieci, ale przecież "trzeba było coś z tymi spadającymi od lat na Izrael rakietami zrobić". Więc zrobiono i nadal "robi się”, tylko, że wysoki procent zabitych w Gazie, to ludność cywilna – w tym dzieci podobne do siostrzeńca właściciela sklepiku czy do mojej córeczki.
Ci, którzy ich zabijają i którzy sami mogą zginąć, są młodsi od mojego syna, który w moich oczach jest jeszcze dzieckiem. Jaką odpowiedzialność włożono im na ich barki? Czy mają wybór? „Żadne państwo na świecie nie zgodziłoby się przecież na to by systematycznie przez lata być ostrzeliwanym przez obcych i żyć w permanentnym zagrożeniu" – ten argument słyszy się cały czas w Izraelu. Nie można go zlekceważyć, bo zawiera w sobie prawdę opartą na podstawowej racji każdego człowieka do bezpieczeństwa. Na takiej samej zasadzie trzeba rozważyć argument słyszany „z drugiej strony”, mówiący o tym, że, kiedy izraelskie szpitale zapełniają się pacjentami w szoku, wystraszonymi rozpryskującymi się na wszystkie strony odłamkami prymitywnych rakiet, w Gazie giną nie tylko terroryści odpowiedzialni za ostrzał Izraela, ale i niewinni przemocy ludzie, a tamtejsze szpitale, po zmasowanym ataku z powietrza, morza i ładu są kompletnie przepełnione, ponieważ do tej pory, 3700 Palestyńczyków jest już rannych.
Kilka dni temu oglądałam w telewizji reportaż z Sderot – miasta, w którym, od kiedy Izrael ewakuował wojska ze Strefy Gazy – najniebezpieczniej mieszka się, a ostrzeliwania Hamasu są tam na porządku dziennym. Od kiedy rozpoczęła się ofensywa w Gazie, niektórzy z jego mieszkańców zamiast chronić się w bunkrach wspinają się na wzgórze by oglądać unoszący się nad Gazą dym.
- "Jestem szczęśliwy – powiedział do kamery jakiś pan koło 40-tki – w końcu Izrael pokazuje, że mu na mnie i innym ludźmi z Sderot zależy. Nareszcie ktoś zaczął nas bronić!"
Strach zmusza do agresji. Śmierć rodzi zemstę. Ból nienawiść. Czy kiedykolwiek możliwy będzie pokój, zapomnienie krzywd i narodzenie się nowego pokolenia, które nie będzie musiało walczyć, być celem ataku czy samemu atakować.
שחמט
חנוך לוין
לְאָן הָלַךְ יַלְדִּי, יַלְדִּי הַטּוֹב לְאָן?
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
לֹא יַחֲזֹר אָבִי, אָבִי לֹא יַחֲזֹר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
יַלְדִּי שׁוּב לֹא יָקוּם, לְעוֹלָמִים יִישַׁן.
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
אָבִי בַּחֲשֵׁכָה וְלֹא יִרְאֶה עוֹד אוֹר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
יַלְדִּי שֶׁבְּחֵיקִי, עַכְשָׁו הוּא בֶּעָנָן.
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
אָבִי בְּחֹם לִבּוֹ, עַכְשָׁו לִבּוֹ בַּקֹּר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
לְאָן הָלַךְ יַלְדִּי, יַלְדִּי הַטּוֹב לְאָן?
נָפְלוּ חַיָּל שָׁחֹר, חַיָּל לָבָן.
לֹא יַחֲזֹר אָבִי, אָבִי לֹא יַחֲזֹר.
וְאֵין חַיָּל לָבָן וְאֵין שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
עַל לוּחַ רֵיק רַק מֶלֶךְ וּמַלְכָּה.
Fragment wiersza Hanocha Levina pt. "Szachy"
"Dokąd odszedłeś synu, dobry synu, dokąd?
Zbito pionka czarnego, białego zbito pionka.
Nie powróci mój ojciec, mój ojciec nie powróci.
I nie ma pionka białego i czarnego nie ma.
Płacz w pokojach, w ogrodach milczenie;
Na pustej szachownicy - tylko król i królowa".
http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/normalnosc-wojenna,578562.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Filar_Obrony
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_P%C5%82ynny_O%C5%82%C3%B3w
Ekipa TVN24 nieszczęśliwie spóźniła się na „wojnę” w Izraelu o feralne dwa dni. Gdyby trochę poczekała, pewnie mogłaby za jakiś czas zarejestrować kolejny ostrzał Izraela. Tymczasem jednak, 21 listopada 2012, Palestyńczycy i Izraelczycy przestali się ostrzeliwać i zawarli rozejm kończący operację „Filar Obrony”, której nazwa dosłownie po hebrajsku brzmi: „Amud Anan”, czyli „Filar (słup) chmury”, ponieważ działania zbrojne zaplanowane były na tydzień wcześniej, ale nie doszły do skutku ze względu na zachmurzone niebo uniemożliwiające lotnictwu izraelskiemu atak. Nie mogąc filmować ostrzałów rakietowych, filmowcy zadowolić się musieli spacerem do schronu (patrz link), jednego z wielu, w jakie wyposażone są izraelskie nowe budynki lub te, które w ostatnich latach przeszły remont generalny (filmowany budynek został wybudowany w 1935 roku i jest przykładem architektury Bauhausu). Oprowadzająca polską ekipę, Ahuwa Pinkas Kaplan na pytanie reportera: „czy czuje się bezpiecznie w schronie, w którym w ostatnich dniach była trzy razy, najdłużej 10 minut”, odpowiedziała: „czuję się bezpiecznie w całym Izraelu, nie tylko tutaj”. Pomimo, że tylko 4 proc. Izraelczyków uważa, że po rozejmie nie dojdzie już w najbliższej przyszłości do ostrzałów Izraela, na to samo pytanie najprawdopodobniej wielu Izraelczyków odpowiedziałaby podobnie. Przyznanie się do strachu wskazywałoby na to, że Hamas wygrał, a Żydzi w swoim własnym państwie – z założenia powstałym jako miejsce schronienia dla Żydów z całego świata - znów się boją i nie są pewni swojej egzystencji, a ich życie i śmierć uzależnione jest od innych. „Am Izrael hu am hazak” – „Naród izraelski jest silnym narodem” – słyszy się często na izraelskiej ulicy, a powiedzenie „wszystko będzie dobrze” jest jednym z najpopularniejszych we wszystkich kręgach społeczności izraelskiej. Izraelczycy faktycznie czują się silni, bo na słabość nie mogą sobie pozwolić.
W Izraelu nie tylko mężczyźni,
ale i kobiety służą w wojsku.
Kiedy rodzi się dziecko,
każda izraelska matka ma nadzieję, że
kiedy ono dorośnie, nie będzie już wojen
Zdjęcie: Kaśka Sikora
W Tel Awiwie od ponad 20 lat nie słyszano syren, które od czasu wyjścia wojska izraelskiego ze Strefy Gazy wyły „wyłącznie” na południu Izraela. Kiedy jednak rozpoczął się atak, większość mieszkańców Tel Awiwu nie zmieniła swoich codziennych przyzwyczajeń, tak jakby wojna była naturalną koleją rzeczy. Nadal chodzono do restauracji i kawiarni na świeżym powietrzu, spacerowano, korzystano z ładnej pogody kąpiąc się w morzu i chodząc wieczorami do pubów i na koncerty. Dym nad Gazą i zestrzeliwanie przez „Żelazną Kopułę” rakiet mieszkańcy Aglomeracji Tel Awiwskiej oglądali na ekranach telewizorów. Było to bardzo dziwne uczucie uczestnictwa w realno-wirtualnym show. Najpierw przy wtórze miejscowej syreny, jak najzupełniej realnej, oglądało się w telewizyjnej transmisji na żywo wirtualne odpalanie wyrzutni antyrakietowej, w telewizji śledziło się lot rakiet i ich rozbłysk na niebie w momencie dosięgnięcia celu, a po minucie lub dwóch, słyszało się huk spadających odłamków u siebie za jak najbardziej prawdziwym oknem. Przyśpieszony rytm serca odczuwało się bardzo realistycznie tylko wtedy, kiedy nagle rozumiało się, że miało sie szansę zostać jednym tragicznych aktorów przedstawienia z rakietami i „Żelazną Kopułą” w roli głównej. Mieszkańcom Gusz Dan trudno było uwierzyć, że ostrzał rakietowy jest częścią ich rzeczywistości. Przeczyło temu doświadczenie. Nikt nie zginął, żaden dom w Tel Awiwie nie został zniszczony, a dzień przed ostrzałem był zupełnie zwyczajny, podobny do wielu innych dni. Żadna wroga armia nie przekroczyła nagle granic lądowych ani morskich Izraela. Państwo nie został zaatakowane przez wrogie lotnictwo. Nawet Gaza, oddalona zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od Tel Awiwu, filmowana na żywo, podobna do zbombardowanych w czasie II Wojny Światowej miast, z perspektywy Tel Awiwu wyglądała zupełnie nierealnie, jakby to nie z niej posyłane były rakiety na Izrael i jakby to nie izraelskie wojsko ją bombardowało.
Chociaż niby nic się nie stało, jednak nagle ceny mieszkań posiadających specjalne pomieszczenie mogące służyć jako schron, zwane „MAMAD”, czyli pokój zbudowany z betonu, z oknami zabezpieczonymi żeliwnymi płytami i z masywnymi, żelaznymi drzwiami, podrożały w Tel Awiwie o 10 proc, a ceny mieszkań posiadających zbiorowy schron – o 5 proc. Na południu zaś mieszkania tego typu poszły w górę dwa razy tyle (10-20proc.).
W Sderot i w innych izraelskich miastach południowego Izraela od 12 lat schrony nie świeciły pustkami. Były w ciągłym użyciu, w dnie i w nocy, po wiele godzin. Jednak pojedynczymi ostrzałami czy nawet ich serią, raz na jakiś czas, nikt się zwykle specjalnie nie interesował, tak jakby wystrzeliwanie rakiet na mieszkańców jakiegoś państwa było zupełnie zrozumiałym, banalnym faktem, bo przecież „tylko” w niektórych miastach i wioskach Izraela dzieci rodziły się do rzeczywistości, w jakiej z minuty na minutę mogło dojść do ostrzału ich domu, pomimo tego, że w całym kraju w zasadzie nie toczyła się oficjalna wojna.
"Żelazna Kopuła" - filar obrony izraelskiej
Jak żyje się rodzinom palestyńskim, bez ochrony schronów i „Żelaznej Kopuły”, których codzienny byt od lat jest zagrożony? Wielu Palestyńczyków służy terrorystom jako „żywe tarcze”. Budynki, w których mieszkają, wykorzystywane są często, bez ich wiedzy i zgody, na kwatery terrorystów, magazyny broni i na laboratoria materiałów wybuchowych. Wojsko izraelskie burzy je, a pod gruzami znajdują śmierć niewinni ludzie, pomimo tego, że izraelskie wojsko stara się oszczędzić ludność cywilną i w ostatnich atakach wojskowych zwanych w Izraelu „chirurgicznymi” zginęło o wiele mniej cywilów niż w poprzednich operacjach tego typu.
Jakie państwo demokratyczne zgodziłoby się na ostrzał rakietowy swoich mieszkańców, nie ważne raz w roku, raz w miesiącu czy raz dziennie? Nie można żyć w sytuacji, w jakiej jakaś organizacja terrorystyczna kieruje krajem i od niej zależy to czy dzieci idą rano do szkoły, uciekają do schronów czy giną na ulicach palestyńskich miast.
Hamas twierdzi, że ma prawo walczyć z Izraelem, który co prawda wyszedł ze Strefy Gazy, ale nadal sprawuje kontrolę nad wszystkimi wejściami do niej, strefą powietrzną i morską, a ponieważ okupuje on palestyńską ziemię, to naród palestyński, tak jak każdy okupowany naród, ma prawo do zbrojnej walki z okupantem.
Nie zważając na operacje zbrojne przeprowadzane w Izraelu regularnie co kilka lat, oraz na ciągłe zagrożenie atakami terrorystycznymi, do Izraela co roku przyjeżdżają nowi emigranci. W ostatnich latach zwłaszcza z Francji i z USA. Będąc Żydami, tylko w Izraelu czujemy się bezpiecznie i możemy być dumni z naszego pochodzenia, bez obawy o reakcje na nie otoczenia. Tutaj możemy swobodnie pokazać się z kipą na głowie i wieść życie w poszanowaniu zasad naszej religii – twierdzą olim chadaszim – nowi emigranci mający, o dziwo, poczucia bezpieczeństwa, w kraju, kojarzący się na całym świecie z wojnami i permanentnym zagrożeniem.
W Ramat Ganie, w którym mieszkam, należącym do Aglomeracji Telawiwskiej, na co dzień samotnie wychodzę na spacer z psem, również późnym wieczorem, zdarza mi się i nocą. Chodzę po ulicach, siedzę na ławce w parku, odwiedzam odosobnione skwery. Zawsze czuję się w takich sytuacjach bezpiecznie, chociaż moja suczka, należąca do rasy cavalier, jest malutka i zamiast gryźć potrafi jedynie lizać, a i to z podkulonym ogonem. Przez ponad 20 lat zamieszkiwania w Izraelu nigdy nie zostałam zaczepiona przez bandę wyrostków ani też pijaków. Pod tym względem czuję się bezpiecznie. Jednak niepokój często odczuwam w miejscach, w których znajduje się większa liczba ludzi, w autobusie, w centrach handlowych, w restauracjach i w hotelach za granicą, w których zatrzymują się grupy Izraelczyków. Od listopada 2012 roku, kiedy operacja „Filar Obrony” udowodniła mi, że arabskie rakiety mogą dosięgnąć również Tel Awiwu i spadać na Jerozolimę zamieszkała przez Żydów, Arabów i chrześcijan nie czuje się bezpiecznie nawet w moim własnym domu z prywatnym schronem, a co dopiero w całym Izraelu.
Boje się, że rakiety mogą stać się częścią mojego i moich dzieci codziennego życia i jedyny wybór jaki będę miała to, albo żyć w ciągłym zagrożeniu, albo wyjechać. Trzeciej drogi nie ma. Izrael przestał wierzyć w możliwość pokoju i nawet się tu o nim ostatnio nie mówi, zastanawiając nad tym jak się skutecznie przygotować do następnej wojny.
Poczucie bezpieczeństwa Izraelczyków oparte jest głównie na wierze w Siły Obronne Izraela (CaHaL) i ich atrybuty: sprawność, doświadczenie, motywacja oraz użycie najnowocześniejszej w świecie technologii. Według badań opinii publicznej, w konsekwencji ostatnich działań zbrojnych, wojsko izraelskie otrzymało największe poparcie i cieszy się większym zaufaniem społeczeństwa izraelskiego, większym niż rząd Izraela czy opozycyjni politycy.
Na całym świecie pokój jest stanem zwyczajnym, wojna nadzwyczajnym. W Izraelu mówiąc o pragnieniu pokoju człowiek czuje się jakby wypowiadał jakieś naiwne, infantylne pragnienie, zupełnie nierealne. Operację wojskową „Filar Obrony” poprało ok.90 proc. Izraelczyków. Zdecydowana większość społeczeństwa izraelskiego (76 proc.) wyraziła pragnienie kontynuacji działań wojennych i to nie dla tego, że kocha wojnę i przemoc, tylko ponieważ Izraelczycy naiwnie wierzą, że gwarancją braku ostrzału Izraela i pokoju jest kompletne oczyszczenie Strefy Gazy z broni i likwidacja tych, którzy są uważani przez Izrael za terrorystów.
Chciałabym doczekać się sondażu, który niezbicie udowodni, że Izraelczycy nie tylko czują się bezpiecznie w Izraelu, ale faktycznie są w nim bezpieczni i aby podobne były wyniki sondażu w miastach i wioskach palestyńskich. Podobno w najbliższej przyszłości zdarzy się następny cud w Izraelu: będziemy mogli podziwiać w akcji: "Szarwit Ksamim" - "Czarodziejską Różdżkę" - przechwytującą rakiety o średnim i długim zasiegu, takie, jak te używane przez Hezbollah...
Dopóki jednak zwyciężczynią zbrojnych zatargów będzie „Kipat Barzel” - „Żelazna Kopuła” i jej koleżanka "Czarodziejska Różdżka", nie ma chyba szans na optymizm w kraju, w którym przyszło mi żyć.
Rakiety zgromadzone w Sderot
Dodatkowy komentarz zdarzeń: mój, nieopublikowany tekst, napisany w 2009 roku, w czasie trwania „Operacji Płynny Ołów”. Przytaczam go bez zmian, powtarzam się w nim, ale chyba właśnie te potwórzenia są istotne...
11 rano. Niedziela 11.1.2009. "Tet Waw beszwat, 5769 roku. 16 dzień "Wojny w Gazie". 875 Palestyńczyków zostało do tej pory zabitych i 13 Izraelczyków. Możliwe, że w chwili, kiedy piszę zginęła kolejna osoba. Atak na Gazę, mimo protestów na całym świecie nadal trwa.
Jedna z dwóch rakiet wystrzelonych o godzinie 8 rano przez Hamas na izraelskie miasto Beer Szewa spadła na szkolny budynek niszcząc go w dużej mierze. Ofiar w dzieciach nie było, ponieważ od chwili rozpoczęcia wojny i pierwszych sygnałów syren nawołujących do krycia się w bunkrach przeciwrakietowych zawieszono naukę w szkołach i przedszkolach.
I dobrze, że tak postanowiono, bo zaledwie wczoraj, jedna z 40 rakiet wystrzelonych przez Hamas spadło na przedszkolny plac zabaw dla dzieci.
Moja córka bawi się właśnie w przedszkolu. Nigdy nie słyszała ostrzegającego wycia miejskiego alarmu, ani nie siedziała godzinami w bunkrze razem z nieznajomymi, wystraszonymi ludźmi. Moja Metuka i ja mamy szczęście. Mieszkamy w Tel Awiwie. Nikt nas nie bombarduje a piekło w Gazie oddalonej o 80 km. oglądam - tylko ja - w telewizji.
Mogę w miarę spokojnie spać w nocy. Mój mąż właśnie skończył 40 lat i został zwolniony ze służby rezerwy, syn na szczęście odsłużył już wojsko w niezbyt niebezpiecznej marynarce, co jednak nie chroni go od powrotu do munduru.
Dzisiaj poszłam, jak zwykle na gimnastykę dla kobiet w "Studio Gali". Podnosiłam ciężarki, wymachiwałam rękoma w rytm muzyki i ćwiczyłam mięsnie brzucha i pośladków by dobrze wyglądać w moich jeansach, które znów są zdecydowanie zbyt opięte. Plotkowałam o dzieciach i prawie zapisałam sobie przepis na doskonałe podobno ciasto pomarańczowe. (Sezon na cytrusy w Izraelu właśnie jest w pełni.) Po drodze do domu głęboko wdychałam zapach zieleni po deszczu i rozkoszowałam się ciepłem słońca, które mile łaskotało mnie po karku.
Wstąpiłam do "makoletu" – małego sklepiku dzielnicowego. Szybko znalazłam potrzebne mi mleko, jajka, bułki, jogurty i awokado. Ustawiłam się do trzyosobowej kolejki i czekałam na rachunek.
Znajomy sklepikarz właśnie opowiadał o swojej rodzinie z południa, która zmęczona strachem przed rakietami przyjechała odpocząć do Tel Awiwu.
- Mówię wam - dzieci w traumę wpędzili. Mój 6-letni bratanek znów się moczy w nocy, a jego siostra nie chce sama spać w łóżku. Na każdy głośniejszy dźwięk się podrywają a jak już słyszą karetę pogotowia to biegiem przytulają się do matki – wystraszone jak małe zwierzątka. Dobrze, że w końcu robimy z tym porządek! Należy im się!
"Im" – to oczywiście Palestyńczykom, a konkretnie Hamasowi, bo mój sympatyczny sklepikarz nie chce śmierci palestyńskich dzieci, ale przecież "trzeba było coś z tymi spadającymi od lat na Izrael rakietami zrobić". Więc zrobiono i nadal "robi się”, tylko, że wysoki procent zabitych w Gazie, to ludność cywilna – w tym dzieci podobne do siostrzeńca właściciela sklepiku czy do mojej córeczki.
Ci, którzy ich zabijają i którzy sami mogą zginąć, są młodsi od mojego syna, który w moich oczach jest jeszcze dzieckiem. Jaką odpowiedzialność włożono im na ich barki? Czy mają wybór? „Żadne państwo na świecie nie zgodziłoby się przecież na to by systematycznie przez lata być ostrzeliwanym przez obcych i żyć w permanentnym zagrożeniu" – ten argument słyszy się cały czas w Izraelu. Nie można go zlekceważyć, bo zawiera w sobie prawdę opartą na podstawowej racji każdego człowieka do bezpieczeństwa. Na takiej samej zasadzie trzeba rozważyć argument słyszany „z drugiej strony”, mówiący o tym, że, kiedy izraelskie szpitale zapełniają się pacjentami w szoku, wystraszonymi rozpryskującymi się na wszystkie strony odłamkami prymitywnych rakiet, w Gazie giną nie tylko terroryści odpowiedzialni za ostrzał Izraela, ale i niewinni przemocy ludzie, a tamtejsze szpitale, po zmasowanym ataku z powietrza, morza i ładu są kompletnie przepełnione, ponieważ do tej pory, 3700 Palestyńczyków jest już rannych.
Kilka dni temu oglądałam w telewizji reportaż z Sderot – miasta, w którym, od kiedy Izrael ewakuował wojska ze Strefy Gazy – najniebezpieczniej mieszka się, a ostrzeliwania Hamasu są tam na porządku dziennym. Od kiedy rozpoczęła się ofensywa w Gazie, niektórzy z jego mieszkańców zamiast chronić się w bunkrach wspinają się na wzgórze by oglądać unoszący się nad Gazą dym.
- "Jestem szczęśliwy – powiedział do kamery jakiś pan koło 40-tki – w końcu Izrael pokazuje, że mu na mnie i innym ludźmi z Sderot zależy. Nareszcie ktoś zaczął nas bronić!"
Strach zmusza do agresji. Śmierć rodzi zemstę. Ból nienawiść. Czy kiedykolwiek możliwy będzie pokój, zapomnienie krzywd i narodzenie się nowego pokolenia, które nie będzie musiało walczyć, być celem ataku czy samemu atakować.
שחמט
חנוך לוין
לְאָן הָלַךְ יַלְדִּי, יַלְדִּי הַטּוֹב לְאָן?
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
לֹא יַחֲזֹר אָבִי, אָבִי לֹא יַחֲזֹר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
יַלְדִּי שׁוּב לֹא יָקוּם, לְעוֹלָמִים יִישַׁן.
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
אָבִי בַּחֲשֵׁכָה וְלֹא יִרְאֶה עוֹד אוֹר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
יַלְדִּי שֶׁבְּחֵיקִי, עַכְשָׁו הוּא בֶּעָנָן.
חַיָּל שָׁחֹר מַכֶּה חַיָּל לָבָן.
אָבִי בְּחֹם לִבּוֹ, עַכְשָׁו לִבּוֹ בַּקֹּר.
חַיָּל לָבָן מַכֶּה חַיָּל שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
הַמֶּלֶךְ מְשַׂחֵק עִם הַמַּלְכָּה.
לְאָן הָלַךְ יַלְדִּי, יַלְדִּי הַטּוֹב לְאָן?
נָפְלוּ חַיָּל שָׁחֹר, חַיָּל לָבָן.
לֹא יַחֲזֹר אָבִי, אָבִי לֹא יַחֲזֹר.
וְאֵין חַיָּל לָבָן וְאֵין שָׁחֹר.
בְּכִי בַּחֲדָרִים וּבַגַּנִּים שְׁתִיקָה;
עַל לוּחַ רֵיק רַק מֶלֶךְ וּמַלְכָּה.
Fragment wiersza Hanocha Levina pt. "Szachy"
"Dokąd odszedłeś synu, dobry synu, dokąd?
Zbito pionka czarnego, białego zbito pionka.
Nie powróci mój ojciec, mój ojciec nie powróci.
I nie ma pionka białego i czarnego nie ma.
Płacz w pokojach, w ogrodach milczenie;
Na pustej szachownicy - tylko król i królowa".
http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/normalnosc-wojenna,578562.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Filar_Obrony
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_P%C5%82ynny_O%C5%82%C3%B3w